O ataku terrorystycznym na plażowiczów w Sousse, mieście położonym na wybrzeżu Tunezji dowiedzieliśmy się w piątkowe popołudnie. Media – na podstawie bieżących informacji ministerstwa zdrowia podawały, że nie żyje co najmniej 39 osób. Wśród nich mieli być cudzoziemcy – Brytyjczycy, Irlandczycy Norwegowie. Nie mówiło się o Polakach. – (...) Rzecznik polskiego MSZ Marcin Wojciechowski poinformował, że wśród poszkodowanych nie ma obywateli polskich, którzy wyjechali do Tunezji z polskimi biurami podróży – uspokajały ogólnokrajowe media.
Zamachy terrorystyczne których dokonali ekstremiści, miały miejsce także we Francji i Kuwejcie. W Tunezji turystów na plaży zaatakował uzbrojony mężczyzna. Kiedy wieści na ten temat się rozeszły, gostyniacy, których znajomi czy krewni przebywali akurat w tym kraju na wczasach, chwytali za telefony. Zapewnienia, że są bezpieczni, chcieli usłyszeć bezpośrednio od najbliższych.
Joanna i Rafał Szafraniak z Gostynia byli w Sousse, w tunezyjskim kurorcie, kiedy doszło do zamachu terrorystycznego. Ich hotel znajdował się kilka kilometrów od miejsca zdarzenia. Jak wyglądał ten dzień? Jak zareagowali? - Do Tunezji polecieliśmy 18 czerwca, nasz pobyt trwał do 28 czerwca. Byliśmy w miejscowości Sousse, tam gdzie doszło do nieszczęsnego zamachu. O nim dowiedzieliśmy się między godz. 13 a 14, na plaży. Wtedy z całą rodziną jedliśmy lunch - opowiada Rafał Szafraniak. Zapewnia, że dookoła panował spokój, nie było słychać, żadnych odgłosów strzelaniny czy wybuchów. Ich uwagę zwróciła grupa turystów, spoglądających w kierunku innego hotelu, ale nie mieli pojęcia, co się stało. Helikoptery, które po 15 minutach pojawiły się na niebie, a także łódź straży przybrzeżnej, pływająca niedaleko plaży, wzbudzały raczej zainteresowanie, niż strach.
O zamachu w hotelu, oddalonym o kilka kilometrów od kurortu, w którym wypoczywali, państwo Szafraniak dowiedzieli się od polskiego turysty. Twierdzą, że początkowo nie było powodów do paniki. Przed hotelem, w którym przebywali gostyniacy, panował spokój. - Turyści z innych państw dowiadywali się o zamachu pocztą pantoflową, ludzie uciekali z plaży. Po chwili nie było nikogo - najczęściej udawali się do swoich pokojów, zamykali się tam - opowiadają mieszkańcy Gostynia. Z czasem napięcie narastało. W hotelu nie było internetu, telefony były głuche, nie działała telewizja. Nerwowy był wieczór w hotelu oraz noc z piątku na sobotę. - Niektóre biura podróży ściągały turystów. W głównym holu, przy recepcji, nagle pojawił się tłum ludzi. Wśród wczasowiczów byli mieszkańcy różnych krajów. Najbardziej Słowacy się wystraszyli, Ale panikowali też Francuzi i Brytyjczycy. Turyści z tych krajów najbardziej to przeżywali, ponieważ w kurorcie, na który dokonano zamachu zginęło najwięcej Brytyjczyków – opowiada Rafał Szafraniak.
Więcej czytaj w bieżącym "Życiu Gostynia"