Artykuł opublikowany w numerze 14/2015 Życia Gostynia
Niebieski hyzop, melisa, majeranek, szanta, drapacz, mięta, estragon, tymianek – zmrużcie oczy, widzicie pewnie ziołowe pola słonecznej Francji. Nic bardziej mylnego. Te aromatyczne rośliny od 20 lat uprawiają Wiesława i Jarosław Dułacz z Bodzewa. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że kiedy sięgamy w sklepie zielarskim po herbatę z mięty, czy melisy, pochodzi ona z upraw właśnie w Bodzewie.
Pomagał i uczył
Najpierw było tradycyjne, dziewięciohektarowe gospodarstwo przejęte od rodziców. –Złożyliśmy plantację arniki. Miała w pierwszym roku tylko 5 arów. Później powoli zwiększaliśmy inne uprawy: melisę, miętę drapacz i tak to trwa od 1990 roku. Tak naprawdę, zioła „zaszczepił” w nas pan Tadeusz Nowak, ojciec Krzysztofa, obecnego właściciela znanej firmy „KAWON”. Pomagał nam i uczył, jak siać, pielęgnować i suszyć - przyznaje Wiesława Dułacz. Swoje pierwsze zbiory odstawiali do „Kawonu” i nadal współpracują z przedsiębiorstwem, ciągle zwiększając asortyment ziół dla tej firmy. Aktualnie gospodarstwo liczy 33 hektary upraw – pola znajdują się w Bodzewie i okolicznych wsiach. Produkcja jest zakontraktowana. – Nie pochodziłem z rolniczej rodziny, zaczynałem więc właśnie od ziół i spodobało mi się. Powoli zwiększaliśmy areały, sialiśmy coraz to inne rośliny – wspomina Jarosław Dułacz. Pobudowali suszarnie oraz magazyny. Obecnie gospodarstwo ma cztery profesjonalne suszarnie o łącznej powierzchni 400 metrów kwadratowych. – Podstawą w uprawie ziół jest suszenie – podkreśla właściciel gospodarstwa. Dlatego cały czas inwestują w rodzinne gospodarstwo: w suszarnie, magazyny, w ziemię. Bardzo ważna jest jakość ziół. Mięta, melisa, czy inne rośliny mają olejki eteryczne, które są bardzo ważne w działaniu leczniczym. – Jeśli źle się wysuszy, nie dopilnuje temperatury w suszarni, to olejek się ulotni i roślina nie ma już wartości leczniczych – tłumaczy Jarosław Dułacz. Zioła z gospodarstwa są badane właśnie pod kątem tych wartości. W uprawie nie można stosować wielu środków chemicznych. – Dbałość o jakość zawsze była domeną firmy „Kawon”, którą i my od początku mieliśmy przez nich zaszczepioną – podkreśla. Dodaje, że herbaty KAWONU są produkowane z najwyższej jakości surowców.
Lata praktyki
Uprawa ziół – roślin wieloletnich, wymaga cierpliwości i nie jest prosta. - Lata praktyki nauczyły nas wiele, teraz jest łatwiej – mówi Jarosław Dułacz. Nieraz zasiali nasiona, a susza sprawiła, że nie wzeszły. – Pola były gołe. Innym razem wzeszły marnie, a pielić chwasty trzeba, bo jeśli nie będzie się ich na bieżąco niszczyć, to uprawa zarośnie i koniec – tłumaczy gospodarz. Pieli się ręcznie. - Akurat w zeszłym roku mieliśmy założone nowe plantacje melisy. Trzeba było klęknąć i chwasty wypielić. To było wyzwanie. Jak ktoś patrzył z boku, to na polu nic nie było widać, ale ludzie z haczkami pracowali. Ale efekt był bardzo dobry, rok był urodzajny, melisa piękna urosła – przyznaje Wiesława Dułacz.
Trzeba mieć „stalowe nerwy”
Wschody ziół są bardzo ważne. - Zasiejemy nasze zioła i niektóre widać dopiero po dwóch miesiącach. Trzeba mieć „stalowe nerwy” – śmieje się Wiesława Dułacz. Czas do siewu, to koniec marca, kwiecień i czasem jeszcze maj. Melisa i dziurawiec trafiają do gruntu na zimę – w listopadzie, grudniu. - Siejemy i czekamy – przyznają. Polska zajmuje trzecie miejsce w produkcji ziół w Europie. – Nasz kraj, to dobre miejsce dla tych roślin - ani za gorąco, ani za zimno. Chociaż jesteśmy bardzo uzależnieni od pogody. Kiedy jest za sucho może być tylko jeden zbiór, a w dobrym roku dwa, albo nawet trzy z tego samego pola – wyjaśniają mieszkańcy Bodzewa.
Karczochy na polu
W ubiegłym roku po raz pierwszy na swoich polach wyhodowali karczochy. Surowcem zielarskim są liście. Karczoch zapobiega odkładaniu się cholesterolu i dobrze działa na układ pokarmowy i krwionośny. Ma lekko gorzki smak. Rodzina uprawiała też melisę i szantę. – Uprawiamy, ale wiele ziół nie stosujemy. Codziennie rano pijemy herbatę z naszej mięty. Także sąsiedzi do nas chętnie po nią przychodzą, bo tak pięknie pachnie – mówi Wiesława Dułacz. W zeszłym roku po raz pierwszy też zasiano pietruszkę na natkę. Ścinano ją pięć razy! – Jest dobrą rośliną, bo nie trzeba jej pielić – podkreśla właścicielka gospodarstwa. Jej zdaniem, najgorszy w uprawie ziół jest czas po zasianiu, do wzrostu. Zioła to rośliny wieloletnie. – W drugim roku już nie ma tyle pielenia – przyznaje. Zaszkodzić może wtedy już tylko mróz, podczas bezśnieżnej zimy. Rośliny mogą też zniszczyć mocne kwietniowe przymrozki.
Osiem godzin pielenia
Uprawa na polu, to jeden etap. Kiedy zioła urosną, trzeba je skosić, przywieźć do gospodarstwa i w suszarni wszystko ręcznie rozłożyć. – Później trzeba to jeszcze przewracać. Kiedy wyschnie wymłócić, oddzielić łodygę od liścia, dokładnie kilka razy oczyścić, zapakować – wylicza Wiesława Dułacz. Pracy jest wiele, najintensywniejsza latem. Jednak nie zamieniliby jej na żadną inną. Już za chwilę rozpoczną się pierwsze prace polowe. – I tak do lipca dzień w dzień będę wychodzić i pielić przez 8 godzin. Ale ja lubię tę robotę. Nie przeszkadza mi, że jestem na polu, w słońcu – podkreśla. Zioła nie są łatwe w uprawie, także ze względu na ich lecznicze właściwości. Przy plewieniu karczocha na przykład, boli głowa. Niektóre z roślin powodują uczulenia skórne, podczas młócenia wydziela się z nich kurz.
W pietruszce ważny jest kolor
Gospodarstwo rozwija się, zmieniają się także uprawiane rośliny. Właściciele szukają nowych wyzwań, ale zależy im także na płodozmianie i, nie ukrywają, ułatwieniu sobie pracy. Dlatego właśnie na polach pojawiła się pietruszka, której natka trafiła do Niemiec. Jest wykorzystywana do przypraw. Dlatego też w Bodzewie powstała nowa suszarnia – taśmowa. Zioła, które wymagają zachowania olejków (melisa, mięta), suszone były podłogowo. Natomiast w przypadku pietruszki nie liczą się parametry olejowe, a kolor. – Na suszarni podłogowej nie uzyska się takiego, bo jest inny czas cyklu. Na taśmówce z jednej strony wykładamy zielone rośliny, a po pięciu godzinach w temperaturze do 80 stopni Celsjusza, uzyskujemy z drugiej strony gotowy produkt – wyjaśnia Jarosław Dułacz. W suszarni podłogowej (temp. 35stopni Celsjusza) rozkłada się zioła, włącza wentylatory i ogrzewanie. Schną trzy doby, należy je dwa razy dziennie przewracać. W ubiegłym roku zasiano 2,5 hektara pietruszki, w kolejnym gospodarze planują 5 hektarów. – Zależy nam na ograniczeniu prac polowych. Oczywiście nie zrezygnujemy z ziół, jednak chcemy, żeby było nam łatwiej, zależy nam też na płodozmianie – wyjaśnia Jarosław Dułacz. Około 30% upraw może zająć w przyszłości właśnie pietruszka.