reklama

W razie wybuchu wojny, mieszkańcy Gostynia nie mają schronienia. Pozostają im piwnice w starym budownictwie i modlitwa?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

W razie wybuchu wojny, mieszkańcy Gostynia nie mają schronienia.  Pozostają im piwnice w starym budownictwie i modlitwa? - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Nie mamy takiej możliwości, żeby 21-tysięczny Gostyń, mógł bezpiecznie schronić mieszkańców w przypadku ataku jakiegokolwiek agresora - mówi bezpośrednio Grzegorz Skorupski, zastępca burmistrza Gostynia. W całym powiecie nie ma miejsca, w którym mogłaby się schować na kilka dni większa grupa osób.
reklama
reklama

- Nie mamy schronów, nie mamy odpowiedniego zabezpieczenia tego typu. Musielibyśmy wymyślić punkty, w których ewentualnie moglibyśmy wskazać miejsca zabezpieczone w jakiś sposób. W Ukrainie widzieliśmy, jak mimo iż zaznaczano w różnych miejscach, że są tam dzieci, to i tak takie komunikaty nie powstrzymały bombardowania - zauważa zastępca burmistrza Gostynia.

Brakuje takiego miejsca również w pozostałych gminach. Wójt Pępowa nie „owija w bawełnę”, mówiąc, że mieszkańcy w jego gminie bezpieczni w czasie wojny czy ataku terrorystycznego nie będą.

- Kiedyś był magazyn obrony cywilnej - z maskami, noszami, ale to zostało do bezwzględnego minimum ograniczone - stwierdza Grzegorz Matuszak.

reklama

Przyznaje, że zastanawiał się już nad tym, gdzie ludność z jego gminy mogałby czuć się bezpiecznie w czasie wojny.

- Niczego takiego nie mamy. Role schronów musiałyby odegrać piwnice w prywatnych domach. Nawet w gminnych obiektach nie mamy takiego pomieszczenia. Ewentualnie przy gminnym ośrodku kultury może jakieś piwniczny lokal by się znalazł - dodaje wójt Pępowa.

Maski z lat 70. w Gostyniu zutylizowane, obrona cywilna zaniedbana

Większość z osób wyznaczonych w gminach do zarządzania kryzysowego kwestię obrony cywilnej - na jakim jest poziomie, uważa za temat tabu, a pytanie „gdzie byście schowali mieszkańców w razie wybuchu wojny?” uznały za sensacyjne, kłopotliwe.

reklama

- Schronów w Gostyniu nie posiadamy. Piwnic przystosowanych do schronienia ludności zgodnie z przepisami, nie mamy. I podobnie jest we wszystkich gminach. Tylko zastanawiam się, czy w sytuacji tego, co dzieje się w Ukrainie, jest to dobra informacja dla społeczeństwa. Ale - niestety - tak to wygląda - mówi Leszek Borowczyk urzędnik z Gostynia.

Inspektorzy od zarządzania kryzysowego niemal jednomyślnie wskazują, że o tego typu wyposażenie województwo „kiedyś już pytało”. Maski przeciwgazowe, które wiele lat temu gminy otrzymały z urzędu wojewódzkiego na wyposażenie magazynów, już dawno „pojechały do utylizacji”, bo materiał, z którego były robione skruszał i do niczego się już nie nadawały. Obronę cywilną zaniedbano, niczego w zamian gminy nie otrzymały.

- Swoje lata maski i inne wyposażenie przeleżały w tych naszych magazynach. Gdyby ich nie zutylizowano, mogłyby przynieść więcej złego niż dobrego. A na pewno nie zabezpieczyłyby przed środkami chemicznymi - dodaje inspektor ds. zarządzania kryzysowego. 

Schron pod nawą kościoła

Część osób, które słyszą pytanie ”gdzie schronilibyście mieszkańców w wypadku wojny?” wskazuje podziemia kościołów, w tym bazyliki świętogórskiej. Krypta jako schron byłaby bezpieczna? A co na to gospodarz - czyli superior Kongregacji Oratorium Św. Filipa Neri.

- Trudno powiedzieć, czy moglibyśmy czuć się tutaj bezpiecznie. Są okna, widać na zewnątrz, co tam się dzieje, w podziemiach. Nie mamy doświadczenia pod tym względem - wyjaśnia superior ks. Marek Dudek.

Księża filipini pod zabudowaniami klasztornymi mają piwnice, w których mogłaby się schronić niewielka grupa osób.

- Nie jest tam zbyt dużo tego miejsca - dodaje superior.

W piwnicach brak wyjścia ewakuacyjnego.

A może w razie wojny... szkoła "tysiąclatka" pomoże?

Obiekty szkół tzw. „tysiąclatek”, które powstawały w latach 60. i 70. XX w w Polsce., budowano w ten sposób, żeby można było w nich urządzić szpital wojskowy, w ramach gdyby „zimna wojna” wymknęła się spod kontroli.

- Takie były kiedyś plany ówczesnej obrony cywilnej, że budynek szkoły  w razie sytuacji kryzysowej miał funkcjonować może nie tyle, jako schron, ale jako szpital polowy. Były swego czasu podwójne zabezpieczenia sieci elektrycznej. Pomieszczenia w piwnicy miały być przeznaczone na salę operacyjną z zapleczem. Pod tym kątem było to przygotowywane. Czy teraz mogłoby to w ten sposób funkcjonować? Trudno powiedzieć. Zawsze można przekształcić pomieszczenie, ale nie tak natychmiast. To nie byłby pojedynczy proces. Nie ma rozwiązań, w których po schowaniu można by czuć się bezpiecznie.  Podczas budowy szkoły nie zastosowano takich rozwiązań, jak na przykład nad piwnicą strop podwójnie wzmocniony czy zbrojony. Nie było to potrzebne, to nikt tego nie sprawdzał - tłumaczy Józef Gerowski, dyrektor SP nr 3 w Gostyniu.

W budynku do jednej czy dwóch sal był doprowadzony gaz - ale jego dopływ został odcięty, bo w pobliżu utworzono gabinety chemiczny i fizyczny. Dyrektor podkreśla, że szkolnych piwnic nie można traktować jako schronu, zwłaszcza dla dzieci.

Gostyń, tak, jak żadne inne miasto, nie myśli o maskach przeciwgazowych

Poznańska Grupa Eksploracyjna - Stowarzyszenie Pasjonatów Obiektów i Historii Militarnej odkryty klika lat temu, w gostyńskim parku miejskim, obiekt początkowo uznawała za schron przeciwlotniczy z czasów II wojny światowej. Później okazało się, że należał on do Strzeleckiego Bractwa Kurkowego, działającego w Gostyniu. Pochodzi z 1896 r. i wykorzystywany był na przełomie XIX i XX w. jako strzelnica - CZYTAJ TUTAJ. Działający w Grupie Mirosław Środa, pasjonat historii z czasów I i II wojny światowej, miłośnik obiektów militarnych, zauważa, że wszystkie obiekty obrony ludności cywilnej, przeciwlotniczej i przeciwpożarowej po II wojnie światowej zostały zaniedbane, zniszczone lub ostatecznie zlikwidowane.

- W latach 90. zaczęto likwidować jednostki wojskowe, dziś sporo budynków koszarowych stoi pustych i niszczeje lub wcześniej całkowicie zrównano z ziemią. A te schrony i zabudowania to jest pamiątka i mogłaby funkcjonować zgodnie z przeznaczeniem, jako ochrona w razie wojny - mówi.

Jedyne, co pozostało nam do schronienia, to przystosowane piwnice i nędzna spuścizna po obronie cywilnej z okresu powojennego.

- O ile jeszcze została, to już do niczego się nie nadaje. Żadne miasto nie pozwoli sobie teraz na zakup 2 - 3 tysięcy masek przeciwgazowych, tylko po to żeby leżały w magazynie - mówi Mirosław Środa.

Zauważa, że w programie edukacji nie ma już takiego przedmiotu, jak przysposobienie obronne.

- Nie uczą, bo rodzice natychmiast poskarżyliby się, że zbyt dużo wymaga się od uczniów. My mieliśmy w szkole te zajęcia i chociaż teoretycznie, może trochę praktycznie nas przygotowały do tego, jak się zachować w przypadku ataku nuklearnego czy wybuchu wojny, gdzie się wtedy udać. Jako dzieci wiedzieliśmy, gdzie szukać wody pitnej, że do sołtysa po jedzenie - przyznaje pasjonat historii z czasów I i II wojny światowej.

Co się stało ze schronami w Gostyniu?

Jego zdaniem w samym Gostyniu w czasach II wojny światowej funkcjonowało 7 schronów. Namierzył położenie 3 z nich. Znajdują się na terenach prywatnych - np. na rogu ulic 1 Maja i Floriana czy ul. Powstańców Wlkp. i w pobliżu Góry Zamkowej, a także pod kamienicami (np. na Pl. K. Marcinkowskiego).

 - Niestety, właściciele wytypowanych posesji nie pozwolili mi sprawdzić czy na ich terenie znajduje się coś takiego. Chociaż nadbudówki zostały zniszczone, istnieje szansa, że cała struktura podziemna pozostała. To schodziło poniżej 2, 3 metrów pod ziemię. Najwyżej wejścia zostały zasypane - opowiada Mirosław Środa.

Według niego, po odkopaniu, pomieszczenia te nadawałyby się do przechowania grupy osób.

- Była toaleta, a raczej wydzielone pomieszczenie z ławeczką i wiaderkiem z wodą. Miały swoją wentylację osobną, miały zawory zwrotne - wyjaśnia Mirosław Środa.

Zaznacza, że funkcjonowały schrony dwojakiego rodzaju - chroniące przed atakiem lotniczym, ale też przeciwgazowe.

- Były w Gostyniu pomieszczenia pod ziemią z metalowymi drzwiami, specjalnie uszczelnianymi, z osobną wentylacją - przypomina pasjonat obiektów wojskowych.

Wskazuje, że w gostyńskim parku miejskim kilka lat temu nie odkryto typowego schronu, ale strzelnicę bractwa kurkowego. To obiekt jeszcze starszy od schronów - z 1896 r. Strzelnica nadawałaby się do przechowania grupy mieszkańców, ale jako schron krótkotrwały.

- Znajduje się 2,5 m pod ziemią, ma dwa pomieszczenia, położony jest w dość dużej odległości od jakichkolwiek zabudowań. Tylko można to wykorzystać jako schron krótkotrwały. Nie ma tam toalety, woda bieżąca nie jest dociągnięta. Nie ma teraz nawet dobrej wentylacji, jednak przez 2, 3 dni, gdyby ktoś zabrał suchy prowiant i wodę, mógłby  śmiało wytrzymać - mówi Mirosław Środa, który odkopywał kilka lat temu pomieszczenia strzelnicy.

W trakcie przygotowywania materiału okazało się, że w Gostyniu, a tym bardziej w większych miastach - po tym, jak jasne stało się, że wojna w Ukrainie będzie trwać dłużej, niz zakłądał najeźdźca - niektóre osoby się spakowały w walizkę, mają przygotowany suchy prowiant - żeby tylko to zabrać i wyjść z domu „na zachód”. 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama