reklama

„Szkoda, że już nie ma harcerzy”

Opublikowano:
Autor:

„Szkoda, że już nie ma harcerzy” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Rozmowa z Grzegorzem Wojciechowskim, nauczycielem historii ponieckiego gimnazjum, doktorem nauk humanistycznych z dziedziny historii, współpracującym z wydawnictwem “Nowa Era”. Rozmówca jest autorem podręczników dla klas IV-VI szkoły podstawowej oraz zeszytów do ćwiczeń z historii. Wywiad opublikowany w nr 12/2014 „Życia Gostynia”

Skąd u pana zainteresowanie historią Powstania Wielkopolskiego?
W dużej mierze z tradycji rodzinnej. Mój dziadek był powstańcem wielkopolskim i zawsze lubiłem słuchać, jak opowiadał o powstaniu. Dziadek zmarł, kiedy byłem uczniem szkoły podstawowej, miałem wtedy trzynaście lat. Niestety, byłem zbyt młody, aby wykorzystać te informacje, które mi przekazywał. W 1968 roku robiłem gazetkę ścienną na temat powstania. Byłem wtedy harcerzem. Kiedy istniało jeszcze w Poniecu harcerstwo, to urządzaliśmy dwudniowe rajdy szlakiem powstańców. Spaliśmy wtedy w szkole. Bardzo miło wspominam ten czas. Szkoda, że już nie ma harcerzy. Podczas studiów w latach 70, uczestniczyłem aktywnie w kole naukowym, z którym odwiedzaliśmy Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie. Szukaliśmy wtedy materiałów o powstaniu. Prace te wykonywaliśmy pod kierunkiem profesora Bogusława Polaka, wtedy jeszcze doktora. Spotykaliśmy się z oficerami – słuchaczami Akademii Sztabu Generalnego, który również interesowali się problematyką powstańczą. Wtedy po raz pierwszy widziałem wydawnictwa emigracyjne z Londynu, w bibliotece Wojskowego Instytutu Historycznego.

Dlaczego pańska praca doktorska nie dotyczyła samego Powstania Wielkopolskiego?
Interesuję się Powstaniem Wielkopolskim, wydarzeniami oraz ludźmi z nim związanymi. Moja praca doktorska dotyczyła losów powstańców po jego zakończeniu. Zgłębiałem dzieje ich życia, to co robili oraz jakie panowały wśród nich nastroje. Doszedłem do wniosku, że samo powstanie jest bardzo dobrze opracowane i jest dość dużo wszelkiego rodzaju publikacji. Natomiast mało kto interesował się dalszymi losami powstańców, którzy dość mocno się angażowali w życie społeczne, tworząc różne organizacje kombatanckie. Wziąłem te organizacje “na warsztat”. Praca doktorska była odkrywcza, ponieważ nie było prawie żadnej literatury na ten temat. Sam “przekopywałem” archiwa w Poznaniu, Warszawie, Lesznie, Koninie, Pile. Była to żmudne zajęcie, ale miałem poczucie, że robię coś nowego, że nie powielam żadnych informacji zawartych w literaturze.

Jakie informacje zawarł pan w pracy doktorskiej? Czy mógłby pan powiedzieć coś na ten temat więcej?
Temat mojej pracy doktorskiej brzmiał: “Organizacje kombatanckie w Wielkopolsce w latach 1919 -1939”, czyli w okresie II Rzeczpospolitej. Jeśli chodzi o środowiska kombatanckie, stanowiły one znaczną siłę w Wielkopolsce i reprezentowały duży ruch organizacyjny. Ich działania zamierzano wykorzystywać do celów wojskowych w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Powstańcy mieli być nośnikami tradycji, a jednocześnie stworzyć coś na kształt armii rezerwowej, na wypadek ataku Niemiec. Ze strony naszego zachodniego sąsiada ciągle odczuwano zagrożenie. Zresztą musimy pamiętać, że powstańcy byli to wówczas jeszcze relatywnie młodzi ludzie, którzy mieli po dwadzieścia, trzydzieści lat, czyli byli w sile wieku. Niestety, na przełomie lat 20. i 30. wśród weteranów powstania, nastąpił rozłam na tle politycznym. Powstało wówczas kilka organizacji kombatanckich. Dopiero na krótko przed wojną udało się stworzyć Związek Powstańców Wielkopolskich i znaczną część powstańców zjednoczyć. W czasie drugiej wojny światowej środowisko powstańcze poniosło ogromne straty. Wskutek hitlerowskiego terroru zginęli przywódcy. Poważnie przetrzebiona formacja po II wojnie światowej odtworzyła związek. Był to okres, gdy ówczesne władze komunistyczne zaczęły opanowywać poszczególne organizacje i ZPW został skierowany na tory organizacji prokomunistycznej. Później zarządzono zjednoczenie wszystkich kombatantów w słynny ZBoWiD, czyli Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. W ramach tej organizacji istniała krajowa rada weteranów Powstania Wielkopolskiego. Do roku ‘56, czyli końca czasów stalinowskich, powstanie właściwie było przemilczane. Mówiono wtedy o nim jako o ruchu nacjonalistycznym, burżuazyjnym.

Kiedy zaczęto przywracać pamięć o powstańcach?
Duże obchody powstańcze miały miejsce dopiero w ’58 roku. Wówczas również na terenie gminy Poniec powstały miejsca pamięci Powstania Wielkopolskiego. Żyjący weterani ufundowali tablicę na ratuszu. W miejscach walk, w okolicach Ponieca, umieszczono głazy pamiątkowe. Powstaniu przywracano pamięć. Wczasach Polski Ludowej ta pamięć była wybiórcza, niektórych zagadnień nie wolno było publicznie poruszać. W latach ’70 i ‘80 nastąpił dalszy rozwój badań. Z chwilą przywrócenia demokracji można już było mówić o wszystkim, między innymi udziale wojsk wielkopolskich w walkach z Rosją. Cała Armia Wielkopolska, która była stworzona w okresie powstania i świetnie wyposażona, po jego zakończeniu została przerzucona na wschód. Większość powstańców było jednocześnie żołnierzami walczącymi z Rosją bolszewicką. Sprawa ta była ostatnią białą plamą, którą trzeba było wyjaśnić.


W jaki sposób umacnia pan pamięć o Powstaniu Wielkopolskim i uczestniczy w wydarzeniach z tym związanych na terenie gminy Poniec?
Jestem w radzie redakcyjnej “Wielkopolskiego Powstańca”. Jest to rocznik wydawany przez zarząd główny Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego. Czasem piszę teksty do niego. Większość moich działań dotyczy gminy. Współdziałam z Gminnym Centrum Kultury Sportu, Turystyki i Rekreacji, władzami samorządowymi Ponieca oraz żoną Danutą, która jest historykiem w Szkole Podstawowej w Poniecu. Wspólnie zorganizowaliśmy obchody 95 rocznicy powstania. W ich ramach odbył się, między innymi, konkurs internetowy, w którym uczestnicy odpowiadali na pytania zamieszczone na stronie gckstir.poniec.pl. Dziś w Gminnym Centrum Kultury, Sportu, Turystyki i Rekreacji (to jest 26 lutego - przypis red.) Burmistrz miasta Ponieca będzie wręczał nagrody zwycięzcom.


Czy istnieje jakaś recepta, aby zainteresować młodych ludzi historią i samym Powstaniem Wielkopolskim?
Interesujące dla młodzieży są głównie militaria. Mieliśmy wystawę w GCKSTiR, która niedawno się skończyła. Wśród eksponatów znajdował się mundur powstańczy, szabla, hełmy i sztandar, wymagający zresztą odnowienia. Budziły największe zainteresowanie. Obchody powstańcze organizujemy cyklicznie. Na przykład 5 lat temu była 90-ta rocznica. Zorganizowaliśmy grę miejską, popularną również w Gostyniu. W tym roku również powtórzyliśmy tę grę. Uczniowie odszukiwali miejsca pamięci powstania i wykonywali różne zadania. W Poniecu i okolicach jest wiele takich miejsc. Część obchodów odbyła się w październiku, w ramach święta patrona Publicznego Gimnazjum - Bernarda Śliwińskiego. Stanowiły one fragment obchodów gminnych. Odbył się również rajd rowerowy “Szlakiem powstańców wielkopolskich”. Odbyło się spotkanie z historykiem z Poznania, dr Markiem Rezlerem. Na marzec jest planowany powstańczy bieg przełajowy. Informacji na ten temat udziela doktor Łukasz Idowiak z GCKSTiR. Niestety, nie stać nas na zaproszenie grup rekonstrukcyjnych. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości uda się zrobić jakąś rekonstrukcję historyczną. Szkoła z Żytowiecka zaprosiła w tym roku jednego członka takiej grupy. Przyjechał w mundurze, z bronią i oporządzeniem. Jego opowiadanie było bardzo ciekawe. Miałem przyjemność brać udział w tym spotkaniu. Uważam, że praca na lekcjach, również przynosi efekty, pod warunkiem, że są one ciekawie przeprowadzone.

Osobiście również interesuję się Powstaniem Wielkopolskim. Czytałam wspomnienia Stanisława Zenktelera, nie pochodził co prawda z Ponieca, który mówił, że wielkim przeżyciem było dla niego trzymać broń i z tą bronią ślubować wierność Ojczyźnie. Czytałam również, że powstanie, jak wiemy zbrojne, było dla młodych ludzi również przygodą? Czy myśli Pan, że młodzi ludzie dzisiaj mają w sobie ducha patriotyzmu?
Trudno jest odtwarzać psychologię. Moim zdaniem, ówczesna młodzież była idealistyczna, wychowana w ideach patriotycznych. Do tego dochodzi młodzieńcza postawa, która lekceważy nieraz fakt, że ryzykuje się życiem. Faktem jest jednak, że Ojczyzna była dla nich najważniejsza. Zastanawiałem się nie raz, jak to by było dzisiaj w sytuacji zagrożenia. Ostatnio zrobiono badania, w których pytano, ilu młodych ludzi zaryzykowałoby życie za kraj. Za, opowiedziało się 20%.

Rozważanie na temat naszego bezpieczeństwa jest jednak abstrakcyjne. Nic nam na szczęście nie grozi, żyjemy w spokojnym kraju i każdy ma ten byt zapewniony, lepszy lub gorszy. Co innego, gdyby się te zagrożenia pojawiły. Sądzę, że wówczas przewartościowanie następuje bardzo szybko. Polacy to jest naród, który mobilizuje się w obliczu niebezpieczeństwa i potrafi się jednoczyć. Teraz wszystko grzęźnie w małostkowych sporach. Myślę jednak, że w sytuacji szczególnej, byłby znowu zryw narodowy.

Co pan uważa o nauce historii w szkole?
Uważam, że błędem była zmiana programu nauki historii w gimnazjum, wprowadzona rozporządzeniem ministerialnym o podstawie programowej z 2008 r. Historia w gimnazjum nie powinna się kończyć tak jak teraz na I wojnie światowej. Dlatego uczniom brakuje wiedzy na temat II wojny światowej oraz historii Polski Ludowej. Usunięcie historii najnowszej z programu gimnazjum i przeniesienie jej do szkoły ponadgimnazjalnej wynikało ze zbyt krótkiego cyklu nauki w gimnazjum. Uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby przeniesienie pewnych treści z gimnazjum do klasy VI szkoły podstawowej. Wtedy program historii najnowszej miałby szansę zmieścić się w gimnazjum. Uważam też, że za szybko młodzież musi wybierać profil w szkole ponadgimnazjalnej. Tym samym określa swoją maturę i dalszy kierunek kształcenia. Moje pokolenie kończące czteroletnie liceum było w lepszej sytuacji. Mieliśmy całe 3 lata, żeby się zastanowić i sprawdzić, w czym jesteśmy najlepsi. Obowiązkowo zdawałem na maturze również matematykę. Teraz się do tego wraca. Sądzę, że to bardzo dobrze. Jestem zdania, że nawet humaniści, powinni posiadać elementarną wiedzę matematyczną.

Magdalena Korniłowicz
 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE