- Założenia i cele na pierwszą rundę były troszkę inne. Życie i boisko jednak faktycznie brutalnie to zweryfikowało. Warto tu zaraz wspomnieć, że przed samym startem rundy nasze szeregi opuścił nas pierwszy bramkarz Marcin Porzucek, zostawiając nas w trudnej sytuacji z jednym zawodnikiem na tej pozycji. Mimo to po pierwszym meczu z GKS-em Krzemieniewo można było dalej myśleć, że nasze plany i założenia pójdą we właściwym kierunku. Dookoła było słychać komentarze, że zapowiedzi Wielkopolanki mogą stać się realne i będziemy liczyć się w walce o awans. Niestety chyba zachłysnęliśmy się tym zwycięstwem i trochę woda sodowa uderzyła do głowy, bo następne mecze w naszym wykonaniu odbiegały od tego pierwszego diametralnie - mówi w wywiadzie dla Życia Gostynia szkoleniowiec Wielkopolanki Szelejewo Dariusz Kaczmarek. Waszą pozycję uratował udany finisz, kiedy to m.in. wygraliście w prestiżowych pojedynkach z Pogorzelą i Piaskami.
Tak, zgadza się, zdobyliśmy "Lwa w Koronie"! Jeśli chodzi o udany finisz w naszym wykonaniu, to był on przede wszystkim wynikiem poprawy sytuacji kadrowej. Poza tym zawodnicy uwierzyli na nowo w swoje możliwości po zwycięstwie nad Sarnowianką. Myślę, że był to taki przełomowy moment dla nas w tej rundzie, bo naprawdę po bardzo ciężkim meczu wywieźliśmy trzy punkty z Sarnowy. Co do meczów derbowych, to wiemy jak to jest. Tutaj nikogo nie trzeba motywować, bo każdy z chłopaków czeka na te właśnie mecze w każdej rundzie. Obydwa pojedynki nie zaczęły się dla nas obiecująco, ale determinacja i ogromne zaangażowanie sprawiły, że wyszliśmy z nich zwycięsko. Dla mnie jako debiutującego trenera zwycięstwa w tych meczach miały chyba największe znaczenie. Debiut trenerski jak już przy tym jesteśmy uważam, że mógł być trochę lepszy.
Pełna wersja wywiadu z trenerem Kaczmarkiem w 49/2014 numerze Życia Gostynia.
(luke)
