„Ja miałam roczek, ona miała roczek i razem dorastałyśmy”
Nie jest przesadą powiedzieć, że w życiu Weroniki Marcinkowskiej potomkowie Pegaza byli od zawsze.
- Jakiś czas temu robiłam porządki i znalazłam nową, zapakowaną w karton lalkę, którą córka otrzymała na roczek. Bo ona się nigdy nie bawiła lalkami. Kiedy kupiliśmy jej wózek, wolała w nim wozić „koniki” niż barbie. Na wakacjach, gdziekolwiek byśmy nie trafili, musiała stamtąd jakiegoś przywieźć. Malutkiego, czy z papieru, ale „konik” musiał być - tłumaczy ze śmiechem pani Agnieszka.
Dlatego prezent na pierwsze urodziny mógł być tylko jeden: konik. Tym razem prawdziwy.
- Ma na imię „Kitka” i jest ze mną do dziś. Dostałam ją od chrzestnego. Ja miałam roczek, ona miała roczek i razem dorastałyśmy. Po raz pierwszy pojechałyśmy na zawody w wieku 3 lat. Co prawda z pomocą wuja, ale udało się je ukończyć - zdradza W. Marcinkowska.
Codziennie po szkole przychodziła spędzać z Kitką i innymi końmi każdą wolną chwilę, wspólnie trenując, czy zwyczajnie wyjeżdżając w teren dla zabawy.
Minęły lata i obecnie 19-letnia miłośniczka koni oraz powożenia ma za sobą wiele imprez, dzięki którym nabrała potrzebnego doświadczenia.
Mamy najlepsze informacje na temat pierwszych sukcesów Weroniki w powożeniu. O krobiance pisaliśmy na łamach naszej gazety już w 2007 roku - źródło: "Życie Gostynia".
Żeby wejść na wyższy poziom
„Kitka” jest obecnie na emeryturze, Weronice jeszcze do tego daleko. Właściwie jej przygoda z poważnym powożeniem dopiero się zaczęła, odkąd w czerwcu tego roku zadebiutowała na zawodach krajowych (odbywają się 3-4 razy do roku). Teraz trenuje pod okiem znanego trenera Tomasza Jankowiaka, a z ukochanej kucki, z którą nadal jeździ rekreacyjnie, „przesiadła się” na dużo bardziej wymagającą „KobraNockę” (prezent od taty Marcina, podobnie, jak sprzęt i przyczepa do przewozu koni).
- Dostałam ją w 2019 roku, gdy była jeszcze młodym koniem i oczywiście musiałyśmy się uczyć wszystkiego od nowa. „Kobra” ma w sobie 1/4 krwi arabskiej, więc bywa energiczna, miewa swoje humorki, jak to klacz - opowiada Weronika Marcinkowska.
Jak mówi, trener Tomasz Jankowiak wprowadził ją „w świat wyższego sportu” i pokazał „przepaść, jaka dzieli zawody amatorskie od tych o randze krajowej”. Podstawowa różnica jest taka, że te pierwsze są jednodniowe, a mistrzostwa Polski to 3-dniowe wyzwanie.
Zwierzę, powożący oraz luzak muszą być przygotowani na start w trzech konkurencjach: ujeżdżaniu, maratonie oraz pokazie zręczności. Najmniej kłopotów sprawiło 19-latce i „KobraNocce” ostatnie z zadań, gdyż jest to jeden ze stałych elementów zawodów amatorskich. Również maraton nie jest jej obcy. Natomiast czymś zupełnie nowym było dla niej ujeżdżanie.
- Polega ono na zaprezentowaniu się z koniem w czworoboku. Musimy zrobić w odpowiedniej kolejności koła czy „dodania” w kłusie. Tutaj liczy się zarówno wygląd, jak i przygotowanie, czyli wszystko musi być dopasowane, zgrane się ze sobą. Chodzi także o harmonię i pokazanie, jak dobre jest porozumienie między koniem a człowiekiem - wyjaśnia Weronika Marcinkowska.
10-kilometrowy maraton jest z kolei bardzo wymagający fizycznie i różni się w zależności od organizatora i gospodarza toru. Dzieli się zazwyczaj na dwa odcinki A i B. Pod pierwszą z liter alfabetu kryje się konieczność wykonania okrążeń na dystansie około 4 kilometrów.
Potem przychodzą przeszkody maratonowe polegające najczęściej na jak najszybszym przejechaniu m.in. slalomem fragmentu toru między drzewami, deskami, górek czy rowu z wodą. Odcinek B liczy około 6 kilometrów.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD GRAFIKĄ - KLIKNIJ ZDJĘCIE, żeby PRZECZYTAĆ
Mocna głowa i najlepszy luzak
Właśnie taka przeprawa czekała Weronikę na Młodzieżowych Mistrzostwach Polski U-25 pony/single w Bogusławicach, które odbyły się w dniach 9-13 sierpnia 2023 roku. Pod okiem trenera Jankowiaka skrzętnie przygotowywała się do swoich trzecich zawodów krajowych, a pierwszych mistrzostw.Choć towarzyszył jej stres, wynikający z samego faktu udziału w imprezie tej rangi, to jak zwykle nerwy trzymała na wodzy.
- Bo tutaj przede wszystkim jest potrzebna dobra głowa, dobra psychika. Trzeba mieć pełną kontrolę na koniem, dzięki czemu na przykład można wjechać na pełnej szybkości w przeszkody w maratonie. No i też musimy pamiętać, żeby wiedzieć, gdzie jechać - opowiada młoda zawodniczka.
Jest to dużo łatwiejsze, gdy ma się dobrego luzaka, którego można nazwać „pilotem”, jakich widzimy podczas rajdów samochodowych. Weronika luzaka ma dobrego, a nawet najlepszego, bo to jednocześnie jej chłopak. Gdy się poznali, Kacper nic nie wiedział na temat powożenia i nawet nigdy nie stał na bryczce. A teraz...
- Podpowiada trasę i jest moim wsparciem - dodaje 19-latka.
Każdy w rodzinie pomagał
Wicemistrzostwo Polski w Bogusławicach jest ukoronowaniem dotychczasowej kariery miłośniczki koni z Krobi, która już wiele lat temu, obserwując zawody o randze krajowego czempionatu, zapowiedziała rodzicom: „Zobaczycie, ja tutaj kiedyś przyjadę”.Jednocześnie Weronika nie zapomina, jaką rolę w jej rozwoju odegrali właśnie najbliżsi.
- Chciałabym podziękować za pomoc i wsparcie wspaniałemu trenerowi Tomaszowi Jankowiakowi, kochanym rodzicom, siostrze i dziadkom oraz wujom, a także niezastąpionemu luzakowi Kacprowi, bez których nie udałoby mi się zajść tak daleko i spełnić swoich dziecięcych marzeń - dodaje młoda krobianka.
Młoda mistrzyni szuka sponsora
Weronika Marcinkowska pragnie dalej się rozwijać.
- Bardzo chciałabym pokazać się na arenie międzynarodowej, jednak muszę dostać się do kadry narodowej - zdradza młoda krobianka.
Rodzice bardzo wierzą, że ich latorośli uda się wskoczyć na kolejny „poziom” w powożeniu. Zdają sobie jednocześnie sprawę, że czekają ich jeszcze większe wydatki niż obecnie. A wszystko finansują z własnej kieszeni. Tym bardziej, że młodsza z córek, 13-letnia Lena, też załapała „końskiego bakcyla” i skacze przez przeszkody.
- Mężowi zrobiłam prezent gwiazdkowy w postaci prawa jazdy na lawetę, żeby mógł wozić cały sprzęt - śmieje się pani Agnieszka.
Rodzina nie ukrywa, że przydałby się sponsor, choćby na powóz typu „spider”, który na mistrzostwa Polski musieli pożyczyć.
- Jeżeli córka dostanie się do kadry narodowej, w co bardzo wierzymy, musi mieć własny sprzęt. Mieszkamy w regionie bryczkarsko-koniarskim, więc liczmy, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wspomóc rozwój jej kariery i da szansę startu na arenie międzynarodowej - dodaje mama 19-letniej wicemistrzyni Polski.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.