reklama

"Jan zawsze dawał radę"

Opublikowano:
Autor:

"Jan zawsze dawał radę" - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Jan Wabiński dla Wielkopolanki Szelejewo znaczy tyle samo ile dla Manchesteru United sir Alex Ferguson. Obydwaj stanowią ikony piłkarskich klubów, z którymi zżyci byli grubo ponad dwadzieścia lat. Mówisz Ferguson, myślisz MU. Mówisz Wabiński, myślisz Wielkopolanka. Tak było, jest i będzie.

 

Artykuł opublikowany w nr 26/2014 "Życia Gostynia"

Bywało różnie, były wzloty i upadki, ale Jan zawsze dawał radę. Całe serce wkładał właśnie w sport. Za to wszystko naprawdę dziękuje Ci.  Teraz przyszedł czas rozstania, ale myślę, że nadal będziesz pomagał tej młodzieży – podkreślił podczas pożegnalnego spotkania radny gminy Piaski, Stefan Śląski. W świadomość kibiców naszego regionu trener Wabiński wrył się tak mocno, że dziś aż trudno wyobrazić sobie ten klub bez niego. Czas płynie jednak nieubłaganie i zmiany personalne są rzeczą naturalną. Wraz z odejściem trenera Wabińskiego z Szelejewa kończy się pewna era. Prace zakończył ostatni trener „starej szkoły” w naszym regionie. Wraz z nim z Wielkopolanką pożegnali się także Bronisław Pawlak oraz Henryk Niedziela, którzy przez te wszystkie lata byli z klubem na dobre i złe. Do gry wkraczają młodzi. Nowym szkoleniowcem Wielkopolanki zostanie najprawdopodobniej Dariusz Kaczmarek, dotychczasowy kapitan zespołu.

Chciałabym przy tej okazji zacytować słowa ks. Jana Twardowskiego: „Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza – uśmiech”. Coś się kończy, coś się zaczyna. Nadszedł dzień, gdy trzeba przekazać pałeczkę młodszemu pokoleniu – skwitowała obecna na sobotnim spotkaniu przewodnicząca rady gminy Piaski, Irena Różalska.

Dariusz Kaczmarek, kapitan Wielkopolanki Szelejewo:
Jasiu był dla niektórych jak ojciec. Był nie tylko trenerem, ale też wychowawcą. Teraz zaczyna się nowe. Piłkarze, którzy są w klubie zadeklarowali, że jeśli ja zostanę trenerem, to zostaną. Prezes również jest za tym, abym objął drużynę. Ja jestem na to gotowy. Nasz cel będzie jeden - awans do „okręgówki”. Będziemy szukali wzmocnień do linii obrony, środka pola oraz na pozycję bramkarza. Póki co nie wiem jak będzie, jednak chciałbym, aby sytuacja wyklarowała się na tyle, abym mógł kierować zespołem z ławki, bo według mnie to byłoby optymalne rozwiązanie.

 


Z trenerem Janem Wabińskim rozmawiał Łukasz Eisop

Pamięta pan jeszcze jak to  wszystko się zaczęło?
Był 1985 rok, kiedy to zastąpiłem na stanowisku trenera Wielkopolanki Zbyszka Dolatowskiego. Przez te wszystkie lata miałem tylko krótki epizod, przez pół roku prowadząc trzecioligową wówczas Kanię Gostyń. Prawdę mówiąc niewielu w tamtych latach było w naszym regionie trenerów z odpowiednim przygotowaniem. O ile pamiętam było nas trzech, ja, Jerzy Bajer i Czesław Wojciechowski. W Szelejewie zacząłem od B-klasy i co roku awansowaliśmy aż do „okręgówki”. Z tamtych czasów pamiętam takich piłkarzy jak Sylwek Witczak, Waldemar Dominiak czy chociażby Zdzisław Gaszkowiak. Oczywiście przez te wszystkie lata pojawiały się dla mnie propozycje z innych klubów, jak choćby z Pogorzeli, Borku Wlkp., czy Piasków, gdzie nawet prowadziłem zespół podczas okresu przygotowawczego.

Którzy piłkarze zapadli Panu szczególnie w pamięci?
Bardzo dobrym zawodnikiem był na pewno wspomniany Witczak. Na pewno trzeba wymienić również Gaszkowiaka, który był jednym z najdłużej grających bramkarzy. Wymieniłbym tutaj również Romana Frydryszaka, Tomka Ciesielskiego, Bartka Wabińskiego oraz Darka Kaczmarka. Dwaj pierwsi przeszli w tamtym czasie z Wielkopolanki do Kani z tym, że Tomek wrócił do nas.

Co by pan uznał za swoje największe sukcesy w pracy trenerskiej?
Myślę, że to był chociażby ten początkowy okres mojej pracy, o którym wspomniałem, kiedy to startując od B-klasy co roku uzyskiwaliśmy awans. Były też czasy już w „okręgówce”, gdy byliśmy naprawdę solidną marką. Wtedy do Szelejewa bały się przyjeżdżać takie zespoły jak Obra Kościan czy Kania Gostyń. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Z roku na rok pracowałem z coraz młodszymi zawodnikami i to lubiłem najbardziej. Serce się cieszyło, kiedy widziałem, że robią systematyczne postępy. Przeszedł jednak czas, aby młodzi wzięli na siebie ten ciężar.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE