reklama

- To on mnie pociągnął wyżej, bo rozwijał się razem ze mną - mówi o swoim ukochanym koniu Wiktoria Andrzejewska.

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW 2018 roku, wtedy 16-letnia Wiktoria Andrzejewska z Krobi wygrała na swoim koniu o wdzięcznym imieniu Speed bardzo prestiżowe zawody jeździeckie Cavaliada w Poznaniu. Nagrodę otrzymała z rąk samego prezydenta Andrzeja Dudy. Tym bardziej trudno uwierzyć, że po ciężkiej kontuzji przygotowania do imprezy rozpoczęła zaledwie dwa miesiące przed zawodami. Dzisiaj przypominamy drogę Wiktorii do tamtego sukcesu.
reklama

Taki tryb życia to dla niej rutyna

Konie interesowały ją od zawsze. Gdyby była dzieckiem, mniej więcej 4-letnim zaczęła jazdę na kucykach, raz w tygodniu rekreacyjnie. Potem było coraz bardziej intensywnie.

– Kupiliśmy pierwszego konia, już pod trenerem i potem drugiego. I zaczęły się prawdziwe treningi – opowiada pani Lidia, mama dziewczyny, dla której

Pasja córki to jedno, ale jak mówi wszystko łączy ciężka praca.

– Sport w sobie fajny i pięknie wygląda, jak się go ogląda z zewnątrz. Ale nikt nie widzi, ile to potrzeba wysiłku z jej strony, wkłada i fizycznego i psychicznego – dodaje.

Wraz z kupnem kolejnych wierzchowców młoda adeptka jeździectwa spędzała na nich coraz więcej czasu. Jeździła 5, 6, a nawet 7 razy w tygodniu, po pięć, sześć koni dziennie.

reklama

Od momentu rozpoczęcia przygody z potomkami Pegaza przechodziła przez różne ośrodki. Najpierw było Centrum Hippiki w Jaszkowie. Później przesiadła się na duże konie w Stadninie Koni w Nieparcie. Po Nieparcie kupiła własnego konia i trafiła do Annopola. Był to jej ostatni przystanek przed miejscem, w którym jeździ do dziś - Klubie Jeździeckim Kietlów. To prawie 50 kilometrów od domu. Same dojazdy do stajni zajmują 1,5 do 2 godzin. Do tego z trzy godziny na torze.

– Często nawet nie wracam do domu, tylko prosty ze szkoły jadę na konie. Kończę koło 21-ej, czasami dużo później. Odrabiam lekcję, kładę się spać i na drugi dzień tak samo – oznajmia młoda mistrzyni.

Taki tryb życia to dla niej rutyna.

reklama

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ

reklama

Raczej trafiłam na konia

Gdy Wiktoria Andrzejewska przechodziła ze swoimi końmi do Kietlowa zaczęła terminować pod skrzydłami trenera Huberta Kierznowskiego. W pewnym momencie miała nawet trzy zwierzęta pod sobą. Ten, którego szczególnie umiłowała uczył się wszystkich tajników jazdy razem z nią.

– Ma na imię Speed i 24 grudnia [2018 roku - przyp. red.] miną cztery lata odkąd jest z nami – opowiada z dumą jego młoda właścicielka.

Jej ulubieniec to 9-letni wałach, kuc E grupy, czyli ma 155 centymetrów w kłębie. Jej drugi koń - równolatek Speeda - Condi ma natomiast około 185 centymetrów. To potężne zwierze, po wpływowym ogierze Contendro II. Różnie je nie tylko wzrost, ale przede wszystkim temperament. Condi jest bardziej doświadczony, chodził już wyższe konkursy, wcześniej pod trenerem 16-latki, jak i innymi doświadczonymi jeźdźcami.

A Speed to wyłącznie „dziecko” Wiktorii. Ona wprowadza swojego ulubieńca we wszystkie konkursy, jakie jeżdżą i tylko ona go dosiada. Gdy zaczynali ze sobą współpracować był zupełnie „surowy”.

– Na pierwszym parkour wchodziliśmy tyłem, bo był tak strasznie płochliwy. To był dramat – wspomina z uśmiechem 16-latka.

Ale zaraz dodaje, że cieszy się, że na niego trafiła, „na konia, który miał w sobie ten talent”.

– To on mnie w sumie pociągnął wyżej, bo rozwijał się razem ze mną. Mimo tego, że mam możliwość jeżdżenia na lepszych koniach, to on nadal daje z siebie wszystko. Z treningu na trening tak naprawdę zaskakuje coraz bardziej, potrafi coraz więcej – mówi nastolatka w siodle. Jazda na mniejszym wałachu to jednak duże wyzwanie.

Z racji tego, że Speed jest kucem musi włożyć we wszystkie skoki dużo więcej siły, precyzji, no i przede wszystkim serca. Na nim każdy błąd, zachwianie w parkourze może kosztować zrzutkę, więc jego prowadzenie wymaga większej dokładności i przemyślenia.

– A Condiemu przychodzi to po prostu z łatwością. Jest dużo silniejszy, po ojcu, więc często mogę sobie pozwolić na nim na dużo więcej, ale za to jest też delikatniejszy– wyjaśnia 16-latka.

Podczas jazdy próbuje poczuć jedność ze swoimi zwierzętami. Bo czasami pomysł człowieka i konia na przejazd diametralnie się różnią. Wtedy muszą dojść do jakiegoś kompromisu, a nie jest to wcale takie proste.

A tu nagle czerwony dywan i wchodzi prezydent. Ale który....

Udział w Cavaliadzie od zawsze był jej marzenie. Żadne inne zawody międzynarodowe nie były dla niej tak ważne, jak zmagania jeźdźców, które narodziły się w Poznaniu w 2010. Są cztery Cavaliady, które składają się na cykl halowych zmagań sportowych Cavaliada Tour. Wiktoria brała udział w imprezie rozgrywanej od 28 listopada do 2 grudnia 2018 roku właśnie w stolicy Wielkopolski.

Od kilku lat jeździła tam oglądać i kibicować z trybun. A w tym roku wystartowała w pierwszych zawodach tej rangi. Pojechała i wygrała, oczywiście na Speedzie, bo Condi tydzień przed zawodami zakończył już swój sezon jeździecki.

Ze swoimi kucem wystartowała w kategorii CSI1* (jednej gwiazdce) w konkursie Małej Rundy do 120 centymetrów. Konkurencję miała potężną. W zależności od dnia startowego nawet 125 par z całego świata. Pierwszego dnia jechała konkurs zwykły, czyli liczył się przejazd w jak najszybszym czasie, bez popełnienia błędu, zrzutki czy nieporozumienia z koniem.

Drugiego dnia miał miejsce konkurs dwufazowy - należy przejechać pierwszą fazę „na czysto”, a kolejną w jak najszybszym czasie i również bezbłędnie. Ostatnia odsłona, trzecia, to ponownie konkurs zwykły.

– Ale do ogólnego wyniku każdy konkurs liczy się osobno. Nie składa się w jeden wspólny wynik, tylko codziennie zbieramy nowe punkty, jakbyśmy mieli czyste konto – tłumaczy młoda mieszkanka Krobi.

Parkour, czyli tor, którym porusza się z koniem układany jest przed konkursem i co więcej za każdym jest inny, codziennie trzeba się go uczyć nowo. Liczba przeszkód zależy od gospodarza toru. Nie ma możliwości wcześniejszego przejazdu, tak jak to robią na przykład kierowcy na torze Formuły 1, aby zapoznać się z jego specyfiką. Zawodnicy mogę, co najwyżej przejść teren przed konkursem, policzyć metry, żeby dowiedzieć m.in., jak jest odległość między przeszkodami, ile koń ma tam zrobić kroków. Ale nic poza tym.

– Wszystko zależy od tego, czy jeździec i koń mają formę. No i potrzebna jest odrobina szczęścia, żeby wygrać. Na szczęście Speed czuł się bardzo dobrze na tych zawodach. Był luźny, odpoczywał sobie pomiędzy startami. Był bardzo zadowolony z tego, że tam jest. On dobrze wiedział, że wygrał ten konkurs, więc wyjazd na rundę honorową był dla niego w zasadzie formalnością – zdradza Wiktoria.

W konkursie CSI mieszkanka Krobi i jej koń pojechali na czysto, zajmując pierwsze miejsce pośród 115 par.

Zwieńczeniem Cavaliady było wręczenie laurów. Organizatorzy do samego końca trzymali w tajemnicy informacje, kto je poda w konkursie Małej Rundy.

– Gdy wyczytano kolejność wygranych zrobiło się zamieszanie, bo powiedziano, dzieciom, że przyjechał pan prezydent. Wszyscy myśleli, że Poznania, bo kto inny. A tu nagle rozkładają czerwony dywan i wychodzi sam prezydent Andrzej Duda – mówi szczęśliwa Lidia Andrzejewska.

Głowa naszego państwa była tego dnia tylko na dekoracji tego konkursu, czyli Wiktorię Andrzejewską spotkało podwójne szczęście. A przecież jeszcze dwa miesiące przed zawodami leczyła ciężką kontuzję.

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ REPORTAŻ

Złamana noga jej nie przystopowała

Mama Wiktorii nie ukrywa, że jeździectwo to drogi sport. Ale nie żałuje ani złotówki zainwestowanej w pasję córki. W treningi, kupno i utrzymanie koni w pensjonacie czy wpisowe na zawodach. Każdy przejazd bardzo przeżywa, „bo koń to zwierzę i nigdy nie wiadomo”. A już szczególnie, gdy ta dosiada nerwowego Condi.

– To jest sport z grupy tych najbardziej niebezpiecznych, stresu, co nie miara. Ale cieszę się, gdy córka sama mówi, że jej dobrze poszło. Niekoniecznie chodzi o te wygrane przejazdy, ale też takie, po których czuje się zadowolona. Oczywiście, pierwsze miejsce jest fajne, motywuje. To jest też taka nagroda za ten wkład ciężkiej, codziennej pracy. W szkole również doskonale sobie radzi, realizuje się w tym, co lubi – stwierdza pani Lidia.

W sezonie 2018/2019 Wiktoria nie spadła z konia ani razu. Co innego w poprzednim, gdy odniosła naprawdę poważną kontuzję - złamała staw skokowy. Nogę składano operacyjnie.

– Ale pierwsze, co zrobiła, jak otworzyła oczy po przywiezieniu z sali operacyjnej, to pyta lekarza: „Kiedy może wsiąść na konia?”. A myślałam, że to ją troszkę przystopuje – żartuje mama dziewczyny.

Na kilka miesięcy wypadła z „obiegu”. Prawie całe wakacje nie jeździła. Również na tym polega fenomen jej zwycięstwa na Cavaliadzie, iż Wiktoria wróciła do intensywnych treningów dopiero pod koniec sierpnia.

Po zakończeniu sezonu przez Speeda i Condiego ich właścicielka postanowiła sobie i ogierom dać trochę odpoczynku. Trenują codziennie, ale skaczą dwa razy w tygodniu.

– Wtedy, kiedy przynosi to przyjemność mnie i moim koniom. Nie chcę ich przeciążać, chcę, żeby robiły to same z siebie, żeby były przy tym szczęśliwe – podaje doświadczona zawodniczka..

Państwo Andrzejewscy mają jeszcze młodszą córkę, Zuzię, która również nie stroni od sportu, w tym także bardziej wyczynowych dyscyplin.

– U nas to wszystko ekstremalnie wygląda – śmieje się mama uzdolnionego rodzeństwa. 

Artykuł przedrukowany z numeru 50/2018 "Życie Gostynia".

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ

Co to jest Cavaliada

To międzynarodowe zawody jeździeckie, których celem jest popularyzacja jeździectwa jako dyscypliny sportowej i formy rekreacji oraz pobudzanie zainteresowania hodowlą koni. Na arenach zawodnicy walczą w konkursach w skokach przez przeszkody, dresażu, WKKW (Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego - jedna z dyscyplin olimpijskich w jeździectwie) i powożenia.

Ważną częścią każdej edycji imprezy jest program rozrywkowy w ramach, którego publiczność ogląda widowiska teatralne i pokazy z udziałem koni. Cavaliadzie towarzyszą zawsze Targi Sprzętu Jeździeckiego, na których wystawcy prezentują swoją ofertę sprzętu i akcesoriów jeździeckich. Ponadto przy okazji każdej Cavaliady prezentowany jest program edukacyjny adresowany zarówno do dzieci, jak i do dorosłych, podczas którego doświadczeni praktycy i wykładowcy dzielą się swoją wiedzą z zakresu jeździectwa i hodowli koni. Co prawda Marka Cavaliady narodziła się w 2010 roku, ale swoją tradycją sięga zawodów jeździeckich na Międzynarodowych Targach Poznańskich odbywających się rokrocznie od roku 1995.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama