reklama
reklama

Kilka ton martwych ryb w stawie w Żytowiecku. Sprawą zajmie się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Tragiczny widok przedstawia jeden ze stawów w Żytowiecku w gminie Poniec. W zbiorniku odnaleziono kilka ton martwych ryb. Sprawa jest bardzo (nie)świeża i nawet sołtys jest zaskoczony, że mogło dojść do takiej sytuacji. - Ostatnio byłem tutaj 7 października, od tego czasu strasznie dużo wody ubyło. Aż trudno w to uwierzyć - mówi Stanisław Machowski. Sprawą zajął się już Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Poznaniu.
reklama

 Kilka ton martwych ryb w stawie w Żytowiecku. Sprawę zgłosili wędkarze

O sprawie poinformowali redakcję gostynska.pl i „Życie Gostynia” anonimowi wędkarze, którzy na zatrważające znalezisko natknęli się w niedzielę, 27 listopada 2022 roku. Widok, jaki zastali na znajdującycm się w lesie około 3-hektarowym zbiorniku wodnym był bardzo smutny: wyschnięty staw, a pośrodku "morze" martwych ryb. Lub nie do końca martwych.

- Niektóre jeszcze żyją. Gdybym miał kalosze... - słychać głos zasmuconej osoby, która na filmie przesłanym do naszej redakcji obserwuje tragedię zwierząt.

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD MATERIAŁEM FILMOWYM

Kilka ton martwych ryb w stawie w Żytowiecku. Kiedyś woda aż się przelewała

W Żytowiecku najprawdopodobniej padło kilka ton ryb, m.in. karasia, karpia czy amura. Taką sytuacją zaskoczony jest Stanisław Machowski, sołtys wsi, który przyznaje, że 1,5 miesiąca temu odwiedził staw i choć lustro wody zmniejszało się praktycznie na jego oczach, nie sądził, że w poniedziałek, 28 listopada 2022 roku zastanie tak tragiczny widok.

- Byłem tutaj jeszcze 7 października. Woda sięgała do krzewów, ale jakieś 30 metrów od obrzeży zbiornika już jej brakowało. Głębokość tego stawu przy tamie głównej to 7 metrów, a na poszczególnych obrzeżach to są 3, 4 metry. Teraz niestety została taka „łyżeczka”, w której wszystkie ryby musiały "usnąć", bo nie miały gdzie się pomieścić - tłumaczy S. Machowski.

Jednocześnie wspomina, że bywały lata, w których woda przelewała się przez groblę i zalewała okoliczny las. Po tym jak została ona utwardzona, do zalewania już nie dochodziło. Ostatnio jednak sytuacja dramatycznie się odwróciła i problem zaczął stanowić brak wody w zbiorniku.

- Jeden z kolegów mówił mi, że był kiedyś na stawie, a przyjeżdżając na drugi dzień, to metrowy krok do przodu mógł zrobić. Tyle wody ubywało - opowiada sołtys Żytowiecka.

- Nie możemy sobie z nimi dać rady, pełno ich tutaj. Kiedyś dokoła wszędzie rosły wierzby, teraz zostały dwie, trzy. Jedynie lipy nie lubią, jest za miękka i im chyba nie smakuje - stwierdza Stanisław Machowski. 

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ GRAFIKĘ, żeby PRZECZYTAĆ ARTYKUŁ

 Kilka ton martwych ryb w stawie w Żytowiecku. Zbiornik pozostał bez opieki?

Zapytany, w czyim władaniu jest zbiornik wodny, sołtys Żytowiecka podaje, że według jego wiedzy właścicielem jest firma Top Farms (co potwierdza szyld na obrzeżach), która miała go wydzierżawiać swoim pracownikom.

- Z tego co słyszałem, od jakichś 2 lat nikt się już tym nie opiekował. Wcześniej zawsze dbali o staw, wykaszali, robili zawody. Każdy się tym cieszył, a w wolnych chwilach ludzie mieli, gdzie się spotkać i sobie rekreacyjnie łowić. Wszystko było OK, dopóki była woda. W ostatnich latach nie ma zimy, nie ma śniegu, więc nie ma i wody - mówi S. Machowski. 

 Kilka ton martwych ryb w stawie w Żytowiecku. W grę wchodziłby interwencyjny odłów

Jak słyszmy w Polskim Związku Wędkarskim - koło w Gostyniu, staw w Żytowiecku nie znajduje się pod nadzorem związku. Także pierwszy sygnał o zaistniałej sytuacji miał dotrzeć do władz PZW dopiero w poniedziałek, 28 listopada.

Prezes Włodzimierz Wojtaszyk, jako wędkarz jest bardzo zmartwiony rozmiarem "klęski" i nie kryje zdziwienia, że nikt nie reagował, gdy wody ubywało w żytowieckim stawie w tak zastraszającym tempie.

- Jeżeli ktoś opiekuje się tym zbiornikiem i rybami, to zaniedbał sprawę na całej linii. To jest masa ryby, która potrzebowała kilku lat, żeby urosnąć. Gdy podobna sytuacja miała miejsce na zalewie w Rydzynie, akurat mieliśmy wtedy zawody wędkarskie, to od razu porozmawiałem z kolegami i powiadomiliśmy Zarząd Okręgu PZW w Poznaniu. Przyjechali, ocenili, że sytuacja jest naprawdę krytyczna i został szybko zrobiony interwencyjny odłów. Połowa ryb została odłowiona, żeby nie było takiego zagęszczenia, i druga mogła przeżyć. Tam, co prawda wody nie zeszło ze zbiornika aż tyle, co tutaj, ale zainterweniowano. I ta część ryb, która została, przetrwała - mówi prezes PZW w Gostyniu.

 Kilka ton martwych ryb w stawie w Żytowiecku. Przewieźć ryb nie można sobie ot tak

Podkreśla, że Polski Związek Wędkarski nie ma co prawda „zarządu” nad zbiornikiem wodnym w Żytowiecku, ale jego członkowie zawsze, jako miłośnicy wędkarstwa, są gotowi do pomocy. Co nie oznacza, że operacja ratowania ryb byłaby prosta.

- Nie można sobie ich tak beztrosko przewieźć i wypuścić do pierwszego lepszego stawu czy jeziora. Wymagany jest atest higieniczny, czy te ryby są zdrowe. Poza tym w naszej okolicy można to zrobić właściwie tylko do dwóch zbiorników wodnych: Jeziora Łagowskiego i ewentualnie do Jeziora Krzywińskiego. Pozostałe wody są we władaniu Wód Polskich i gdyby PZW zrobiło to ot tak sobie, mogłoby to zakończyć się konfliktem, nawet na gruncie sądowym - dodaje W. Wojtaszyk.

W jego opinii, jeżeli ktoś będzie chciał dalej użytkować staw i go zarybiać, należy sprawdzić, czy grobla nie została gdzieś przerwana. Byłaby to również „dobra, okazja, żeby go wyszlamować”.

Sprawa została zgłoszona do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Poznaniu.

 Kilka ton martwych ryb w stawie w Żytowiecku. "Staw Pracowniczy" już nie zarybia zbiornika

O komentarz do sprawy poprosiliśmy również właściciela stawu w Żytowiecku, firmę Top Farms Wielkopolska.

- Bardzo ubolewamy nad sytuacją martwych ryb w wyschniętym stawie w Żytowiecku. Staw od kilku lat nie jest aktywnie w użytkowaniu stowarzyszenia. Od 2017 roku deficyt opadów i niski stan wód podziemnych powodują obniżenie poziomu wód w zbiornikach naziemnych, takich jak jeziora lub stawy w całej Polsce, a w Wielkopolsce szczególnie, co bardzo nas również jako rolników martwi. Staw w latach wcześniejszych był w użytkowaniu okolicznych wędkarzy w ramach stowarzyszenia "Staw Pracowniczy", jednak kilka lat temu ze względu na stały deficyt hydrologiczny wędkarze podjęli działania w celu zabezpieczenia ryb, odławiając wszystkie ryby i przewożąc je na pozostałe użytkowane przez nich stawy, w których poziom wód utrzymuje się stabilniej. Na pozostałych stawach "Staw Pracowniczy" działa w dalszym ciągu dbając o zarybianie i połów ryb w ciągu roku. Od czasu odłowienia i wywozu ryb, stawy w Żytowiecku nie są zarybiane, a pozostawiona tablica przy tym zbiorniku jest nieaktualna i powinna zostać zdemontowana, co stowarzyszenie w najbliższych dniach uczyni - czytamy w komunikacie przesłanym przez biuro zarządu Top Farms Wielkopolska.

KLIKNIJ GRAFIKĘ, żeby PRZECZYTAĆ ARTYKUŁ

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama