reklama

Wielkanocne tradycje na Biskupiźnie. Co się obchodzi w 13 miejscowościach biskupiańskich?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wielkanocne tradycje na Biskupiźnie. Co się obchodzi w 13 miejscowościach biskupiańskich? - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaO tym, że folklor biskupiański jest bogaty we wszelkiego rodzaju tradycje nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczyć udać się do serca Biskupizny - Domachowa, gdzie na świetlicy wiejskiej lub w Gościńcu Biskupiańskim odbywają się zabawy taneczne przy rodzimej muzyce czy warsztaty rękodzielnicze, także dla dzieci. Niezapomnianym wydarzeniem jest także Boże Ciało - kolorystyka wydarzenia może oszałamiać. Najważniejsze dla Biskupian w roku są jednak święta wielkanocne. Bardziej świadomi mieszkańcy mikroregionu przyznają, że niekultywowane zwyczaje powili zanikają i na palcach można policzyć osoby, które na Biskupiźnie przeżywają w ten sposób wyjątkowy okres wielkanocny. Bowiem czy ktoś pamięta, że gospodarze lub w wyjątkowych sytuacjach gospodynie po przyjściu z kościoła z poświęconą palmą obchodzili całe gospodarstwo? O tradycjach spod znaku kopki i wołoszki opowiadają zarówno ikony Biskupizny, które wychowały się w czasach, gdy m.in. tradycyjne stroje traktowane dzisiaj jako „odświętne” były częścią codziennego ubioru, jak i młodsze pokolenia pragnące ciągle żywymi zachować tradycje folkloru biskupiańskiego.
reklama

Dzieci zjadały „kotka” i robiły krzyże z gałązek

O Wielkanocy na Biskupiźnie w przeszłości i teraz mówi Anna Chuda z Posadowa, mistrzyni śpiewu ludowego, gawędziarka, którą śmiało można nazwać „ambasadorką” mikrofolkloru.

– Jak byliśmy dziećmi do kościoła z palmą się szło, a potem mama obchodziła całe gospodarstwo. Wchodziła nawet do chlewa, pogłaskała krowę, żeby bydło się dobrze chowało, dużo mleka dawało, żeby w stodole robactwo się nie lęgło – opowiada biskupianka.

Gdy wracała do domu pytała, które z dzieci jest na tyle odważne, aby zjeść bazie - popularnego „kotka” lub „bagniątko” z palmy.

reklama

– Ja zawsze była odważna i połknęłam. Bo to chroniło od zła, gardło nie bolało – śmieje się pani Ania. 

Boże Rany musiał być... „bolesne”

W Wielki Piątek dzieci robiły z gałązek palmowych krzyże i w pierwsze święto gospodarz szedł na pole, poświęcił je i zatykał ów krzyżyk, co miało chronić zasiewy.

– To jeszcze robią dzisiaj. Moi kuzynowie jadą na pole samochodami (...) i tak na przyczu wdygną i zostawią – opowiada Franciszek Jesiak ze Starej Krobi, inna „twarz” Biskupizny.

W zwyczaju było też, że jedną palemkę zostawiało się za Świętym Obrazem i nie wyciągało się jej tak długo, aż przyszłą wiosna i krowy wyganiano na pola.

reklama

– A słuchaj Ania były u was w Posadowie Boże Rany? A zając też ci jajo zniósł? – pyta pan Franciszek.

– O rany, pewnie, że były – odpowiada pani Ania.

Nie raz i nie dwa babcia ściągała ze swojej wnuczki pierzynę wcześnie rano w Wielki Piątek i dla przypomnienia Męki Pańskiej smagała ją gałązkami po nogach mówiąc: „Boże Rany, Boże Rany jeszcze gęsior z łóżka niewygnany”.

A jajko od zająca? To była największa uciecha dla dzieci, gdy po czterdziestu dniach postu ponownie ujrzały je w gniazdkach z cegiełek zrobionych, siankiem wyłożonych.

– Nie można się było dospać i doczekać tego Wielkiego Czwartku. Jak się zobaczyło jajko, takie żółte, ładnie pokolorowane to było, aż szkoda go zjeść. Tak chodziłam i tak głaskałam. Mama mówiła: „Zjedz w końcu, bo się będzie ten zając na ciebie gniewał” – tłumaczy Anna Chuda.

reklama

Z kolei u pana Franciszka, który miał trzech braci zdarzało się, że ten najmłodszy wypatrzył jego kryjówkę i zjadł tak hołubione jajo. A jeżeli wspominanym o tradycji Bożych Ran, to w pewnym wieku Franciszkowi Jesiakowi też było wolno zainicjować obrzęd.

Dlatego z gałązką z trzema odnóżami (pierwsza oznaczała pojmanie, druga ukrzyżowania, a trzecia zmartwychwstanie Pana Jezusa) i z właściwym sobie humorem zachodził do sypialni rodziców ze słowami: „Boże Rany, Boże Rany jeszcze rodzic z łóżka niewygnany”. 

Czego wystrzegano się w Wielki Tydzień?

Na Biskupiźnie zawsze liczyły się palma, zajączek i jajko, pisanki przyszyły skądinąd. Był też śmigus dyngus podczas którego nie używało się oczywiście pistoletów na wodę, lecz „nieszczęśników”, którzy mieli pecha trafić na „wodną kompanię” oblewało się całymi wiadrami. W ekstremalnych przypadkach wykorzystywane były koryta przy studniach do „skompania” ofiary. Dla dziewczyny bycie oblaną oznaczało powodzenie i szybkie zamążpójście.

Ale Wielkanoc na Biskupiźnie to także czas zadumy. Co prawda, w kościele obowiązywały kolory radosne: róż, zieleń i żółć, a Biskupianka nie miała tam czego szukać w szarej chuście, ale trzeba było zachować pełną powagę.

Wielki Piątek był dniem szczególnym, dniem skupienia. Panowała wielka żałoba, nie było nawet wolno przejrzeć się w lusterko, starano się nie kłócić. Wyciszenie dotyczyło wszystkich aspektów życia.

– Jak sobie ktoś zagwizdał lub piosenkę zaśpiewał w Wielki Tydzień zaraz dostał. „Co ty robisz? Czy ty nie wiesz, że (...) Pan Jezus umierał i cierpiał, a ty sobie podśpiewujesz?”. Wszyscy my się strzegli – mówi pani Ania.

Dzięki nim folklor ma szansę przetrwać

Biskupianki z innego pokolenia - Daria Andrzejewska i Magdalena Wojciechowska, czyli słynne „Biskupianki w Podróży” nie pamiętają już niektórych zwyczajów, o których mówią Anna Chuda i Franciszek Jesiak. Starają się natomiast „podłapać” te, które można wdrożyć w ramy dnia codziennego, aby idąc „kierunkiem bardziej nowoczesnym”, nie zapomnieć o „starym”.

Jednocześnie potwierdzają, że choć rodziny nadal szykują się do kościoła i święta wielkanocne mają podniosły charakter, to brakuje m.in. wielopokoleniowości.

– Dzisiaj nie szanujemy postu. Wraca się czasem do tego, że mamy nie jeść, ale raczej dla zdrowia, dla diety. Natomiast te wszystkie tradycje związane u nas nieodłącznie z kościołem, z wiarą (...), pracami polowymi zanikają – mówią dziewczyny.

– Tradycja ginie, a szkoda, bo to jest takie fajne, wesołe – odzywa się Franciszek Jesiak.

– Dużo zwyczajów zanika, ale trzeba o nich przypominać – wtóruje mu Anna Chuda.

Artykuł przedrukowany z nr 13 gazety „Życie Gostynia” z roku 2018.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama