reklama

Kto z księdzem zadziera, bez księdza umiera

Opublikowano:
Autor:

Kto z księdzem zadziera, bez księdza umiera - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 25/2016 Życia Gostynia

Mieszkanka Skoraszewic uznała, że przebrała się miara. Mówi, że od lat ksiądz proboszcz tamtejszej parafii traktuje ją nie tak, jak powinien. Przedstawia zarzuty: wysoka opłata za pogrzeb matki, ominięcie jej mieszkania podczas tegorocznej kolędy, a także atak słowny na jej córkę. - On mi pluje do gęby, ja się dławię jego ślinami. Tak się czuję. Słyszę komentarze po Skoraszewicach: „Daj spokój z nim nie wygrasz, on ma taką władzę, wtyki ma. Ja mam się dać tak poniżać przez osobę duchowną? Co ja takiego zrobiłam w tym życiu? – pyta Elżbieta Kempa.

Nie odprawię mszy za twoją matkę

Parafia w Skoraszewicach należy do najmniejszych w Archidiecezji Poznańskiej. Obejmuje tylko jedną wioskę, liczącą trochę ponad 500 osób. Od 24 lat proboszczem jest tam ksiądz kanonik Wiesław Wittig. Właśnie do jego pracy duszpasterskiej wiele uwag ma parafianka. Jak opowiada kobieta wszystko zaczęło się 6 lat temu, kiedy zmarła jej mama. Za organizację pogrzebu ksiądz wziął 1 200 złotych. - Oprócz tego dałam na potrzeby kościoła. Usługa kościelna mnie wtedy uczyniła 1 950 zł. Zapytałam dlaczego tyle? Nasz ksiądz stwierdził, że ma prawo zabrać 20 procent zasiłku pogrzebowego. Wymachiwał mi kartką przed nosem. Z ciekawości zadzwoniłam do dziekana, pytałam czy jest takie prawo, żeby za pogrzeb zapłacić 1 200 złotych? Słyszałam w słuchawce, że aż ślinę połknął i pytał się skąd jestem – opowiada Elżbieta Kempa. Wtedy nie powiedziała z jakiej parafii dzwoni, ale jak twierdzi, ksiądz z którym rozmawiała wezwał proboszczów i spytał, ile biorą za pogrzeb? – I wtedy się wydało, że chodzi o Skoraszewice. Przyszła niedziela, szykowałam się do kościoła, kiedy zadzwoniła koleżanka i powiedziała, że ksiądz robi wojnę o to, że zadzwoniłam do dziekana. Widziałam, że w trakcie mszy krzywo na mnie patrzy. Po mszy powiedział, że miał prawo wziąć tyle za pogrzeb. Miałam odwagę i spytałam, „to dlaczego inni księża tyle nie biorą?”. A on na to: „nie mam obowiązku ci na to odpowiadać” i po chwili dodał „Zemszczę się, nie odprawię żadnej mszy za twoją matkę”. Tak się darł w kościele. Ludzie wtedy byli i patrzyli raz na mnie raz na niego. Gdyby wtedy ktoś mnie poparł, ale zostałam sama – stwierdza kobieta. Zdecydowała się pojechać do dziekana i opowiedzieć wszystko. – Moja mama urodziła się w Skoraszewicach, on przyszedł i powie, że mszy za nią nie odprawi? Dziekan powiedział mi, że mam się nie martwić, wszystko będzie dobrze. I rzeczywiście, msze odprawił, córka była u bierzmowania. Ale ja widziałam, że nasz ksiądz nie może ścierpieć tego, że mu tak zrobiłam – przyznaje Elżbieta Kempa.

Rzadko nas widzi w kościele

Minęły cztery lata. Jak opowiada parafianka pokłóciła się z księdzem na kolędzie. – Powiedział do córki, że jak przyjdzie po ślub, to jej go nie da, bo rzadko nas widzi w kościele. A ja na to, że Pan Bóg jest wszędzie. Ale dla niego tylko się liczy chodzenie do kościoła w Skoraszewicach. Powiedziałam mu, że skoro nie da ślubu, to będą siedzieć bez – wspomina Elżbieta Kempa. W styczniu 2016 roku parafianka czekała aż proboszcz odwiedzi ją z kolędą. – Stałam w otwartych drzwiach. Wychodził od sąsiadki, spojrzał na mnie i z wielką złością powiedział, że do mnie nie idzie, bo nie ma ze mną o czym rozmawiać. Poczekałam aż zejdzie od sąsiadów i spytałam, co takiego zrobiłam, że nie zasługuję na kolędę. Powiedział, że rzadko chodzę do kościoła. Powiedziałam, że dziwię się, bo inni tez rzadko chodzą, a ksiądz ich odwiedza, a poza tym Pan Bóg jest wszędzie. „Skoro pani tak sądzi. Jak pani zacznie chodzić do kościoła, to ja przyjdę na kolędę. Szczęść Boże” i poleciał – mówi kobieta. Parafianka znowu pojechała na skargę do dziekana. – Czułam się jak trędowata, bo Skoraszewice to mała wioska. Oczywiście ludzie twierdzili, że „źle zrobił, że do ciebie nie przyszedł na kolędę”. Ale nikt mu tego nie powie w oczy i on myśli, że może mnie atakować – przyznaje Elżbieta Kempa. Dziekan wysłał do niej na kolędę innego księdza, ten jednak rozmawiał z proboszczem i podobno z przerażeniem zadzwonił do kobiety, że jednak nie przyjedzie. – Czułam, że nasz zadzwonił i mu zabronił – mówi parafianka. Ponownie zadzwoniła do dekanatu i kolędę wreszcie miała. Przyznaje, że od tego czasu „był spokój”, aż do zdarzenia sprzed kilku tygodni.

Nie będziesz miała życia w Skoraszewicach

Była w pracy, kiedy zadzwoniła do niej zdenerwowana 18-letnia córka. – Mówi, „mama przed chwilą ksiądz mnie zaatakował” – relacjonuje Elżbieta Kempa. Dziewczyna czekała przed sklepem na kolegę, z którym dojeżdża do szkoły. Podjechał proboszcz. Jak twierdzi, nie zdążyła powiedzieć „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. - A on do niej: „Nawet nie umiesz powiedzieć „Niech będzie pochwalony”? Pożałujesz. Powiedz swojej matce, że chodzi na cmentarz podlewać kwiaty, a nie płaci za wodę”. A kto u nas płaci? – zastanawia się Elżbieta Kempa. Tłumaczy, że jej córka leczy się u psychologa. Dzień przed konfrontacją z księdzem była na wizycie. – A we wtorek atak księdza. To jest wyrzucanie moich pieniędzy na lekarzy. Byłam w pracy roztrzęsiona, myślałam o tym, jak ona się czuje. Szkoda, że na mnie to nie trafiło, bo jestem twardsza, ja bym mu swoje powiedziała – przyznaje matka. Zdecydowała się opisać sprawę w naszym tygodniku, choć wie, że musi być gotowa na krytykę i proboszcza, i sąsiadów. Zaznacza, że nie tylko jej rodzina jest w ten sposób traktowana. – Wiem, że znowu do mnie nie przyjdzie na kolędę. U sąsiadów, co nie chodzą do kościoła był, bo tam, gdzie jest kasa chodzi. Jest dużo rodzin skłóconych z naszym księdzem. On jest u nas długo. Przez te lata wydarzyło się wiele rzeczy u innych – ślubów nie dał, na kolędę też nie przychodził. Wszyscy się boją, nie wiem czego. Wczoraj jedna osoba mi powiedziała: „Nie będziesz miała życia w Skoraszewicach, jak go opiszesz”. Jego ludzie tutaj mają za króla. Jeszcze trochę, to będą padać, jak przejedzie samochodem – mówi Elżbieta Kempa. Dodaje, że boli ją to, jak traktuje ją proboszcz. Przyznaje, że nie chodzi do kościoła co niedzielę, ale udziela się, jako parafianka, tak jak wcześniej jej mama. Bombki wykonane przez panią Elżbietę do dziś są wieszane na choinkach w czasie Bożego Narodzenia. Ubierała ołtarz na Boże Ciało i szła w procesji. – Ksiądz nie liczy takiej pomocy. Tylko, kiedy pieniądze się daje ludzi szanuje, a ci co nie dają, są zerem. Kiedy w Boże Ciało słuchałam kazania: że przyjaźń jest najważniejsza, a on sam, co robi, jako osoba duchowna? Mamy Rok Miłosierdzia, a gdzie to miłosierdzie z jego strony? – pyta mieszkanka Skoraszewic. – W Krobi go tak chwalą, że taki fajny, pomaga tam. A tu jest panem i władcą. Mówi do nas: „Nie piszcie donosów do kurii, bo ja mam takie wtyki, że mi nic nie zrobicie. Ja o was wszystko wiem, kto z kim śpi, kto ma ile pieniędzy” – wylicza Elżbieta Kempa. Z drugiej jednak strony chwali proboszcza za to, jak dba o kościół, cmentarz i parafię. – Ale niech nas równo traktuje – dodaje. Jak mówi, nie jest łakoma i sama daje trochę grosza na kościół. W Boże Narodzenie włożyła do koperty 100 zł i podpisała się imieniem i nazwiskiem. – To ładnie mi się wtedy kłaniał przez miesiąc. Mam wrażenie, że ludzi owinął sobie tutaj wkoło palca, bo za chwilę ktoś będzie miał komunię, bierzmowanie, ślub – mówi kobieta, która ma żal do społeczności, że jej nie popiera. Przyznaje, że nie składała się na granit na podłogę kościoła – po 400 złotych od rodziny. Wspomina, że kiedyś wyciągnęła rękę do proboszcza. – Pytałam, jak długo ta nienawiść będzie między nami. Podaliśmy sobie ręce i dwa lata był spokój. Nie może być tak, że my się boimy księdza. Chcę, żeby mi dał święty spokój – podkreśla kobieta.

Kto się boi księdza?

Koleżanka pani Elżbiety, która pragnie zachować anonimowość twierdzi, że postępowanie księdza jest nie na miejscu. – Czy ktoś chodzi do kościoła, czy nie to jego prywatna sprawa, nie żyjemy w czasach komuny. Powinien ich słowem i czynem przekonać do kościoła. U tylu ludzi na kolędzie nie był. Tu się go ludzie boją. Tak nie powinno być, że się boją iść do kościoła, albo siedzieć tam z bijącym sercem, bo mi zaraz coś powie. On jest taki, że nie powie nazwiskiem, ale tak, że wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Starsi żyją z nim dobrze, a młodzi, co mają swoje zdanie, nie powiedzą nic, bo się boją. Jego zdanie jest z ambony takie: „kto z księdzem zadziera, bez księdza umiera” – mówi. Kobiety sugerują, że proboszcz, kiedy udam się do niego na rozmowę, raczej zamknie mi drzwi przed nosem. W Skoraszewicach pytam kilku mieszkańców o relacje z proboszczem. Twierdzą, że nie mają żadnych problemów. – Jak ktoś nie chce dawać pieniędzy, to niech nie daje. A my dajemy, bo widzimy, ile ksiądz robi. Wymaga, żeby chodzić do kościoła, ale przecież to jest oczywiste – mówią. Dowiaduję się także, że rodzina pani Kempy nie była jedyną, którą proboszcz ominął podczas kolędy. – Ale to są sprawy między duchownym, a parafianami – stwierdzają. Czy boją się swojego proboszcza? – A dlaczego miałbym się bać? – pada odpowiedź. Wypowiadać nie chce się również sołtys wsi Witold Turbański. Jak mówi, z racji swojej funkcji nie może komentować takich sytuacji, bo za dużo wie o stronach. Dodaje, że nie boi się ani księdza, ani mieszkanki. – Niech pani spyta ludzi, kto się boi? – stwierdza.

Nie wypowiem się o parafiance

Ksiądz Wiesław Wittig zaprosił nas na probostwo. Potwierdził, że sytuacje opisane przez parafiankę miały miejsce. Twierdził, że ma swoje powody, aby nie odwiedzać jej podczas kolędy i mówił jej o tym przez dwa poprzednie lata. Chodzi o to, że kobieta nie chodzi do kościoła i nie dba o to, aby chodziły do niego dzieci. Ksiądz jednak nie chciał mówić o problemach kobiety, ponieważ obowiązuje go tajemnica i na temat parafian się nie wypowiada. Zauważył, że parafianie mają zobowiązania wobec swojego kościoła. W pierwszej chwili proboszcz nie chciał, aby cytować go w gazecie. Jednak po zastanowieniu się zmienił zdanie. – Była parafianka Skoraszewic pani Elżbieta Kempa pożaliła się na księdza proboszcza w pewnych sprawach duszpasterskich i w prowadzeniu parafii. Omówiliśmy wszystkie kwestie, które pani Kempa przedstawiła, jako zastrzeżenia. Jednak za księdzem proboszczem stoi prawo. Na temat życia osobistego pani Kempy nie wypowiem się ani słowem i też na jej temat, jako parafianki – mówił proboszcz. Ksiądz kanonik dodał, że jest właśnie po wizytacji biskupa Grzegorza Balcerka. – Moi przełożeni nie stwierdzili żadnych zaniedbań duszpasterskich, ani ekonomicznych – wyjaśnił ks. kanonik Wiesław Wittig. Na dowód przedstawił dekret z wizytacji. – Podczas tych spotkań wielokrotnie przekonywałem się o dużym zaangażowaniu wiernych i ich związku z parafią i kościołem parafialnym. Świadczy on o żywej wierze parafian, a także o gorliwości duszpasterskiej księdza proboszcza – napisał biskup. Podkreślił, że cieszy wysoki procent religijności mieszkańców wyrażający się dużą liczbą osób uczestniczących w niedzielnej Mszy św., a parafian cechuje przywiązanie do ziemi rodzinnej i do Kościoła. – Wizytacja dała mi możliwość dostrzeżenia troski parafian pod przewodnictwem księdza kanonika o piękno kościoła, jego otoczenia oraz cmentarza parafialnego. Dlatego dziękuję za podejmowane inicjatywy materialne, które zostały przeprowadzone od ostatniej wizytacji - napisał biskup. Między innymi w kościele parafialnym zamontowano podwójne okna, założono nowe drzwi wejściowe, położono granitową posadzkę, przeprowadzono renowację ławek, wymieniono instalację elektryczną w prezbiterium. Przeprowadzono renowację wieży kościoła wraz z wymianą belek konstrukcyjnych oraz zainstalowano nową instalację odgromową. Na probostwie wymieniono okna i drzwi wejściowe oraz wykonano nową elewację zewnętrzną. – Wszystkie te prace wykonano z wielkim poświeceniem. Tym bardzo pragnę księdzu kanonikowi, jak i wszystkim parafianom bardzo podziękować – Bóg zapłać – zapisał biskup.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo