W dzieciństwie w latach 50. był dzieckiem raczej chorowitym - w drugiej czy trzeciej klasie podstawówki okazało się, że ma problemy z układem pokarmowym. Wtedy nic nie zapowiadało, że za kilkadziesiąt lat przebiegnie 240 kilometrów w jednym z najsłynniejszych ultramaratonów świata - Spartathlonie. Jak sam mówi, miał jednak „dryg” do biegania.
- W piątej czy szóstej klasie mieliśmy takiego fajnego nauczyciela wuefistę i polonistę. I on zaczął nas wyprowadzać na dłuższe spacery i biegi. Wtedy po raz pierwszy zauważyłem, że mam jakieś zadatki w tym kierunku. Ale człowiek wkrótce zapomniał o sporcie, bo kiedyś nie było na to mody. Po za tym, ze względu na mój stan zdrowia, w pewnym momencie nawet unikałem sportu, przynosiłem zwolnienia lekarskie z wf-u - zdradza maratończyk.
Bieganie odeszło na dalszy plan, a nawet można powiedzieć, że znikło z życia Henryka Chudego na długi czas.
W rodzinnym Rębiechowie (gmina Kobylin) dotrwał do VIII klasy szkoły podstawowej, po czym wybrał naukę w technikum ogrodniczym w Lesznie.
- Miałem wielu znajomych z Krobi, bo pociągiem do szkoły przejeżdżało się właśnie przez tę miejscowość. Doskonale też pamiętam Czeluścinek, bo kiedyś jeździłem tam z ojcem i opiekowałem się sadami czereśniowymi, zrywałem owoce. Fajnie to wspominam - mówi sportowiec.
To ważne, gdyż w 1975 roku Henryk Chudy wyprowadził się... na Pomorze. Najpierw do Dworka w powiecie koszalińskim, gdzie w dawnym folwarku należącym do instytutu sadowniczego znalazł pracę.
- A z tą w tamtych czasach bywało różnie. Tutaj natomiast dostałem mieszkanie z wyżywieniem i zarobki też były raczej konkretne, więc żal było nie skorzystać - dodaje H. Chudy.
Ponadto w Koszalinie mieszkała już jego siostra. Po kilku latach przeniósł się do Sławska, gdzie założył rodzinę i osiadł na stałe.
Bieganie mają w genach
Do sportu wrócił dzięki synowi Sylwestrowi, który w podobnym wieku, jak ojciec rozpoczął przygodę z biegami.
- Najpierw w szkole biegał na kilometr, na dwa i prosił nnie: “Tato ułóż mi trasę”, “Tato, zróbmy trening”. Później w 1989 roku chciał pobiec 10 km w Bieg Święców w Sławnie - jeden z jego kolegów już ukończył tę trasę. I tak usłyszałem: “Tato załatw, żebym mógł pobiec”. Bo miał 13 lat, a dopiero od 16 lat można było biegać takie dystanse, wybrałem się więc do organizatorów i po dłuższej dyskusji padła taka propozycja: “Dobrze niech biegnie, ale pan pobiegnie z nim w roli opiekuna”. Przy okazji wzieślimy jeszcze nami tego kolegę i tak syn skończył na 50., a ja na 90. miejscu. Kolega na 100. A, że akurat tak się złożyło, że dla pierwszej setki były koszulki, to wszyscy byli zadowoleni. I to był taki pierwszy impuls do powrotu do biegania po latach - oznajmia biegacz.
Sylwester Chudy zaczął stawiać sobie poprzeczkę wyżej i wyżej, startując na coraz dłuższych dystansach. Biegając ramię w ramię okazało się, że jego ojciec nie stracił nic z młodzieńczego „drygu” do biegania. W pewnym momencie latorośl rzuciła głowie rodu „wyzwanie”: „Skoro jesteś taki dobry, to spróbuj swoich sił w półmaratonie”.
- I chyba trzeci mój bieg to był właśnie półmaraton. Wyszedł dość dobrze i tak wróciłem “na bieżnię” na dobre - opowiada pasjonat.
Chudzi - ojciec z synem, żeby młodszy mógł swobodnie realizować się na trasach, zapisali się do sławskiego klubu biegacza i jeździli na zawody. Wkrótce do męskiej części rodziny dołączyła córka Grażyna, która podobnie jak tata wiele lat temu miała problemy ze zdrowiem. Powoli dała się namówić i po dwóch latach całkiem nieźle zaczęła dawać sobie radę na trasie. A przede wszystkim wyszło jej to na zdrowie: zyskała odporność, zniknęły alergię i skończyły się absencje w szkole spowodowane chorobą. Ale to nie wszystko: “współpraca” z rodziną zaowocowała dla Grażyny Chudej dwukrotnym... mistrzostwem Polski w maratonie nauczycieli w Pucku.
W 2000 roku Chudzi założyli rodzinny klub pod nazwą Klub Sportowy Olszewski i synowie (na część sponsora klubu finansującego wyjazdy i opłaty startowe w biegach w całej Polsce m.in. w Krynicy, Poznaniu, Białystoku, Warszawie). Dzięki firmie mieli także busa do swojej dyspozycji. W pewnym momencie ich klub liczył nawet 50 biegaczy.
- Miałem też sporo młodzieży szkolnej a największym sukcesem było odkrycie chłopaka, który w wieku 16 lat potrafił przebiec 10 km w czasie 32 minut. Ale niestety jak to z młodymi ludźmi bywa nastąpił rozbrat ze sportem - gdyby teraz biegał to byłby jednym z zawodników czołówki w Polsce. Natomiast widziałem ostatnio, że próbował wychodzić na treningi, więc może coś jeszcze z tego będzie - opowiada Henryk Chudy.
KLIKNIJ w GRAFIKĘ, żeby PRZECZYTAĆ REPORTAŻ
Od maratonu do Spartathlonu
Dla każdego pasjonata biegania nie ma większej nobilitacji niż przebiec maraton. H. Chudy ma ich na koncie... 188 (jego rekord na tym dystansie to 2 godziny 46 minut). I tak od moment, gdy w 2000 roku wystartował w Poznań Maraton opuścił tylko dwie edycje (w jednym przypadku było to spowodowane wyjazdem, za drugim poważną kontuzją). Biegacz dobrze wspomina trasę największej imprezy biegowej w tej części Europy, gdzie również jego dzieci brały udział. Sylwester Chudy mając dopiero 18 lat startował w debiucie w Poznaniu osiągnął wynik w granicach 2 godziny 55 minut. Z kolei, Grażyna Chuda dystans 42 kilometrów 195 metrów pokonała dotychczas w czasie 3 godzin 25 minut.“Na serio” Henryk Chudy biegać zaczął dopiero mając 42 lata. Najlepsze wynik osiągał jeszcze później, bo w wieku 47-48 lat. Oczywiście na maratonach nie poprzestał. Udział w ulttmaratonach rozpoczął od 100 kilometrów przebiegniętych w Sławnie w 8 godzin 25 minut.
W 2011 roku po raz pierwszy “zderzył się ze ścianą”, i to dosłownie, podczas jednego z najsłynniejszych biegów ekstremalnych na świecie - organizowanego od 1983 roku Spartathlonu w Grecji.
- Zawodnicy marzą, żeby go przebiec. Ja te 245 kilometrów i 300 metrów pokonałem w 31 godzin 48 minut - podaje Henryk Chudy. - Biegnie się w temperaturze około 35-40 stopni. Na 150 km jest bardzo duże wzniesienie, podbieg przez 12 km, ale naprawdę ekstremalny jest jego ostatni odcinek - 2,5 km pokonuje się dosłownie na czworakach. Nie można się odchylić, bo człowiek poleciałby do tyłu. Po osiągnięciu szczytu, gdzie jest punkt odżywczy, biegnie się w dół “na łeb na szyję”. Punkty są co 5, 7 km i na każdym stoi lekarz, który ocenia stan zdrowia i prostym: "Pan się już nie nadaje do dalszego biegania " może zdjąć kogoś z trasy. Są też inne limity czasowe, w których jeżeli ktoś się nie zmieści też nie może dalej biec. I tak zazwyczaj do 80. kilometra, do Koryntu, więcej jak połowa zawodników odpada - wyjaśnia sportowiec-amator.
Co ciekawe, w miniony weekend odbyła się tegoroczna edycja nieludzkich zawodów na ukończenie, których każdy zawodnik ma 36 godzin.
Gdy kolega spał, on siedział w fotelu
56-letni wówczas Henryk Chudy, za namową, wybrał się do Grecji z innym ultramaratończykiem, jeszcze bardziej doświadczonym Zbigniewem Malinowskim z Kołobrzegu (na swoim koncie ma już 14 pokonanych Spartathlonów), który podczas morderczego wyczynu chodził... spać. Panowie dobiegali razem do 100 km i kolega ucinał sobie półgodzinną drzemkę regeneracyjną. W sumie na trasie odbywał trzy takie odpoczynki. W tym czasie H. Chudy siedział w fotelu.
- Mój organizm by tego nie zniósł, bo gdybym zasnął to później odeszłabym mi chęć do biegania. Aadrenalina cały czas musi we mnie buzować. Ale biegąc w ten sposób pokonaliśmy linię mety w tym samym czasie, bo ja byłem 28. a Zbyszek - 29. - dopowiada sportowiec urodzony w naszym regionie.
Jak wyczerpujący i balansujący na granicy ludzkich możliwości jest to wyczyn, może świadczyć fakt, że w 2011 roku bohater naszego artykułu był świadkiem, gdy jeden z zawodników, który miał już zaliczonych kilka Spartathlonów - mając do pokonania niewielką odległość do mety, przekroczył dozwolone granice czasowe i nie dane było mu ukończyć kolejnej edycji. Rok później startując w imprezie H. Chudy sam nie zdołał dobiec do mety. Dotarł do 80. kilometra, gdy zaczął odczuwać, że jego organizm osiągnął “punkt wrzenia”.
- Było tak gorąco że brałem 3-litrową butelkę wody i na 5 km nie starczała do picia i polewania. Już było takie przegrzanie, że włosy na rękach stawały mi jak igły u jeża. Co prawda jeszcze mogłem pobiec, bo mieściłem się w limicie, ale dla własnego zdrowia zrezygnowałem - przyznaje pasjonat długodystansowego biegania.
“Zaczynam nowe bieganie z nowymi rekordami”
A ile znaczy dla niego ten sport świadczy wysiłek, jaki podjął po ciężkim wypadku w pracy, który przydarzył mu się kilka lat temu. Złamał wtedy kość udową w lewej nodze, która od tego czasu jest ustabilizowana chirurgicznie wszczepionymi prętami i śrubami.
- Dla mnie celem było wrócić po takiej kontuzji do biegania. Bo wielu ludzi się po prostu załamuje, konkretnie chodzić nawet nie mogą. Ale ja byłem tak uparty w treningach, żeby wrócić, że niektórzy byli zdziwieni, pytali: jak ty to robisz? Po prostu, chciałem i zrobiłem. W tej chwili, po złamaniu to ja właściwie zaczynam wszysko od nowa z nowymi rekordami. Dlatego polecam bieganie tym wszystkim, którzy są po wypadkach i przechodzą rehabilitację. Upór jest tutaj kluczowy - stwierdza amator biegania.
Jego ostatnie kłopoty zdrowotne sprawiły, że swoją pasją zaraził także żonę (która dotychczas raczej kibicowała całej rodzinie na trasach). Przynajmiej częściowo. Problemy z nogami Janiny Chudej (m.in. przeszła operacje kręgosłupa) sprawiły, że „z kijkami” zaczęła wybierać się z mężem na piesze, nawet 40-kilometrowe wędrówki, a w tym czasie małżonek odzyskiwał formę biegową i po roku wrócił do pierwszych startów.
Z kolei, obecnie “na bieżnię” zaczyna wchodzić najmłodszy rodzinny narybek. Córka Henryka Chudego biegajac poznała przyszłego męża, który notabene odebrał jej ojcu rekord powiatu koszalińskiego w maratonie poprawiając go o 4 minuty. Co tydzień, w oddalonym o kilka kilometrów Sławnie organizowane są rodzinne biegi śniadaniowe, w których uczestniczą już wnuczęta ultramartończyka.
Od plaży przez góry
Henryk Chudy ma swoje ulubione biegi. Pośród 600 startów, już 11 razy uczestniczył w maratonie na plaży w Jastarnii (do momenty kontuzji był zawodnikiem z największą liczbą występów). Całe 42 kilometry biegnie się tam po piasku. “Na bosaka”, poruszając się skrajem wody, uzyskał wynik niewiele gorszy od swojego życiowego rekordu na tym dystansie - 3 godziny 6 minut. Z nostalgią wspomina również swój udział w Festiwalu Biegów Polski Północnej Wdzydzach (w 3 dni do pokonania jest 5 dystansów o łącznej długości 52,6 km). To właśnie po powrocie z tej imprezy w 2019 roku doznał kontuzji uda.Od 10. edycji PKO Poznań Maraton, gdy swoje bieganie zainicjowała Drużyna Szpiku Henryk Chudy we wszystkich swoich startach ma sobie czerwoną koszulkę z tymże logiem. Za swój wkład w działalność charytatywną, na 10. rocznicę, był jedną z zaledwie 10 osób, które z tej okazji otrzymały specjalny medal. To nie jedyny taki gest.
- Miesiąc przed wyjazdem do Grecji na Spartathlon wnuczek był ciężko chory - w Rabce w szpitalu. Postanowiłem że pobiegnę w jego intencji. Miałem jego twarzyczkę na koszulce - to była taka fajna symbolika, którą wszyscy zauważyli. Być może to coś dało, bo chłopak teraz biega i wszystko jest w porządku - mówi z uśmiechem pasjonat biegania.
Pobiegł na Biskupiźnie
W rodzinne strony Henryk Chudy wraca najczęściej “na sportowo”. W 2004 roku można go było spotkać na trasie Biegu im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Kobylinie. Biegał także w Lesznie. Przed niespełna dwoma miesiącami wziął udział w VII Tradycyjnym Półmaratonie Biskupiańskim w Starej Krobi.
- Przeglądając strony zauważyłem że jest organizowany półmaraton w Starej Krobi i tak sobie pomyślałem, że pobiegnę i przy okazji spontanicznie odwiedzę rodzinne strony, pójdę na grób rodziców - zdradza Henryk Chudy.
KLIKNIJ w GRAFIKĘ, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ
Rekordy biegowe Henryka Chudego:
Maraton - 2 godz. 46 min 59 sPółmaraton - 1 godz. 20 min 19 s
15 km - 54 min 15 s
10 km - 34 min 59 s
5 km - 18 min 04 s
W ultramaratonie Spartathlon może wziąć udział każdy, kto w ciągu ostatnich trzech lat spełnił co najmniej jeden z tych warunków:
- ukończenie biegu na 100 km w czasie krótszym niż 10:30 h
- udział w Spartathlonie i zameldowanie się co najmniej w punkcie kontrolnym Nestani (172 km) w czasie 24:30 h
- ukończenie Spartathlonu
- ukończenie biegu na co najmniej 200 km
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.