reklama

Szara eminencja z gwizdkiem - Łukasz Mischke z Gostynia dzięki sędziowaniu jest częścią najlepszej siatkówki w Polsce

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: FB Wielkopolscy Sędziowie Siatkówki

Szara eminencja z gwizdkiem - Łukasz Mischke z Gostynia dzięki sędziowaniu jest częścią najlepszej siatkówki w Polsce - Zdjęcie główne

Łukasz Mischke z Gostynia - sędzia główny podczas rozgrywek piłki siatkowej | foto FB Wielkopolscy Sędziowie Siatkówki

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMa do czynienia z gwizdkiem, kartkami i siatką. Znajduje się na liście polskich sędziów szczebla centralnego. Dzięki swojej roli jest częścią najlepszej siatkówki i siatkarzy w Polsce. „Na platformie” spełnia swoje marzenia. Łukasz Mischke z Gostynia, który został przewodniczącym wydziału sędziowskiego Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej,  sędziowaniu powiedział „tak” 15 lat temu.
reklama

Siatkówka to sport rodzinny?

Łukasz Mischke „siatkówkę” ma w genach - bracia uprawiają ten sport, starszy brat grał w pierwszej lidze. Sam grał od dzieciaka, od czwartej klasy szkoły podstawowej, jednak w pewnym momencie stwierdził, że „wielkiej kariery siatkarskiej” nie zrobi zapewne. A jednak zaszedł bardzo daleko w tym sporcie i karierę wciąż robi - jednak spogląda na boisko, gdzie rozgrywają się mecze piłki siatkowej z innej perspektywy, z platformy sędziowskiej. Znalazł się w gronie sędziów profesjonalnej ligi siatkówki. W 2024 roku otrzymał uprawnienia do sędziowania w Tauron Lidze,  najwyżej klasy rozgrywkowej siatkówki kobiet w Polsce. W Wielkopolsce jest tylko dwóch sędziów,  którzy  mają wyższe uprawnienia od Łukasza. 

reklama

- Poszedłem w sędziowanie, ale nie myślałem, że tak długo w tym środowisku sędziowskim będę, że tak wysoko zajdę. Jestem sędzią siatkówki halowej, ale też jestem sędzią siatkówki plażowej, która jest jakby osobnym sportem. W przypadku siatkówki plażowej jestem na szczeblu centralnym, jednak bardziej skupiam się na siatkówce halowej, a plażowa jest dodatkiem - przyznaje Łukasz Mischke.

Trudno się dziwić, że ta przygoda rozpoczęła się od gry w siatkówkę, a dokładnie od szkolnych zawodów w piłce siatkowej, na których zabrakło sędziów.

 - Wtedy właśnie Antoni Kuś przyszedł do nas, bodajże na trening i zaproponował tę funkcję. Po namowach razem z bratem i właśnie z Adamem Biernatem  stwierdziliśmy, że warto zrobić kurs sędziowski, przy okazji sobie coś dorobimy. I tak zostało - już 15 lat sędziuję - opowiada dzisiaj.

reklama

W 2010 r. zrobił kurs sędziowski z bratem Rafałem i z Adamem Bielanem. Podkreśla, że wspierał ich i prowadził przez początkowe lata przygody z sędziowaniem Antoni Kuś - sędzia piłki siatkowej, obecnie także sędzia kwalifikujący.   

- Tak naprawdę jesteśmy spod jego skrzydeł - mówi Łukasz Mischke.

Obecnie Łukasz jest wyznaczany przez Polski Związek Piłki Siatkowej do pracy przy zawodach najwyższej rangi w piłce siatkowej kobiet i I ligi mężczyzn (drugi poziom rozgrywkowy).

- W tym sezonie byłem na przykład w Bielsku-Białej na meczu, czy w Spale, obok Łodzi, w Bydgoszczy. Teraz jadę do Szczecina. To są już są wyjazdy tak naprawdę po całej Polsce - tłumaczy Łukasz.

 

Mnóstwo pracy i samozaparcia

Włożył mnóstwo pracy w to, by dojść do najwyższego poziomu w środowisku sędziowskim piłki siatkowej. Po ukończeniu pierwszych kursów, w wieku 19 lat mógł sędziować tyko zawody młodzików. Ponieważ pokochał to, co robił, stopniowe awanse na sędziego w wyższej klasie rozgrywkowej (kadetem junior, III liga kobiet, III liga męska) nie przychodziły mu ciężko. Chciał podwyższać swoje umiejętności. Testy zdawał pozytywnie, dobrze sędziował, w końcu trafił na kurs  sędziego drugoligowego (2018), następnie pierwszoligowego (2022). Za duże osiągnięcie, które daje mu mnóstwo satysfakcji, uważa ukończenie kursu i awans na sędziego Tauron Ligi. Myśli o tym, żeby dalej się rozwijać. Mógłby awansować poziom wyżej - na sędziego PlusLigi najwyższej ligi siatkówki mężczyzn.

reklama

- Podchodzę do tego ze spokojem - co będzie, to będzie. Aczkolwiek gdzieś z tyłu głowy mam to na uwadze. Chciałoby się sędziować tę PlusLigę. Mogę powiedzieć, że mam taki cel, żeby w sędziowaniu na najwyższy poziom dotrzeć - przyznaje Łukasz Mischke.

"Jako zawodnik, nie kłócę z sędziami"

Poza tym Łukasz jest zawodnikiem - cały czas amatorsko gra w Lubońskiej Amatorskiej Lidze Siatkówki - uznawanej za największą tego rodzaju ligę w Polsce. Spoglądając na mecze z różnej perspektywy, ma porównanie. Chociaż na boisku do siatkówki najważniejszych jest 12 zawodników, to trzeba wiedzieć, że rolę szarych eminencji, jak w niemal każdym innym sporcie, pełnią sędziowie. Ze względu na to, że siatkówka jest grą niezwykle dynamiczną i intensywną, podczas najważniejszych meczów (np. na turniejach) w skład zespołu sędziowskiego, który przebywa na boisku, wchodzi aż siedmiu arbitrów (sędzia główny, drugi sędzia, sędziowie liniowi).

reklama

- Od dwóch, może trzech sezonów, sędziowie porozumiewają się za pomocą zestawów głośnomówiących. To duże ułatwienie, bo słuchawkę mamy w uchu i rozmawiamy ze sędzią drugim, coś można podpowiedzieć szybko.
Kiedyś porozumiewaliśmy się za pomocą umownych gestów - wyjaśnia nasz rozmówca.

Łukasza nie sposób nie zauważyć na boisku. Jako sędzia główny zajmuje miejsce na wysokości siatki, na specjalnym podwyższeniu, naprzeciwko stołu sędziowskiego. Taka pozycja ma udoskonalać punkt widzenia na to, czy akcje rozgrywane są zgodnie z zasadami gry w siatkówkę.

- Praca sędziego, siedzącego na słupku, opiera się na innym spojrzeniu na mecz, na boisko. Na inne szczegóły zwracamy uwagę. Osobiście, jako zawodnik, nie kłócę z sędziami, gdyż wiem, że z perspektywy zawodnika gra wygląda zupełnie inaczej - mówi Łukasz Mischke. - Każdy popełnia błędy i to jest gdzieś wliczone w naszą role, jaką odgrywamy na boisku podczas gry. Nie wszystko można dojrzeć. W rozgrywkach najwyższej rangi mamy do wykorzystania system challenge, czyli wideoweryfikację. Po zakończeniu, kiedy trenerzy poproszą, to można sobie sprawdzić na ekranie, czy był na przykład blok, czy może boisko. W tych niższych ligach tego do dyspozycji nie mamy, i nie zawsze sędzia może wszystko zauważyć - uzupełnia sędzia.

Łukasz Mischke: trzeba mieć w sobie duży spokój

Łukasz Mischke po wejściu na boisko jest bez wątpienia najważniejszym z sędziów. Jako główny - siedzi na platformie, jest jednak narażony na największą presję ze strony zawodników, trenerów i kibiców.

- Jest to mocno stresujące zadanie i trzeba mieć w sobie duży spokój, cierpliwość i opanowanie. Ale jednocześnie nie dać sobie przysłowiowo wejść na głowę. Nie możemy dać po sobie poznać, że się stresujemy tym, co się dzieje. Te cechy można nabyć przez doświadczenie, tylko i wyłącznie w ten sposób. Dlatego na początku kariery, nowemu sędziemu jest bardzo trudno, widać po nim od razu, kiedy się stresuje - mówi z autopsji sędzia główny Łukasz Mischke. 

Sędziowie prowadzą mecz od początku do końca i są odpowiedzialni za rozegranie pojedynku zgodnie z przyjętymi zasadami.

Pierwszy pojedynek "na szczeblu", w drugiej lidze Łukasz sędziował w 2018 roku - było to w Nakle nad Notecią. Pracował wówczas z Piotrem Karbowiakiem, obecnym wiceprezesem Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej, ale - jak mówi - nie był to najbardziej stresujący moment.

- Większą traumę przeżyłem już w obecnym sezonie, kiedy miałem pierwszy raz okazję sędziować rozgrywki w ekstraklasie kobiet. Były już kamery TV Polsat. To był taki duży stres na początku, ale po kilku akcjach, trema minęła. Wyłączyłem się na wszystko dookoła, tylko starałem się myśleć o tym, co się dzieje na boisku - wspomina nasz rozmówca.

Z kolei za najbardziej emocjonujący mecz, który prowadził, uznaje ten sprzed dwóch lat, kiedy miał okazję sędziować zespoły z Plusligi w Memoriale Arkadiusza Gołasia w Zalasewie.

- Boisko obstawione było medalistami Igrzysk Olimpijskich i Mistrzostw Polski jak Jastrzębie czy Kędzierzyn-Koźle. Grali zawodnicy znani z telewizji na całym świecie - uzupełnia. 

Podstawowym atrybutem sędziego głównego oraz drugiego sędziego jest gwizdek, ale wspomagają się oni także specjalnymi gestami – różnymi dla każdego przewinienia. Poza tym w siatkówce, podobnie jak w piłce nożnej, do dyspozycji są kartki - żółta i czerwona.

- Żółta kartka to jest tak zwane ostrzeżenie, upomnienie za niewłaściwe zachowanie. Czerwona kartka to jest już kara i przyznanie punktu dla przeciwnika. Jest jeszcze jest opcja żółta i czerwona pokazane w jednej ręce, co oznacza wykluczenie trenera bądź zawodnika do końca seta. Kiedy pokaże się kartkę żółtą i czerwoną w osobnych rękach - oznacza to eliminację do końca meczu. Sam raz skorzystałem z tej opcji wyrzucenia trenera do końca seta, za zachowanie. Był to półfinał Mistrzostw Polski Juniorów, trzy lata temu. Trenerowi nie spodobała się decyzja, którą podjąłem - nawet grubiańsko się zachował i przez to postanowiłem, że musi opuścić tak zwane pole gry do końca seta. Po meczu był stres. Co ten trener powie, jak zareaguje? Na szczęście przyjął to w miarę spokojnie, nawet podziękował. Wtedy właśnie mieliśmy na rozgrywkach sędziego kwalifikatora, który ocenił moja pracę bardzo dobrze, stwierdził, że była to bardzo słuszna decyzja - opowiada Łukasz.

Rozumie, że sędziowanie nie polega na mechanicznym stosowaniu przepisów gry, że nie mogą być jedyną podstawą do podejmowania decyzji. Wymagane są tutaj wyjątkowe kompetencje – można je nabyć wyłącznie przez doświadczenie związane z wieloletnim udziałem w zawodach piłki siatkowej, gdzie sędzia rozumie, że jest integralną częścią gry, a nie dodatkowym, zewnętrznym uczestnikiem. Musi być ekspertem, ale jednocześnie przyjacielem.

- Czasami jako sędziowie uświadamiamy sobie, że popełniliśmy błąd, że mogliśmy jednak podjąć inną decyzję. Ale trzeba nauczyć się o tym zapomnieć, nie mysleć.  Są sędziowie, którzy starają się później oddać punkt "pokrzywdzonemu" zespołowi, ale to jest to jest tak naprawdę najgorsze, co może być. Najlepiej zapomnieć i prowadzić grę do przodu - analizuje sędzia z Gostynia.

Warto wyjaśnić, że zawsze podczas meczu obecny jest komisarz, odpowiedzialny za całą organizację zawodów, ale też przychodzą właśnie sędziowie kwalifikatorzy, którzy obserwują i oceniają arbitra podczas pracy. Oczekuje się płynnego sędziowania podczas rozgrywek: jak najmniej interweniowania w grę, by zwiększyć widowiskowość meczu. Sędzia nie powinien „szukać” błędów.

- Wystawiają nam później oceny i na podstawie tego jesteśmy gdzieś wyznaczani albo w kolejnym sezonie do awansu wyżej albo do spadku z wyższego szczebla na niższy, czyli do zmniejszenia naszych uprawnień. Tak to działa, ale to tylko po to, żeby każdy sędzia chciał się rozwijać. Chodzi o to, żeby nie dopuścić do sytuacji, że spocznie na laurach i przestaje działać, kiedy już wejdzie na dany poziom. Sędzia powinien się rozwijać, dostosowywać się do nowych przepisów, musi panować nad systemem, rozwiązaniami technologicznymi - wyjaśnia przewodniczący wydziału sędziowskiego Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej. Jeszcze kilka lat temu kwalifikatorzy pisali w swoich notatkach tylko o błędach. Teraz w dużej mierze patrzą na te dobre strony, kiedy spodoba się jakaś decyzja sędziego. My też staramy się, żeby nasza praca na boisko nie polegało na tym, że gramy tylko pod kwalifikatorów.  Po meczach są spotkania, omawiamy całą sytuację po to, żeby następnym razem, kiedy sędzia będzie w takiej sytuacji, wiedział, co najlepiej zrobić - dodaje.

Sędzia to urząd, a nie gwiazda. Kwalifikatorzy przekazują też rady. Od doświadczonych sędziów, jak mówi Łukasz, wiele można się nauczyć.  

- Oceniają naszą pracę, ale muszą nas też prowadzić. Bezstronność, obiektywizm to kolejne cechy sędziego. Tak naprawdę wszystkie mecze są nagrywane i bardzo łatwo wychwycić nasze błędy, a jeśli prowadzilibyśmy mecz na korzyść jednej z drużyn, z premedytacją i naprawdę popełniali duże błędy, to możemy bardzo szybko stracić nasze uprawnienia sędziowskie - zaznacza Łukasz Mischke.

Sędzia siatkówki nie może być policjantem

Jest taka jedna drogocenna zasada, którą arbitrzy powinni stosować: jeden uśmiech więcej, jedna kartka mniej. Sędziowie muszą zrozumieć, że umiejętne stosowanie przepisów gry jest jednym z elementów widowiska oglądanego i uwielbianego przez miliony ludzi, w różnych miejscach i transmitowanego przez różne media. W tej sytuacji dobry sędzia pomaga pozostając w tle zawodów, pełniąc rolę drugoplanową. Słaby sędzia będzie przeszkadzał w grze, usiłując odegrać pierwszoplanową rolę w widowisku,

- W tym przypadku też chodzi o taki dobry kontakt między sędzią a zawodnikiem czy zawodniczką, bo mają wtedy do nas większe zaufanie. A jak jest to zaufanie, to wtedy też mniej dopatrują się naszych błędów. (...) Nie można być policjantem - mówi Łukasz Mischke.

Sędziuje, gdyż to jest jego pasja, hobby. Jednak nie jest w stanie utrzymać siebie, a tym bardziej rodziny, z tego zajęcia. Za pracę przy jednym meczu rozgrywanym w Tauron Lidze może dostać na konto 1100 zł. Natomiast podczas rozgrywek w pierwszej lidze męskiej, za sędziowanie dostanie 900 zł. Zawodowo pracuje w firmie farmaceutycznej, jako przedstawiciel handlowy.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo