reklama
reklama

Mieszko Dąbrowski i jego droga do własnego klubu jeździeckiego [FILM I ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Pierwszy raz usiadł „w siodle” gdy miał zaledwie pół roku. Potem, przez kolejne 38 lat życia i 26 sezonów jeździeckich konie towarzyszyły mu codziennie. Dzięki nim poznał swoja żonę, Annę. Mieszko* Dąbrowski opowiada nam o swojej miłości do koni, sukcesach rodzinnych i klubowych, oraz specyfice pracy z pięknymi zwierzętami.
reklama

W niewielkiej wsi Smogorzewo w gminie Piaski przed kilku laty zamieszkała rodzina Dąbrowskich. Spora, bo oprócz 5 ludzi, jest jeszcze kilkanaście koni, które rezydują w stajniach. Skąd się wzięli na niewielkim gospodarstwie pod lasem, jak rozpoczęła się ich praca z pięknymi wierzchowcami, jakie maja plany życiowe i zawodowe?

Mistrzostwa, puchary i memoriał

 - Wychowałem się w Pępowie, tam też stawiałem pierwsze kroki w jeździectwie. Mój dziadek był hodowcą i trenerem w stadninie koni Pępowo oraz hodowcą i dyrektorem w innych – państwowych wtedy - stadninach – rozpoczyna opowieść Mieszko Dąbrowski, współwłaściciel klubu jeździeckiego KJ Stajnia Dąbrowscy ze Smogorzewa.

Jego tata Andrzej również był zawodnikiem i trenerem, wielokrotnym uczestnikiem Mistrzostwa Polski i członkiem kadry narodowej. Stryj Wojciech, to brązowy medalista Mistrzostw Polski i reprezentant kraju.

- Opuściliśmy Pępowo w 2000 r gdy miałem 17 lat i byłem aktualnym Mistrzem Polski Juniorów, członkiem narodowej kadry juniorów i brązowym medalistą Mistrzostw Polski Halowych – wylicza. - Szukaliśmy lepszych klubów, warunków do pracy i traktowaliśmy jeździectwo typowo zawodowo. Tata jako trener, a ja z bratem jako zawodnicy.

Zależało im, by odnaleźć klub, który stawia na rozwój zawodników, jest zainteresowany sportem, zawodami, mistrzostwami. Najpierw dołączyli do KJ Nowa Wioska przy stadninie koni w powiecie kwidzyńskim w woj. pomorskim, potem jeździli 4 lata w barwach KJ Elizówka. W międzyczasie Mieszko ukończył studia na Uniwersytecie Przyrodniczym W Lublinie. Podczas studiów został dwukrotnie akademickim Mistrzem Polski. Już 2 lata później zdobył srebrny medal  w Pucharze Polski jako młodzieżowiec, a jego 3 lata młodszy brat Bogusz zdobył tam 3 medale jako junior i reprezentował Polskę na Mistrzostwach Europy.

- Chyba najbardziej znanym w naszej rodzinie był mój dziadek Jan Kanty Dąbrowski, którego memoriał odbywa się do tej pory w Olszy kolo Śremu przy okazji Mistrzostw Polski Młodych Koni – podkreśla rozmówca.

Jest to duża impreza, ważna w świecie jeździeckim.

- Z 27 dotychczas rozegranych memoriałów udało mi się wygrać 1 , choć jest tam bardzo duża konkurencja, startuje czołówka jeździecka – dodaje.

Pamiątkową nagrodą na memoriale jest replika obrazu jego dziadka, który malował też konie. Miał dużo wystaw w Polsce, w  Niemczech, w Austrii. Odbył się również wernisaż jego obrazów na „Batorym”, słynnym statku pasażerskim kursującym do Stanów. Nestor rodu zmarł w 1990 r.

zdj. A. Andrzejewska

Kiedyś nie było prywatnych stajni

Po 15 latach kariery zawodowej Mieszko postanowił znaleźć miejsce dla siebie i swojej pasji. Miał świadomość, że rośnie już 5. pokolenie zawodników, a brakuje stałej siedziby, domu dla nich i dla ich koni oraz tych w pieczy.

- Mój ojciec czy dziadek nie mieli wyboru, wszystkie stadniny były państwowe – mówi 38- latek.

Jak podkreśla, za czasów komuny konie uważano za „niebezpiecznie” elitarny sport, wymysł „burżujów”. Więc jeśli ktoś zamierzał się końmi zajmować, chcąc nie chcąc musiał w tych strukturach funkcjonować.

- Ja nie mam takiego przymusu, więc tym bardziej zależało mi na stworzeniu własnej stajni , z naszą myślą jeździecka czy hodowlaną – wyjaśnia M. Dąbrowski.

Sport, pasja, sposób na życie

 Jak podkreśla, jeździectwo to nie tylko sport, to także codzienne spędzanie czasu z koniem, duża przyjemność, ale i obowiązki. Dochodzi do tego koszt samego konia czy utrzymana go, opieki weterynaryjnej i okazuje się, że jest to dosyć droga i wymagająca pasja.

- W hippice nie ma przypadkowych ludzi - wyjaśnia trener jeździecki – Ci, którzy kochają konie, zajmują się nimi, jeżdżą zawodowo czy rekreacyjnie.

Jeździectwo to jedyny sport, gdzie „przyrząd” jest istotą żywą. To z jednej strony wymaga więzi z koniem, z drugiej ścisłego współdziałania.

-  Jest koń, na którego można syknąć i już czuje się skarcony, a zdarza się i taki, którego dopiero klepnięcie w zad przywołuje do porządku – dodaje trener.

Konie są jak psy, czują nastawienie i charakter ludzi, mają swoich faworytów, emocje, lepsze i gorsze dni.  Są zwierzęciem stadnym, które szuka lidera, samca czy samicy alfa alb sam próbuje takim być. Z końmi związani są pasjonaci, którzy potrafią wstać o 4.30, by nakarmić i oporządzić konia przed wyjazdem na kolejne konkursy.

- Pomagamy ludziom rozwijać tę pasję, uczymy jazdy, mamy coraz więcej zdolnych zawodników, co przekłada się na wygrane i wysokie noty na kolejnych zawodach – mówi miłośnik hippiki. 

Żonę też poznał dzięki koniom

W 2009 r. wrócili  z ojcem i bratem do Pępowa, do mieszkania po dziadkach. W Karolewie koło Borku Wlkp. ulokowano tymczasowo konie ich i sponsorów.

- Tam też poznałem w tym samym roku swoją żonę Annę Nowicką, która na miejscu miała swojego konia, była zaprzyjaźniona z tą stajnią, brała udział w zawodach i pomagała przy koniach – wspomina Mieszko.

Wzięli ślub w 2009 r., przenieśli się do Piasków, do teścia,  a konie zamieszkały na 2 lata w Bogusławkach koło Gostynia. Szukali jednocześnie w okolicy gospodarstwa, które będzie się nadawało na utworzenie stajni i szkółki jeździeckiej. Znajomy wspomniał im o działce w Smogorzewie, z dala od szos, koło lasu, z kiepskim wtedy dojazdem, ale – biorąc pod uwagę plany związane z końmi – idealnej do rozpoczęcia własnej działalności.

- Często chodziliśmy w te rejony na spacery, więc po odwiedzinach polecanego miejsca podjęliśmy szybko decyzję – wspomina rozmówca. - Wiedzieliśmy, że to jest to. W czerwcu 2011 r., gdy Ania była już w 2. ciąży przeprowadzaliśmy się do naszego własnego domu.

Początki Stajni Dąbrowskich

 Najpierw przerobił garaż na stajnię z 3 boksami, przeprowadził tam pierwsze konie.

- Jeździłem nadal zawodowo w barwach BM Kobylin, miałem też własne konie i sponsorów – łącznie 12 wierzchowców do wyboru – mówi.

Klub  KJ Stajnia Dąbrowscy powstał 2 lata temu, akurat z początkiem pandemii. Znalazło się kilku sponsorów, którzy podjęli decyzję o współpracy, dzięki czemu można było startować w coraz to poważniejszych zawodach - jak te w Jaszkowie.

zdj. A. Andrzejewska

- Możemy brać udział w zawodach rangi ogólnopolskiej i międzynarodowej – dodaje Mieszko -  Z żoną i przyjaciółmi jesteśmy założycielami klubu, i mamy wsparcie w wielu osobach równie „zakręconych” na konie, jak my.

Konie muszą „oparskać” nowego Dąbrowskiego

Wszystko w jego życiu związane było i jest z końmi. Podobno zaraz po urodzeniu Mieszka, gdy Andrzej Dąbrowski odebrał żonę i dziecko, prosto ze szpitala pojechał do stajni, by zaprezentować pierworodnego koniom.

-  By mnie obwąchały, oparskały i poznały nowego członka rodziny – wyjaśnia były reprezentant kraju. - Ta opowieść tak we mnie utkwiła, że gdy urodzili się nasi dwaj synowie, zrobiliśmy tak samo. Zawieźliśmy noworodki do koni, by dopełnić rytuału wprowadzenia.

Żona Mieszka, Anna również ma swoje wspomnienia z tamtych czasów;

- Gdy byłam w pierwszej ciąży to źrebiła się Cortesja (mój pierwszy koń, 20 latka z torów wyścigowych), urodziła Carlę Rossi – dodaje Anna Dąbrowska, żona bohatera opowieści. - Ja pojechałam na porodówkę 10 dni później. Teraz Jasiu startuje na Carli, swojej równolatce. Antek też ma już swoje pierwsze jazdy z Carlą, naszym pierwszym wspólnym „dzieckiem”.

Legenda rodzinna głosi, że do chrztu wiozła Mieszka para arabów, karetą. Oni sami swoich synów wieźli do kościoła bryczką. 

- Jak miałem pół roku, tata pierwszy raz posadził mnie na koniu na chwilę, by zrobić zdjęcie – wspomina rozmówca. 

Był 10- latkiem, gdy wystartował w pierwszych zawodach, miał 12 lat, gdy oficjalnie mógł współzawodniczyć, ta teraz jest już jego 26 sezon jeździecki. - I nie ostatni – podkreśla.

Ze łzami w oczach

W życiu Mieszka Dąbrowskiego były dotychczas 2 chwile, gdy emocje wzięły górę nad postawnym mężczyzną. Pierwszym momentem było zdobycie Mistrzostwa Polski Juniorów w 2000 r., wpisanie się w historię jeździectwa.

- Wyniki w tym i poprzednich sezonach miałem imponujące, jednak stanięcie na podium i wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego, zwłaszcza gdy samemu jest się Dąbrowskim, to była chwila, która nawet dzisiaj, gdy o tym wspominam, powoduje głębokie wzruszenie –  mówi sportowiec. - Płakałem wtedy i mam łzy w oczach i dziś.

Kolejnym takim wydarzeniem było, gdy w 2021 r. ich wspaniali synowie Jan i Antoni przejechali w dobrym stylu i czasie parkury w Jaszkowie i razem jechali do dekoracji.

- Wraz z Anią odczuwaliśmy wzruszenie, ale i dumę, że nasza pasja, sposób na życie tak pięknie się w nich utrzymuje, że są 5. pokoleniem Dąbrowskich na podium.  Oboje z żoną nie ukrywaliśmy łez – przyznaje.

Mama Jasia i Antka wspomina, że najpierw chłopców interesowały zawody a potem konie:

- Na początku chłopaków nie tyle interesowały konie co zawody jeździeckie – wspomina ze śmiechem Anna Dąbrowska. Potrafili sobie sami stworzyć tor przeszkód, nawet z laski dziadka i odgrywali parkury w konkursach. - Ktoś musiał zapowiadać jeźdźca i konia, sygnalizować „dzwonek” i z pełną powagą podać konkurencje i wyniki – podkreśla. Potem dopiero, jak dorośli, zaczęli pomagać przy pielęgnacji koni a następnie na nie wsiadać.

Liczy się tylko przeszkoda

W jeździectwie nie ma ograniczeń wiekowych. Pan Antoni, właściciel Jaszkowa ma 78 lat i nadal bierze udział w  zawodach. Nie ma też rozgraniczeń płciowych. Liczą się tylko kategorie juniorów i pełnoletnich zawodników, a głównym jedynym kryterium jest wysokość, na jakiej umieszczone są belki na przeszkodach na torze konkursowym. To zawodnik i trener decydują, w jakiej kategorii startuje dana para: człowiek i koń. Liczy się nie tylko bezbłędne pokonanie całego toru, ale i zrobienie tego w jak najkrótszym czasie.

- W moim przypadku życiowe doświadczenie i studia, a więc wieloletnia praktyka i teoria psychologii konia sprawiły, że mogę uważać się za eksperta, jednak ciągle się uczę – dodaje trener. - Pomimo mojego wieku są jednak takie rzeczy, które ja sam – jako doświadczony jeździec i trener -  muszę zrobić w klubie osobiście, zwłaszcza przy okiełznaniu młodego konia, bo młodzież nie jest w stanie go ogarnąć. Mam to już we krwi.

 

Koń to istota wrażliwa

Wypadków jest mnóstwo, bo to sport ekstremalny, wymagający, kontuzyjny. To nie tylko kontuzje ludzi, ale i wierzchowców. Trzeba jednak po każdym upadku się podnieść i jak najszybciej (oczywiście poza okresem rehabilitacji) wskoczyć z powrotem na siodło. Potrzeba i odwagi i charakteru, jak w wielu sportach.

- Jednak w jeździectwie to pokonywanie barier psychicznych i fizycznych zarówno jeźdźca i konia – wyjaśnia M. Dąbrowski. - Nie można okazywać strachu, bo koń to wyczuwa i sam staje się niepewny. To musi być pełna synchronizacja, symbioza.

Dodaje, że koń nie rodzi się z siodłem na grzbiecie. To wolne zwierzę, dzikie z natury. Musi być okiełznane, ale nie zniewolone. Najpierw trzeba nauczyć źrebię zaufania do człowieka, wytrenować jego fizyczność, technikę, a następnie pracować nad parą jeździec – koń, by działała jako całość. Ważne jest też, by nie oswajać za bardzo zwierzęcia, bo to nie pies kanapowiec. To klacz musi nauczyć źrebaka być koniem i nie wolno za szybko wkraczać w tę naturalną więź.

- Znam przypadek, gdzie koń aportował wraz z psem i był tak rozpieszczany, że skakał właścicielowi na ramiona – śmieje się jeździec. -  Dopóki to był źrebak ważący 80 kg, było to zabawne, gdy ważył 600 kg… niebezpieczne. Wszystko ma swoje granice, koń jest koniem.

Pasja, talent, konsekwencja

Jaki jest Mieszko Dąbrowski? Zdaniem jego żony uparty i samodzielny, zawzięty w dobrym tego słowa znaczeniu. Sam wszystko zrobi, nie prosi o pomoc.

-  A przy tym jest człowiekiem o tak delikatnej duszy, o tak wielkim sercu… -  dodaje Anna Dąbrowska, żona, największa fanka męża. -  W tych wielogodzinnych treningach, zawodach, codziennej harówce potrafi ni z tego ni z owego przynieść mi małego fiołeczka, bo gdzieś go zobaczył i uznał, że mi go podaruje. To wspaniały mąż i ojciec, wymagający, ale konsekwentny.

Anna wierzy, że dzięki mężowi ich klub jeździecki zdobędzie kolejne trofea i pozytywny rozgłos.

* W skróconej wersji papierowej opowieści kilkukrotnie wdarł się błąd, Z Mieszka zrobił się Miłosz. Na szczęście Mieszko Dąbrowski nie jest małostkowy i dał się przeprosić. Co czynię ponownie. Agnieszka Andrzejewska

Biogram

Mieszko Dąbrowski inż. zootechniki specjalizacja Hodowla i Użytkowanie Koni. Instruktor sportu - Jeździectwo. Mistrz Polski Juniorów 2000, 2- vice Halowy Mistrz Polski Juniorów 2000, Srebrny Medalista Pucharu Polski Młodych Jeźdźców 2003, vice Mistrz Polski Szkół Rolniczych 2007, 2-krotny Akademicki  Mistrz Polski 2009 i 2010.  Członek kadry narodowej juniorów 1999 -2001. Zajął też wiele czołowych miejsc w konkursach międzynarodowych, odniósł kilkadziesiąt zwycięstw w konkursach rangi ogólnopolskiej w tym Grand- Prix, Czynny zawodnik od 1995 r. po dziś dzień.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama