„Syreny zawyją, ale SMS-y niekoniecznie do druhów dochodzą"
- Alarmowanie strażaków zawsze odbywało się za pomocą syren, tylko sposób ich uruchamiania się zmienił - mówi kierownictwo Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Gostyniu: st. bryg. Tomasz Banaszak, Komendant Powiatowy PSP, bryg. Michał Pohl, zastępca komendanta oraz mł. bryg. Jacek Sowiński, naczelnik wydziału operacyjnego.
Mniej więcej do połowy lat 90. dyspozytor danej komendy PSP, gdy otrzymywał informację o zdarzeniu w danej miejscowości dzwonił do osoby, która była wskazana w danym OSP do alarmowania, ta osoba udawała się do remizy i ręcznie uruchamiała syrenę. Od tego czasu wiele się zmieniło, przede wszystkim miejsce, z którego syrena jest uruchamiania w ramach systemu tzw. selektywnego alarmowania.
- W przypadku zagrożenia dana OSP jest dysponowana ze stanowiska kierowania komendanta powiatowego za pomocą sygnału radiowego o odpowiedniej częstotliwości, który jest przesyłany do remizy i uruchamia syrenę. Dźwięk trwa około 30 sekund, z 10-sekundową przerwą, powtarzany jest dwukrotnie, także w ciągu 2 minut jest ten sygnał wyemitowany dla każdej jednostki, która jest w selektywnym alarmowaniu - wyjaśnia komendant Tomasz Banaszak.
Na zdjęciu dyżurny KP PSP Gostyń dysponujący do akcji ratowniczo-gaśniczej zastępy JRG Gostyń i miejscowych OSP
Równocześnie z dźwiękiem syreny wzywającym do akcji druhowie otrzymują powiadomienie SMS-owe. Selektywne alarmowanie ułatwiło pracę dyspozytorowi PSP, a przede wszystkim bardzo skróciło czas alarmowania. Szybciej można zebrać druhów w remizie, a co za tym idzie wyjechać do zdarzenia. Jednakże kierownictwo PSP w Gostyniu jasno stawia sprawę i podkreśla, że „główne alarmowanie odbywa się za pomocą syren, a indywidualne informowanie druhów o wyjeździe to uzupełnienie alarmowania funkcyjnych OSP".
- Przy ostatnich wichurach, anomaliach pogodowych, z którymi mamy coraz częściej do czynienia nie wyobrażam sobie, żeby to inaczej funkcjonowało. Telefony komórkowe nie zawsze działają w takich sytuacjach, a sygnał radiowy włączający syrenę zostanie zawsze przesłany. Syreny zawyją i jednostka zostanie uruchomiona, a SMS-y niekoniecznie muszą do druhów dojść - dodaje młodszy brygadier Jacek Sowiński.
Dla strażaka informacja, dla mieszkańca ostrzeżenie
Kilka wariantów alarmowania: syreny alarmowe, pagery (które w przypadku części strażaków nadal funkcjonują) i powiadomienia otrzymywane przez strażaków w tym samym czasie na telefon komórkowy docenia Adam Sarbinowski - strażak w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej w Krobi, jednocześnie osoba odpowiedzialna za zarządzanie kryzysowe w gminie.Alternatywne możliwości alarmowania druhów o zagrożeniach zmniejszają prawdopodobieństwo braku powiadomienia ratowników OSP, jeżeli któryś ze środków technicznych zawiedzie.
- Każdy system powiadamiania strażaków należy traktować jako istotny. W przypadku jednostek w Krobi i Pudliszkach alarmowanie poprzez pagery i telefony komórkowe odbywa się w tym samym czasie co za pośrednictwem syren, ale są jednostki, które nie mają tego rodzaju powiadamiania. Wówczas alarmowanie opiera się o syreny, które są uruchamiane przez stanowisko kierowania PSP w Gostyniu i jest to bardzo ważny element całego systemu - tłumaczy Adam Sarbinowski.
Trzeba pamiętać o tym, że system selektywnego powiadamiania, czyli wspomniane pagery i telefony komórkowe dociera tylko i wyłącznie do strażaków.
- Nie ukrywam, że cześć kierowców, szczególnie miejscowych, którzy taką syrenę słyszą jadąc samochodem, jest już na tyle świadomych sytuacji, że zjeżdżają z drogi strażakom, którzy jadą do zdarzenia - dodaje strażak-ochotnik.
Czy nie za bardzo przyzwyczailiśmy się do ich dźwięku?
Pewnie większość z nas raczej nie odróżni sygnału alarmowego straży od tych wydawanych w ramach obrony cywilnej.
- Jest jeden ważny element sygnałów OC - sygnał dźwiękowy może być uzupełniony o komunikat głosowy, który dotyczy danego zagrożenia. Między innymi dlatego jako samorząd gminy Krobia inwestowaliśmy przez wiele lat w syreny elektroniczne, które nie tylko dają możliwość odtworzenia alarmu w trybie obrony cywilnej, ale przede wszystkim podania komunikatu głosowego. Ponieważ ludzie najczęściej nie interpretują konkretnych sygnałów akustycznych w trybie obrony cywilnej, ich uzupełnieniem jest konkretny komunikat głosowy. Taki system dobrze się sprawdza, a ludzie są wyczuleni na przekazywane informacje, w tym ostrzeżenia meteorologiczne - mówi Adam Sarbinowski.
Kiedyś temu wszystkiemu służyła m.in. edukacja dla bezpieczeństwa w szkołach, gdzie ileś godzin tygodniowo poświęcano na przygotowanie nas lub choćby zaznajomienie z podstawowymi zasadami dotyczącymi zachowania w przypadku zagrożeń, obronny cywilnej.
- W szkołach nie ma już przedmiotu „Przysposobienie obronne" więc trudno się dziwić, że ludzie nie są uświadomieni i gdy słyszą syrenę myślą, że jest jakaś rocznica czy inne wydarzenie - podpowiada komendant Tomasz Banaszak.
W obecnym czasie nikt już chyba nie ma wątpliwości, że trzeba by wrócić do edukowania spoółeczeństwa w zakresie obrony cywilnej. Sytuacja za naszą wschodnią granicą pokazała, że pomimo że żyjemy w Europie i w XXI wieku to tak naprawdę nie możemy być do końca przekonani, że jesteśmy bezpieczni. Oby wiedza dotycząca prawidłowej interpretacji sygnałów alarmowych nigdy nam się nie przydała.
Ważna jest rozwaga w „dysponowaniu syrenami”
Niestety, nie odkrywamy Ameryki stwierdzając, że dźwięk syreny alarmowej we wszystkich w nas wywołuje, jeżeli nie poczucie niepokoju to przynajmniej włącza nam się „wewnętrzny” alarm, że coś, gdzieś się może dziać. Ale co z ludźmi, którzy nie urodzili się w „naszym systemie”, nie żyją naszą codziennością, dla których „wycie” po prawie dwóch miesiącach wojny kojarzy się tylko z jednym - traumatycznymi wspomnieniami z ojczyzny.
- Jedną z pierwszych rzeczy po powiedzeniu: „Dzień dobry” uchodźcom, którzy przybyli do naszej gminy było przekazanie informacji: „Jesteście bezpieczni, a jeżeli usłyszycie dźwięk syreny w Krobi, jest to sygnał przede wszystkim dla straży pożarnej. nie dla was”. Jak na to reagują? Różnie. Mamy na przykład sygnał, że panie przebywające w jednym z budynków w gminie bardzo się przestraszyły po usłyszeniu syreny i zbiegły do piwnicy. (...) Z drugiej strony rozmawiałem z paniami z Mariupola i kiedy opisałem im tę sytuację, trochę się śmiały. Być może to jednak śmiech przez łzy. Wszyscy natomiast dziękują za tę informację, bo to jest sprawa dla nich ważna - opowiada A. Sarbinowski.
Czy jest to jednak powód, by syreny alarmowe w naszym kraju zamilkły?
- Wydaje mi się, że nie możemy zrezygnować z tego rodzaju alarmowania. Ważne jest jednak, żeby go nie nadużywać. Jeżeli dźwięk syreny nie jest niezbędny do tego, żeby uratować czyjeś życie lub mienie, można skorzystać z innych rozwiązań bądź odstąpić od alarmowania. Powiem więcej, zdarzają się takie sytuacje, kiedy nawet strażacy jadą do zdarzeń nie tylko bez syreny, która ich o tym informuje, ale też bez sygnałów świetlnych i dźwiękowych w wozach bojowych. Osobiście nie widzę potrzeby, żeby do niektórych miejscowych zagrożeń, na przykład do usunięcia gniazda os na poddaszu budynku, używać takich środków. Dlatego uważam, że tutaj jest potrzebna rozwaga i zdrowy rozsądek w tej kwestii - podsumowuje strażak OSP.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.