Kilka ostatnich dni dla Leokadii Wawrzyniak to czas szczególnie ważny. Przeżyła cały wiek polskiej historii i należy do grona najstarszych mieszkańców boreckiej gminy. Z okazji setnych urodzin odwiedziło ją mnóstwo gości - najbliżsi, krewni, którzy zazwyczaj rzadziej wpadają do Leonowa, mogła zobaczyć też ukochane prawnuki. O wyjątkowych urodzinach pamiętali przyjaciele, sąsiedzi i znajomi.
10 listopada z okazji wyjątkowego jubileuszu wizytę 100-latce złożyli również burmistrz Marek Rożek oraz zastępca burmistrza, a jednocześnie sekretarz gminy Borek Wlkp. - Jolanta Chudzińska, by osobiście wręczyć jej prezent.
(...) Można powiedzieć, że tylko życie w naturze, bo przecież wieś to piękne miejsce, daje tyle zdrowia i poczucia bezpieczeństwa. Być może nie jest to beztroskie życie, bo każdy ma w życiu problemy. Każdy z nas przez wiele rzeczy w życiu przeszedł. To jednak właściwe podejście do życia sprawiło, że dożyła pani tak pięknego wieku. To wszystko napawa dumą, dlatego gratuluję jubileuszu i życzę kolejnych lat w zdrowiu, bo zdrowie jest najważniejsze - powiedział burmistrz boreckiej gminy.
Przedstawiciele boreckiego magistratu obdarowali panią Leokadię kwiatami, wręczyli także prezent i list gratulacyjny. Burmistrz zaznaczył, że tak długie życie na pewno jest skarbnicą doświadczeń dla kilku pokoleń, a szczególnie dla najbliższych.
- 100 lat życia to piękny wiek, nacechowany szczególną wartością, którą tworzyły lata doświadczeń, naznaczone blaskiem i cieniem codziennego życia. Niewielu z nas los pozwala dożyć tak szacownego wieku. 100 lat to czas dla większości z nas nieosiągalny. (...) Dane było pani przeżyć cały wiek naszej polskiej historii, doświadczyć trudów i radości z nią związanych (...). Jubileusz jest szczególnym powodem dumy mieszkańców i władz samorządowych gminy Borek Wielkopolski - przekazał stulatce Marek Rożek w liście gratulacyjnym.
Jubilatce wizytę złożyła również przedstawicielka Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, która wręczyła kwiaty, składając serdeczne gratulacje i życzenia urodzinowe
- Oczywiście to lepsze wynagrodzenie przywiozłam - powiedziała półżartem Agnieszka Klupś.
Rodzina przygotowała dla niecodziennych gości pyszny tort. Wspólnie wzniesiono również toast za zdrowie jubilatki.
Leokadia Wawrzyniak, z domu Pietrowiak urodziła się w Czersku - to miasto położone w powiecie chojnickim, w południowej części województwa pomorskiego.
Za mąż za Józefa Wawrzyniaka wyszła już w Wielkopolsce, w 1947 roku. Po ślubie osiedliła się w domu rodzinnym męża. Wspólnie wychowali troje dzieci: dwie córki i syna. Doczekała się pięciorga wnucząt i siedmiorga prawnucząt.
I na tym moglibyśmy zakończyć przedstawianie szanowanej przez społeczność Leonowa i bardzo kochanej przez najbliższych stulatki. Ale ukrycie ciekawej historii życia pani Leokadii, o której można by książkę napisać, byłoby nie w porządku wobec rodziny i niej samej.
Kilka faktów z życia Leokadii Wawrzyniak
W okolicy Chojnic, w Borach Tucholskich pani Leokadia mieszkała jako mała dziewczynka i nastolatka.
- Na początku lat 30. XX wieku wraz z rodzicami przeprowadziła się do Wielkopolski. Rodzina zamieszkała w miejscowości Poręba (pow. jarociński - przyp. red). Po wybuchu II wojny światowej, w wieku 16 lat rozpoczęła pracę w niemieckim gospodarstwie. Nie było tam źle, mama bardzo chwaliła pracodawcę - opowiada Wanda Filipowiak, jedna z córek pani Leokadii.
Przy okazji uczyła się języka niemieckiego. Sporo czytała, nie tylko w czasach młodości czy w okresie II wojny światowej. Najbliżsi stulatki mówią, że pani Leokadia książki wręcz pochłaniała. Z tą pasją zerwała dopiero dwa lata temu, ze względu na kłopoty z koncentracją - w wieku 100 lat niełatwo się skupić, a niewielkie kłopoty z pamięcią są usprawiedliwione.
- Mama wciąż ćwiczyła ładne pismo. Opowiadała, że zazdrościła wszystkim, którzy czytelnie, ładnie piszą, bo ona sama gryzmoliła. Nigdy jednak tego nie wyćwiczyła - mówi półżartem pani Wanda.
Do Leonowa przeprowadziła się po wyjściu za mąż. O tym, jak państwo Wawrzyniak się poznali, można napisać romatyczne opowiadanie. Narzeczony, a później mąż pani Leokadii adorował jej koleżankę, gdyż przyciągał ich do siebie taniec.
- Tata bardzo lubił tańczyć, a mama raczej nie, stroniła od tego. Koleżanka pewnego dnia chciała pochwalić się swoim chłopakiem i zaprosiła do siebie przyjaciółkę. I od tego czasu tata zainteresował się mamą - mówi jedna z córek.
Być może przyjaciółki pogniewały się o adoratra, ale nie na długo. Koleżanka nie została bowiem sama. Oboje - pani Leokadia i jej mąż wyswatali ją z dobrym przyjacielem, który również nazywał się Wawrzyniak, jednak panowie nie byli spokrewnieni.
- Dwie koleżanki z Poręby, miały narzeczonych o tym samym nazwisku. Ostatecznie, będąc młodymi małżonkami, zamieszkali w tej samej miejscowości - w Leonowie - uzupełnia córka stulatki.
Wnuczka zachwycona babcią Leokadią
Jedna z wnuczek stulatki, Wioletta zwraca uwagę, że babcia zawsze była i jest elegancką kobietą. Nigdy nie wkładała chustki na głowę, a taki był zwyczaj w II połowie XX w. Pamięta, że na rękach nosiła mufki.
- Do dziś zachwycam się babcią. Ma zdrowe, mocne włosy i skórę nastolatki. To przeczy wszelkim teoriom, że do pielęgnacji urody doskonałe są zabiegi kosmetyczne, SPA. Babcia nigdy nie używała kremów, żadnych. Nie potrzebowała. Zawsze powtarzała „jak człowiek jest zdrowy i mu wszystko dobrze funkcjonuje, to żadnego kremu nie potrzebuje”. Do pielegnacji wystarczyły "kosmetyki" naturalne, woda ze studni czy deszczówka - opowiada o urodzie babci, jako największym kapitale każdej kobiety.
Pani Leokadia zamieszkała w rodzinnym domu męża, jako jedyna kobieta. Pan Józef miał siedmiu braci. W domu był też schorowany teść.
- W tamtych czasach podział ról w ognisku domowym był bardzo sztywny - kobieta powinna gotować, zadbać o męża, wypełniać obowiązki, oprać, wyprasować. Pamiętam babcię, jak pracowała, cały czas była w ruchu, w ciągu dnia nie miała czasu na chwilę odpoczynku. Czytała w nocy - uzupełnia opowieść wnuczka.
Oczytanie swojej mamy, pasję i wiedzę, jaką posiadała, wykorzystywały dzieci, szczególnie syn - w szkole podstawowej. Jak wspominają najbliżsi - przynosił do domu lektury, mama czytała, a później mu streszczała. Dzięki temu lekturę miał "zaliczoną".
Kobieta nowoczesna - nie tylko mentalnie
Wioletta zapewnia, że babcia jest osobą uczciwą, dobrze zorganizowaną, zaradną, ale jednocześnie nowocześnie myślącą. Pod tym względem wyprzedzała swoich rówieśników. Nie można o niej powiedzieć, że jest osobą konserwatywną, a raczej przeciwnie - była otwarta na wszelkie zmiany społeczne.
- Mimo, że nie jest osobą specjalnie wykształconą, w latach powojennych nie było czasu na naukę, nie każdego było też stać na edukację. Ale jest bardzo inteligentna i jestem pewna, że byłaby w czasach młodości jedną z lepszych studentek. Mogłaby mentalny kaganek oświaty wnosić, nie tylko w latach 40., 50., czy 70. ubiegłego wieku, gdyż nawet dziś z pewnością przyczyniłaby się do podnoszenia wiedzy i zmiany sposobu myślenia społeczeństwa w wielu dziedzinach - zapewnia wnuczka pani Leokadii.
Kiedy teść podczas choroby potrzebował pomocy i stałej opieki, nauczyła się wykonywać zastrzyki - za pozwoleniem od lekarza. Wieść szybko rozeszła się po wsi i praktykę prowadziła również później, pomagając sąsiadom w potrzebie.
Był czas, kiedy pod opiekę wzięła krewnego męża. Najbliższa rodzina wyrzekła się go ponieważ, po skończeniu odpowiednich studiów, nie przyjął święceń kapłańskich i zrezygnował z seminarium. Zrobił to świadomie, po rozmowie z przełożonymi uznał, że ta posługa nie jest dla niego. W latach 60. czy 70. XX w. takie postępowanie nie było dobrze widziane, a dla rodziny był to wstyd. Ale nie dla pani Leokadii, która zajęła się kuzynem męża, nie zwracając uwagi na opinię społeczeństwa.
Dobra, życzliwa, pogodna pani Leokadia
Pani Leokadia żyje zgodnie ze swoim sumieniem, według własnych zasad - kiedy była pewna, że dobrze robi, nie przejmowała się tym, co ludzie powiedzą.
- Ma dobre serce, jest i zawsze była wyrozumiała, chętna do pomocy. To twarda kobieta nie pamiętam, żeby kiedykolwiek płakała - wspomina wnuczka stulatki.
Samodzielna jest do dziś. Nawet córki zazdroszczą jej dobrej kondycji fizycznej. Słodycze wciąż lubi, chociaż bez przesady. Stulatką opiekuje się najstarsza córka, Jadwiga.
- Mamę cenię za miłość, jaką nas obdarzała, bez wyjątku. Zawsze była opiekuńcza. Dbała o nas, o swoje wnuki. Dobra, życzliwa kobieta - mówi dziś o swojej mamie.
W związku dominował pan Józef, mąż Leokadii, ktory przez wiele lat był sołtysem Leonowa.
- Głośny, zajęty obowiązkami, często wybywał z domu. Uchodził za rządzącego w rodzinie, ale nie zdawał sobie sprawy, że ostatnie zdanie zawsze należało do mamy - wspomina dziś jedna z córek.
Wnuczka Wioletta babcię podziwia najbardziej za optymistyczne nastawienie do życia oraz za to, że cały czas zachowywała harmonię.
- Była zapracowaną kobietą, ale tak zorganizowaną, że potrafiła znaleźć czas dla siebie. Wie, czego się trzymać. W dzisiejszych czasach dla mnie jest to sukces - nigdy nie słyszałam, żeby czegoś w życiu się bała - mówi wnuczka.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.