Na dachu domu handlowego zwanego „zapalniczką” zamieszkały dzikie gołębie. - Ich odchody spadają na głowy przechodniów. Bywa, że nie można przejść niezaznaczonym ptasią kupą. Kilka razy starsze osoby przewróciły się na rozjechanych ptasich odchodach - napisali w liście do redakcji mieszkańcy Gostynia. - właściciel pawilonu nie interesuje się problemem, ponieważ nie mieszka w Gostyniu i jemu na głowę nie leci. Gołębie roznoszą zarazki, a ich odchody są żrące - zauważyli. Po rozmowie z właścicielem budynku okazało się, że nie jest tak, iż nic nie próbował z kłopotliwymi ptakami zrobić. Już jakiś czas temu rozmawiał w tej sprawie ze strażnikami miejskimi, burmistrzami poprzedniej kadencji i ekologami. Dyskusje nic nie dały - ptaki są pod ochroną i nic nie można poradzić na to, że na przystanek wybrały sobie najwyższy aktualnie dach w śródmieściu. Jak mówi mężczyzna, był też zamontowany sygnał dźwiękowy, imitujący głos sokoła. Jednak ptaki szybko się do niego przyzwyczaiły. Szerzej w "Życiu". (iza)
