Piaskowianie grają ostatnio w kratkę. Dobre mecze przeplatają dużo słabszymi. Należy jednak pamiętać, że latem Korona została odmłodzona. Eksperci twierdzą, że młoda drużyna ma prawo, a nawet powinna grać w kratkę, a z natury rzeczy juniorzy dobre mecze muszą przeplatać słabszymi. Podopieczni Jerzego Andrzejewskiego potwierdzają tę tezę. Tak to może wyglądać przynajmniej do końca rundy jesiennej. Tym razem w roli srogiego nauczyciela wystąpiła imienniczka z Wilkowic. To co najgorsze dla piaskowian wydarzyło się w samej końcówce spotkania. W niespełna pięć minut przyjezdni zostali skarceni trzykrotnie. W przekroju całego meczu piłkarze Andrzejewskiego nie byli słabsi od rywala, po prostu popełniali katastrofalne błędy, które gospodarze skrzętnie wykorzystywali. Inna sprawa, że goście w sobotnie popołudnie nie mieli czym straszyć. W Wilkowicach zabrakło najlepszego strzelca piaskowian Adriana Janowskiego. Pole manewru w ofensywie ograniczone zostało do minimum. Na cztery trafienia gospodarzy piaskowianie odpowiedzieli jednym i wracali do domu z podkulonym ogonem.
(luke)
Korona Wilkowice – Korona Piaski 4:1 (1:0)
1:0 Zabłocki (10)
1:1 Wachowski (75’)
2:1 Rzeźniczak (80’)
3:1 Jędrowiak (83’)
4:1 Picz (85)
Korona Piaski: J. Naskrent – Olejniczak, D. Naskrent, Brandys, Ludwiczak, Wachowski, Leśnik (86’ Wiktorowicz), Danielczak, Berchert (72’ Owczarczak), Stachowiak (76’ Wujek), Gubański (46’ Skorupski)