reklama

Dla Kubusia z uśmiechem na ustach pokonał 220 kilometrów

Opublikowano:
Autor:

Dla Kubusia z uśmiechem na ustach pokonał 220 kilometrów - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Mnóstwo skrajnych emocji i aż 220  pokonanych kilometrów. Po raz drugi dokonał czegoś niemożliwego. Rafał Przybył pobiegł z Częstochowy do Gostynia, aby pomóc Kubusiowi. Teraz jego organizm powoli dochodzi do siebie, a ból mięśni puszcza. - Już nie muszę się wdrapywać po schodach – śmieje się biegacz. Emocje po „Misji Kubuś – 220 kilometrów” powoli opadają.

 

Przed nim rehabilitacja po tym morderczym wysiłku, chociaż jak sam przekonuje – ma zdolność do szybkiej regeneracji. Rafał Przybył z Fundacji „Przybył z Pomocą” wyruszył w drogę w sobotę, 9 czerwca. Chodziło o to, aby wspomóc rehabilitację Kuby Malińskiego, który cierpi na rzadką chorobę zespół Wolfa Hirschhorna. Na trasie mogli przyłączać się do niego towarzysze. Wystarczyło się zapisać i wpłacić dowolną kwotę – jej wysokość zależała od własnego sumienia i potrzeby serca.

Na trasie nie obyło się bez interwencji służb medycznych. Bieg w upale był wyczerpujący, potrzebne było uzupełnienie elektrolitów. - Nie dość, że grzało z góry, to jeszcze od asfaltu. Po około 40 kilometrach temperatura dała o sobie znać. Znam swój organizm, czułem, że coś jest nie tak, że organizm się odwadnia i poprosiłem ratownika o kroplówkę z elektrolitami – relacjonuje Rafał Przybył. Z takiej pomocy skorzystał kilka razy. Trasa wiodła z Jasnej Góry, między innymi przez Pacanów, Wichernik, Wieruszów, Parzynów, Odonalów i Krotoszyn. Aż do Gostynia, a właściwie do bazyliki świętogórskiej. Przy trasie czekali kibice. - Nie nadążałem ich zliczać. Jestem bardzo wdzięczny, że tyle osób się włączyło w akcję – stwierdza Rafał. Jedną z osób, które przyłączyły się na trasie biegu, był Janusz Knapp. - Gdy dowiedziałem się o akcji, bez chwili zawahania powiedziałem, że biegnę, bez deklaracji, ile to będzie kilometrów, ważne żeby to był szczytny cel, czyli pomoc dla chorych dzieci. Jak już Rafał poinformował mnie o misji dla Kubusia, to od razu byłem zdecydowany wziąć udział w akcji – mówi Janusz Knapp. W nocy z soboty na niedzielę dojechał do miejscowości Szklarka Przygodzicka i wystartował z Rafałem w stronę Gostynia. - Rafał w tym momencie miał w nogach około 140 kilometrów, a na jego twarzy gościł uśmiech i radość. Szklarka Przygodzicka to miejscowość położona około 80 km od Gostynia, więc wiedziałem, na co się decyduje, ale skoro Rafał zdecydował się przebiec 220 km, to czemu ja mam nie dać rady przebiec zaledwie 80? Podczas biegu były żarty, miłe rozmowy, wspomnienia, ale także kryzysy, ale Rafał się nie poddawał, biegł cały czas do przodu, bo wiedział, że robi to dla Kubusia – wspomina dalej Janusz.

Dodaje, że bardzo się cieszy, że mógł uczestniczyć w tej misji i swoją obecnością wesprzeć organizatora. W trakcie dołączyła też Ewa, która wspomina ten dzień, jako coś niesamowitego. - Miałam ogromną przyjemność towarzyszyć na ostatnim odcinku trasy niezwykłemu człowiekowi. Łącznie udało mi się towarzyszyć Rafałowi przez około 10 km. Na miejscu czułam ogromną ekscytację i radość, że mogłam być częścią tak wspaniałej inicjatywy. Dzięki Rafał za podjęcie się zadania, które dla większości ludzi wydaje się niewykonalne – stwierdza Ewa Białoskórska.

Sam Rafał mówi, że gdy zobaczył znajome twarze, organizm włączył dodatkowe rezerwy energii. Z supermocą wbiegł na Świętą Górę, aby uściskać swoich bliskich i przyjaciół. 

O misji przeczytasz w kolejnym Życiu Gostynia. O fundacji pisaliśmy już natomiast TUTAJ.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE