O najlepszych rolnikaz powiatu gostyńskiego CZYTAJ TUTAJ
Henryk Kowalczyk: "w Warszawie nie wszystko widać"
Minister rolnictwa w tym tygodniu gościł w kilku miejscowościach naszego regionu: w Rawiczu, Pleszewie, Kępnie, Orpiszewie. Do Gostynia dotarł z Krotoszyna. W GOK Hutnik obecni byli rolnicy i pozostali mieszkańcy ziemi gostyńskiej, zainteresowani problemami rolnictwa.
- Bardzo państwu dziękuję za obecność w Gostyniu, a jest to teren, który rolnictwem stoi – powiedział na powitanie poseł PiS Tomasz Ławniczak, prowadzący spotkanie.
Henryk Kowalczyk rozpoczął od półgodzinnego przemówienia, przy czym już na wstępie wyraził nadzieję na rzeczową dyskusję.
- Po to te spotkania są. Dyskusja jest ważna, gdyż czasami w Warszawie nie wszystko widać, więc lepiej posłuchać tych, którzy widzą to bliżej i tymi problemami żyją. A sytuacja w rolnictwie, jak zresztą w wielu innych dziedzinach, nie jest wymarzona. Rzeczywiście żyjemy w czasach, których pewnie nie przeżywaliśmy przez kilkadziesiąt lat – powiedział z myślą o pandemii i ataku Rosji na Ukrainę.
Minister rolnictwa w Gostyniu mówił o... skutkach wojny
Minister rolnictwa zaczął od omawiania negatywnych skutków ekonomicznych wojny oraz ich wpływu na rolnictwo. Mówił o tym, że wskutek wojny i przygotowań do nie wielokrotnie wzrosły ceny gazu, ceny energii, co spowodowało wzrost cen nawozów sztucznych.
- Rok temu pod koniec października, kiedy zostałem ministrem rolnictwa, to problemy związane z nawozami były numerem jeden. Zamierzaliśmy łagodzić skutki podwyżki cen nawozów, wobec tego wystąpiliśmy do Komisji Europejskiej o zgodę na dopłatę z budżetu europejskiego. W takich warunkach prawnych żyjemy, że nawet jak z budżetu krajowego chcemy coś pobrać, to musimy uzyskać zgodę Komisji Europejskiej. Ten proces trwał około 2 miesięcy – mówił minister.
Wszystko się powiodło, rolnicy mogli skorzystać z dopłat. Minister zwrócił uwagę, że dzięki temu kupili nawozy, zastosowali je i plony w 2022 roku były przyzwoite, powyżej przeciętnej. Bezpośrednim powodem kryzysu ekonomicznego było zatrzymanie eksportu z całej Unii Europejskiej.
Co z rynkiem trzody chlewnej? Minister Kolawczyk wyjaśnia
– W Unii była olbrzymia nadprodukcja wieprzowiny, ceny spadły i przez kilkanaście miesięcy utrzymywały się na bardzo niskim poziomie – mówił Henryk Kowalczyk.
Wspominał o spotkaniach z ministrami rolnictwa UE, o gwałtownych likwidacjach hodowli trzody chlewnej we wszystkich krajach. O stworzeniu systemu udzielenia pomocy w przetrzymaniu najtrudniejszego okresu – wsparcia do produkcji prosiąt, loch. Minister przyznał otwarcie, że w ostatnich kilkunastu miesiącach to właśnie hodowcy świń ucierpieli najbardziej. Ceny trzody chlewnej kształtowany się poniżej kosztów produkcji.
- Chodzi o to, żeby jak cena ruszy, wyjść z hodowlą, żeby ona nie zniknęła całkowicie. Nie da się odtworzyć hodowli z dnia na dzień. Pomoc była wdrożona w systemie dopłat do prosiąt – przypominał minister rolnictwa.
Szef restoru rolnictwa przypomniał także o uruchomieniu holdingu, którego mechanizm sprawdził się na przykład podczas żniw.
– Kiedy rozprzestrzeniano pogłoski o tym, że ukraińskie zboże zalało polskie magazyny – wzbudzenie paniki na rynku zboża pozwoliło, że dzięki holdingowi spożywczemu mogłem wyjść i powiedzieć: „tak pszenica będzie skupowana po co najmniej 1 400 zł – nasze spółki holdingowe za taką kwotę będą skupować”. Taka bardzo widoczna rola była na rynku zbóż – nadmienił Henryk Kowalczyk.
Obecni na spotkaniu dowiedzieli się, że drożejące nawozy oraz niska opłacalność hodowli trzody chlewnej to jedne z najważniejszych problemów, z jakimi boryka się ministerstwo rolnictwa i rozwoju wsi. Minister Henryk Kowalczyk poinformował, że hodowcy świń mogą liczyć na kolejne wsparcie państwa.
- Planuję, już tak na zasadzie trochę rekompensaty za wcześniej utracone dochody, wypłacić rolnikom, którzy mają jeszcze hodowlę trzody chlewnej. To będzie taka jednorazowa, ryczałtowa pomoc w wysokości od 2,4 do 70 tys. zł. Ma to być rekompensata dla tych hodowców, którzy wytrzymali ten trudny okres - powiedział minister rolnictwa.
W Gostyniu o pracach przy planie strategicznym wspólnej polityki rolnej na lata 2023-2027
Minister Kowalczyk powiedział też o pracach przy planie strategicznym wspólnej polityki rolnej na lata 2023-2027.
– Ten plan został przesłany do Komisji Europejskiej w grudniu 2021 roku, zatwierdzony po negocjacjach, po konsultacjach ze związkami zawodowymi, izbami rolniczymi, dokonano sporo zmian, ostatecznie został zatwierdzony pod koniec sierpnia 2022 r. i już będziemy go realizować – mówił minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Zwrócił uwagę obecnych na dwie nowości – nie ma, jak dotychczas, programów rolno-środowiskowych – mają je zastąpić ekoschematy, czyli dopłaty do uprawy gleb.
- W zależności od rodzaju działania, będzie to suma tych różnych dopłat – opowiadał Henryk Kowalczyk.
Drugim elementem planu strategicznego „współnej polityki rolnej”, z innym niż dotychczas podejściem, to są duże pieniądze na dobrostan zwierząt.
- Każde czynności z tym związane to dodatkowe pieniądze. To jest ważne, bo będzie to znakomite uzupełnienie płatności bezpośrednich. Filozoficzne podejście do planu polega na tym, żeby łączyć produkcję roślinną ze zwierzęca. Ten system gospodarowania jest korzystny dla środowiska, a głównie dla gleby – opowiadał minister.
Szczegółową wiedzę na temat planu strategicznego, od stycznia 2023 r. mają przekazywać rolnikom ośrodki doradztwa rolniczego na specjalnych szkoleniach. Szef resortu rolnictwa nadmienił, że ministerstwo jest na etapie realizacji starego programu rozwoju obszarów wiejskich na lata 2014-2020.
Padły pytania od rolników z powiatu gostyńskiego
Krzysztof Wachowiak, wiceprzewodniczący komisji rolnictwa w Radzie Powiatu Gostyńskiego poruszył temat dopłat do nawozów.
– Środki spłynęły w październiku. A kiedy nawozi się uprawy? Jest pan rolnikiem? Te plony nie były takie dobre w naszym rejonie, jak pan powiedział – zauważył rolnik z gminy Poniec.
Minister Kowalczyk zarzut, że dopłaty do nawozów nie miały żadnego wpływu na zwiększenie plonów, uznał za nieprawdziwy.
- To nie o to chodzi, kiedy pieniądze dotarły. Nie mogły dotrzeć przed zakupem nawozów, ponieważ te pieniądze dotarły na podstawie faktur zakupionego towaru – mówił Kowalczyk. – Informacja o dopłatach do nawozów spowodowała, że rolnicy je kupili, do 15 maja. To był sezon wiosenny, kiedy nawozy się stosuje. A myśmy na podstawie faktur zrefundowali część kosztów zakupu – dodał.
Radny powiatowy– korzystając z okazji, że na spotkaniu obecna była również minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg - poruszył temat „Karty dużej rodziny”, w doniesieniu do tego, że jej posiadanie ma przynosić szereg profitów. Jednym z nich jest zwiększenie zakupu limitu energii elektrycznej w 2023 roku. Ustawa z października 2022 r. o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej, wprowadziła zapisy, na podstawie których każde gospodarstwo domowe kupi do 2000 kWh energii elektrycznej po starej cenie (rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym do 2600 kWh, a rolnicy i rodziny z Kartą Dużej Rodziny aż 3000 kilowatogodzin prądu). Zatem dla posiadaczy Kary Dużej Rodziny limit zużycia energii wzrasta z 2 tys. kWh na rok, do 3 tys. kWh na rok i jest to limit na zamrożenie cen energii elektrycznej w 2023 roku.
- Jak to jest – gospodarstwo rolne, małe przedsiębiorstwo, o które rząd tak dba i Karta dużej rodziny z limitem przyznania prądu. Jak to sobie pani wyobraża – gospodarstwo, gdzie jest hodowla bydła, z 50 sztukami krów do wydojenia, pasze do przygotowania? A jeśli rolnik ma dużą rodzinę? – dopytywał rolnik, któremu nie podobają się ograniczenia limitowe.
Nie odpowiedziała mu Marlena Maląg, ale minister rolnictwa.
- Tak naprawdę ta pomoc energetyczna, te limity na zamrożenie cen energii na poziomie 2-3 tysiące kWh – to nawet nie możemy mówić, że jest to pomoc dla rolnictwa, ale dla gospodarstw domowych. Proszę nie mylić pojęcia. A jeśli chodzi o gospodarstwo rolne, potraktowane zostanie jak przedsiębiorstwo, ustawa ustala maksymalną cenę energii elektrycznej dla przedsiębiorców, co również obowiązuje rolników – wyjaśniał Henryk Kowalczyk.
Minister wykonuje telefon w sprawie ASF
Dla lokalnych rolników jednym z ważniejszych problemów okazały się restrykcje związane z ASF. W gminach naszego powiatu już ponad rok obowiązują tzw. czerwone strefy, które wpływają m.in. na znaczne ograniczenia w sprzedaży żywca. Minister Kowalczyk wyjaśnił, że w tej sprawie główny lekarz weterynarii nie może samodzielne podjąć decyzji. Otrzymali wyjaśnienie, że trwają zabiegi, aby Komisja Europejska zezwoliła na obniżenie stopnia ochrony do drugiego, czyli tzw. strefy różowej.
- Główny lekarz weterynarii wczoraj był w Brukseli z wnioskami z tego regionu. Na przykład w Rawiczu padła deklaracja, że w tym miesiącu będzie zdjęta czerwona strefa w tamtejszym powiecie. Wczoraj była opinia. Żeby się wgłębić, musiałbym zadzwonić jak przebiegała wczorajsza rozmowa. W międzyczasie się dowiem – zadeklarował minister Kowalczyk
W ruch poszedł telefon i w czasie trwającego spotkania zadzwonił w tej sprawie do Głównego Lekarza Weterynarii.
Rolnicy z powiatu gostyńskiego zaniepokojeni Europejskim Zielonym Ładem
Rolnicy wyrazili też niepokój, dotyczący Europejskiego Zielonego Ładu, który w 2019 r. przedstawiła Komisja Europejska. W punkcie "Zerowy poziom emisji zanieczyszczeń na rzecz nietoksycznego środowiska" tego dokumentu zapisano, że zapewnienie nietoksycznego środowiska wymaga większych wysiłków, by zapobiec powstawaniu nowych zanieczyszczeń, jak również wprowadzenia działań mających na celu redukcję i usunięcie istniejących zanieczyszczeń.
- Zapisy w nim były dość ogólne: redukacja upraw, redukcja środków ochrony roślin, redukacja nawózów w produkcji rolnej. Teraz zaczyna projekt przybierać konkretne kształty. Jeśli chodzi o redukcję upraw, udało mi się na poczatku marca to zawiesić. Nie ukrywam, że pomogła wojna w Ukrainie. Na wniosek Polski te przepisy nie obowiązują - wyjaśniał minister Kowalczyk.
Jeśli chodzi o dążenie do redukcji stosowania nawózów - o 1 kg na hektar.
- Nie ma na razie konkretnych wytycznych - informował minister.
W Europejskim Zielonym Ładzie mowa też o ograniczeniach stosowania środków ochrony roślin. Minister poinformował, że w tej kwestii akt prawny już się pojawił i za to odpowiedzialny jest komisarz ds. bezpieczeństwa żywności, który zaproponował redukcję ośrodków ochrony roślin o połowę.
- Bardzo mocno tu prostestujemy, że by to zablokować. Najważniejszy temat podczas spotkań z ministrem rolnictwa UE. Pomysł jest niesprawiedliwy, szalony, szkodliwy. Żłożyłem z końcem marca wniosek, by zablokować wdrożenie go w życie. 18 krajów poparło, ale nie jest to wystarczająca liczba blokująca - informował Henryk Kowalczyk, który we współpracy przy blokowaniu wejścia w życie aktu prawnego liczy na Francję.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.