- Jestem co prawda zdziwiony nieobecnością niektórych radnych, którzy bardzo zabiegali o to dzisiejsze spotkanie. Ale to ich strata - powiedział Robert Marcinkowski, starosta gostyński witając obecnych.
Była zgoda na prace na obszarze zabytku, nie było archeologa
- Mieliśmy zgodę od wojewódzkiego konserwatora zabytków już na etapie projektu, na prowadzenie prac na obszarze historycznego zespołu budowlanego wpisanego do rejestru zabytków. Natomiast nie mieliśmy pozwolenia na prowadzenie badań archeologicznych, nie wykazaliśmy we wniosku, kto będzie archeologiem, gdyż nie był jeszcze wybrany. To zleciliśmy wykonawcy - chodziło o uzyskanie w imieniu powiatu gostyńskiego zgody na prowadzenie badań archeologicznych. Otrzymaliśmy ją 13 czerwca - wyjaśniał inspektor nadzoru budowlanego.
Prace na parkingu rozpoczęto po uprawomocnieniu się tej decyzji, czyli 27 czerwca. Już przed 3 lipca, kiedy robotnicy ściągali humus przed figurą św. Filipa Neri (patrząc od ul. Czereśniowej), pokazały się kamienne fundamenty, cztery kamienne postumenty.
- Najpierw podejrzewaliśmy, że była tam dzwonnica (...) W kolejnym etapie przesuwaliśmy się w stronę budynku bazyliki. Zaczęły się odkrywać kamienne fundamenty. Archeolog z ramienia wykonawcy - Mikołaj Nowakowski powiadomił o tym wojewódzkiego konserwatora zabytków - leszczyńską delegaturę. I już 3 lipca mieliśmy kontrolę z urzędu - relacjonował Krzysztow Nawrocki.
Po oględzinach terenu znaleziska konserwator zabytków wstrzymał prace firmy, która przebudowuje parking przed klasztorem. Można było budować jedynie kanalizację deszczową. 19 lipca odbyła się kontrola z ramienia wojewódzkiego konserwatora zabytków. W grupie, która przybyła na Świętą Górę znaleźli się między innymi rzeczoznawca z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego - zastępca dyrektora muzeum archeologicznego w Poznaniu oraz Marta Świtoń, kierownik wydziału ds. zabytków archeologicznych z Poznania.
W jaki sposob zabezpieczyć znalezisko?
Po oględzinach kontrolnych ustalono, w jaki sposób można zabezpieczyć znalezisko. Komisja orzekła, że należy wykonać kwerendę - czyli zebrać wszystkie informacje, wzmianki dotyczące Świętej Góry, a szczególnie miejsca, na którym odkryto relikty.Na zlecenie kwerendę wykonał doktor ks. Henryk Brzozowski z klasztoru filipinów, przekazał ją archeologowi Marcinowi Nowakowskiemu, który miał pieczę nad przedsięwzięciem. Dodatkowo zlecone zostały też badania, które wykonali archeolodzy z pracowni M. Nowakowskiego i całą dokumentację łącznie z kwerendą 7 sierpnia przesłano mailem do Poznania, za to w postaci papierowej została ona przedstawiona w Lesznie, w delegaturze WUOZ (Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków).
- Do dziś nie mamy informacji od wielkopolskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. Do nas przyszło tylko pismo z decyzją, że mamy wstrzymane roboty. Konserwator wojewódzki zwrócił się do Narodowego Instytutu Dziedzictwa (NID) o wydanie niezależnej opinii konserwatorskiej na temat zbadanych tutaj reliktów. Wciąż czekamy na jakąkolwiek odpowiedź, co możemy dalej robić lub w jaki sposób mamy znalezisko wyeksponować czy też zabezpieczyć. Tego nie wiemy - wyjaśniał obecnym na spotkaniu inspektor nadzoru budowlanego.
Zdradził, że ma nieoficjalne informacje od M. Nowakowskiego, kierującego badaniami archeologicznymi, że niezależna opinia konserwatorska NID jest w trakcie przygotowywania. Inspektor podkreślił również, że na miejscu wyeksponowanych pozostałości (przypuszczalnie zespołu klasztornego) wykonano wszelkie badania, jakich zażądała konserwatorka na tym etapie prac archeologicznych.
"W jednym miejscu leży kupa gruzów"
Póki co pozostałości obiektu, zinwentaryzowane przez archeologa, są wyeksponowane na terenie o powierzchni 30 na 30 metrów.
- Widać pozostałości kamiennych fundamentów, które nie wychodzą głębiej niż w tej chwili jest to wyeksponowane. Kamienie są poukładane na głębokość 30-40 cm. Pod spodem nic już nie ma. W jednym miejscu leży kupa gruzów - być może jest to coś więcej - podkreślał Krzysztof Nawrocki.
Wspomniał też o 4 fundamentach, które przypuszczalnie pozostały po dzwonnicy stojącej przed laty na terenie parkingu. Oprócz tego znaleziono też ponad 50 monet, z których większość, jak informował nadzorca budowlany, są to tzw. abisynki.
- Według rzeczoznawcy z ministerstwa kultury, który obraca się w kręgu archeologów, one nie mają żadnego znaczenia. Mówią, że takich monet, które nie mają wartości historycznej, można znaleźć wiele. Jedna moneta była bardziej wartościowa. Żadnych szczątków nie było - relacjonował Krzysztof Nawrocki.
Okazało się, że po oględzinach znaleziska przez komisję, rozmawiano wstępnie z fachowcami, w jaki sposób należy postąpić ze znalezionymi reliktami. Założenia były takie, by to zabezpieczyć, zasypując piaskiem, położyć na to włókninę i wykonać warstwy konstrukcyjne nawierzchni parkingu. Tych ustaleń nie potwierdzono, mimo tego inspektor nadzoru budowlanego szukał kontaktu do firmy, specjalisty który posiada odpowiednie uprawnienia do prowadzenia tego typu zabezpieczenia i sporządzenia odpowiedniej dokumentacji.
- Wszystko wisi w powietrzu, jest nierozstrzygnięte, mimo naszych nacisków w leszczyńskiej delegaturze. Myślę, że dopóki z NID-u konserwator nie otrzyma niezależnej opinii, to nie zapadnie żadna decyzja - podsumował swoje przypuszcenia inspektor nadzoru budowlanego.
Apelował o spokój i cierpliwość
Podczas spotkania głos zabrał ks. Jakub Przybylski, członek Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri, ekonom wspólnoty, który od 17 lat zajmuje się problematyką konserwatorską Świętej Góry.
- Nie ośmieliłbym się powiedzieć co zostało ujawnione, jeśli chodzi o te relikty archeologiczne. Nie wiem skąd inni mogą z całą pewnością wiedzieć - zastanawiał się. - Apelowałbym tylko do wszystkich o zachowanie spokoju w imię troski o to dziedzictwo. Cierpliwie poczekajmy na rozstrzygnięcia i do nich się po prostu będziemy stosować - powiedział ks. Przybylski.
Przyznał, że poczuł się dotknięty i jest zbulwersowany informacją archeologa, skierowaną do mediów, że wykonawca ma wrócić na plac budowy w ciągu dwóch tygodni.
- To jest konfabulacja, że to było uzgodnione na przykład z księżmi czy kimkolwiek innym. Byłem na tym spotkaniu [podczas wizytacji komisji konserwatorskiej - przyp. red.] i nie było żadnych ustaleń. Moje doświadczenie mówi, że dla zadań konserwatorskich i archeologicznych, dystans czasowy miesiąca, pół roku to jest rzecz oczywista - wskazywał ks. Przybylski COr.
Podobnie, jak starosta gostyński, który powtarzał to kilka razy, również filipini liczyli, że na spotkaniu pojawią się przedstawiciele społecznego komitetu, zabiegający o zachowanie znaleziska i gruntowne jego przebadanie.
- Żałuję, że nie ma tutaj tych państwa, którzy chcieli coś usłyszeć, może zadać pytania, zwłaszcza w wątku związanym właśnie z parkingiem. Jakkolwiek myślę, że są też zainteresowani generalnie dziedzictwem jako całością. (...) Mamy na Świętej Górze ponad 500 obiektów zabytkowych ruchomych. Są w bardzo różnym stanie. Liczyłem, że członkowie komitetu również będą chcieli się zaangażować w to wielkie nasze dziedzictwo, na przykład będą się przyczyniali z takim samym zaangażowaniem i determinacją do ratowania bazyliki, która aktualnie zacieka i czeka nas bardzo kosztowna wymiana blachy na kaplicach - mówił ks. Jakub Przybylski.
Podkreślił z entuzjazmem, że 17 lat czeka na zaangażowanie społeczne i ma nadzieję, że Święta Góra będzie nie tylko znanym na całą Polskę pomnikiem historii, ale będzie wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
- Jeżeli byłyby jakieś pytania dotyczące meritum tego postępowania i samego projektu, to chętnie na nie odpowiem osobom, które są żywo zainteresowane. Chętnie też przedstawię inną problematykę związaną z tym miejscem - mówił ks. Jakub Przybylski COr.
Członkowie komitetu ds. ochrony zabytków zaproszeni czy nie?
Podczas dyskusji padło również pytanie, czy członkowie społecznego komitetu w ogóle zostali zaproszeni na spotkanie dotyczące inwestycji.
- Marcin Krawiec był pierwszy na liście podpisany pod petycją. Jest wiceprzewodniczącym rady powiatu i uważam, że to było naturalne. Poza tym w imieniu komitetu o spotkanie zabiegał inny radny - Sebastian Czwojda i przekazał im taką informację - odpowiedział starosta Robert Marcinkowski.
Z kolei członkowie komitetu obywatelskiego, pytani dlaczego byli nieobecni na spotkaniu, poświęconym sprawie, którą są zainteresowani, odpowiadali zgodnie:
- Nie zostaliśmy zaproszeni.
Wiceprzewodniczący Rady Powiatu Gostyńskiego również zareagował tłumacząc, że nie poczuwał się do zapraszania pozostałych członków komitetu społecznego.
- Dostałem mailem zaproszenie na spotkanie w sprawie kompleksowego połączenia dróg, jak wszyscy radni. Nie było adnotacji ani uwagi, abym kogokolwiek w imieniu starosty miał zaprosić. Myślę, że rolą organizatora jest kierowanie zaproszeń do konkretnych osób lub grup - powiedział Marcin Krawiec.
Mamy gwarancję Wielkopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, że petycja komitetu społecznego nie wpłynie na wydłużenie terminu wydawania decyzji co do dalszego losu odkrytych pozostałości.
- Chcemy wykonać analizę w prawidłowy sposób. Znalezisko jest na pewno cenne i nietypowe (...). Niecodziennie mierzymy się z takimi problemami, należy podejść do tego z rozwagą i zastanowić się, czy są konieczne dodatkowe badania, a jeśli tak, to kto miałby je sfinansować i w jakim zakresie - podkreśla Jolanta Goszczyńska, woewódzki konserwator zabytków.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.