Tomasz Frąckowiak, 46-latek pochodzący ze Strzelec Wielkich w gminie Piaski, a mieszkający w Bodzewie (w tej samej gminie) to człowiek wielu talentów. Z zawodu kucharz, z zamiłowania artysta, rzeźbiarz w drewnie i kamieniu, budowlaniec, malarz, kreator przestrzeni nawiązujących do natury. Nie da się wymienić wszystkich jego pasji i przedsięwzięć, bo tworzy wielotorowo, porzucając na chwilę jeden projekt, by zacząć zupełnie inny. Wspólnym mianownikiem jest On - Twórca.
- Jestem bogiem, a przynajmniej pół bogiem - stwierdził żartobliwie na początku naszej wielowątkowej rozmowy.
Nawiązuje do przekonania, że wszyscy mamy w sobie pierwiastek boski i sami kreujemy swoje życie, za które jesteśmy odpowiedzialni.
Opuścił Titanica?
Wybrał zawód kucharza zamiast elektromontera czy murarza, bo chciał przebywać więcej wśród kobiet, które - jego zdaniem - są wrażliwsze, mają intuicję i zdolność kreowania. Po szkole został zaokrętowany na statek wojskowy, gdzie poza przygotowywaniem potraw dla kolejnych rzeszy gości, na własne oczy zobaczył pozorny blichtr i przepych, a tak naprawdę zepsucie ludzi, którzy posiadając pieniądze i przywileje, zamiast kreować rzeczywistość, wybrali wieczną zabawę. Młody wówczas chłopak szybko zrozumiał, że nie tędy droga.
- Życie mogłoby być proste i szczęśliwe, jednak jesteśmy bombardowani gotowymi „rozwiązaniami”, korporacyjną papką dla mas, nadmiarem i wydaje nam się, że tylko posiadając coraz więcej przedmiotów, jesteśmy bogatsi. A to nieprawda.
Minimalizm w kontrze do konsumcjonizmu
Mieszka w domu z glinianymi ścianami, własnoręcznie wykonanymi oknami i meblami. Jest zagorzałym przeciwnikiem współczesnego niezdrowego budownictwa, z wszechobecnym styropianem i powielanymi za katalogami wnętrzarskimi meblami czy rozwiązaniami. Dąży do minimalizmu, czystej przestrzeni, naturalnych surowców, często nadając im drugie życie. Stare belki aranżuje jako ramy lustra, stosuje naturalne woski i oleje do konserwacji mebli, podłoga to łupki dachowe. Całe życie eksperymentuje, szuka nowych - starych rozwiązań, pogłębia wiedzę na przeróżne tematy i słucha intuicji.
- Nie lubię określenia „wykańczanie wnętrz”, bo jest bardzo negatywne, wolę raczej ubogacanie czy tworzenie przestrzeni.
Uczy się wszystkiego, dodając kawałek swej duszy
Na początku pracował u wujka, ucząc się podstaw hydrauliki, ale wolał tworzyć coś więcej niż schematy połączeń rur i rurek. Odwiedzał targi budowlane, czytał książki, podpatrywał pracę innych. Przez 20 lat zbudował kilka domów, zajmował się renowacją dworków, tworzył nietuzinkowe ogrodzenia czy budowle ogrodowe nie tylko w powiecie gostyńskim, ale i całym kraju. Spędził kilka lat we Francji, w Danii.
- Jest we mnie duża kreatywność, ale nie zgadzam się na zarabianie pieniędzy na czymś, co moim zdaniem szkodzi człowiekowi i środowisku.
Woli budować przy pomocy gliny, słomy, drewna, a więc naturalnych surowców. Po wielu latach wypracował dobre, relatywnie tanie rozwiązania i spisał je w książce. Obecnie gromadzi zdjęcia i ilustracje, ale nie wie jeszcze, czy ją wyda czy tylko przelał na papier własne spostrzeżenia dla samego siebie.
Bardzo szerokie horyzonty
Kim jest Tomasz Frąckowiak? Poza naturalnym budownictwem, zajmuje się rzeźbieniem w kamieniu czy drewnie. Surowiec na te ostatnie pozyskuje od leśników czy z budów, bo dla niego stary konar stwarza o wiele więcej możliwości niż idealna deska. Swoje oryginalne dzieła rozdaje przyjaciołom, sprzedaje na targach lub wykonuje na zamówienie, jak naturalnej wielkości niedźwiedzia przy beczce miodu. Czerpie z kultury słowiańskiej, ozdabiając nawet okiennice runami i wizerunkami zapomnianych bogów. I tak, jak jedzenie traktuje jako pokarm nie tylko dla ciała, ale i duszy - wierzy, że przedmioty użytkowe powinny mieć w sobie dobrą energię, niemożliwą do uzyskania w fabrycznych meblach ze sklejki. W jego gliniano - słomianej pracowni można podziwiać wielkiego anioła z wikliny, subtelny obraz czy własnoręcznie wykonany piec o nietypowej konstrukcji, spalający wtórnie spaliny, a więc proekologiczny.Artysta tworzy też amulety, płaskorzeźby, malowidła na kaflach. Jego dzieła spokojnie odnalazłyby się w galeriach sztuki i w przestrzeni domowej. To sztuka użytkowa, od glinianych tynków o ciekawej strukturze, ciepłych i unikających kurzu, przez meble po swawolne anioły czy wielowymiarowe rzeźby z idealnie oszlifowanego drewna.
Swojego nie znacie...
Paradoksalnie, znany w Polsce i poza jej granicami, w powiecie mało kto o nim słyszał. Lokalnie szerszej publiczności zaprezentował się na kwietniowej Galerii Produktów Lokalnych w gostyńskim „Hutniku”, współorganizowanej przez SWPPG, wzbudzając spore zainteresowanie swoją osobą i wytworami. Jest jednym z aktywnych wy-TWÓRCÓW, lokalnej grupy zrzeszającej osoby z powiatu gostyńskiego, o której piszemy szerzej pod TYM linkiem [kilk]
- Długo trwało, nim dał się namówić – zdradził Krzysztof Marzec, prezes SWPPG w Gostyniu.
Ciąg dalszy artykułu pod zdjęciem
Na lipcowym pikniku na plantach wytwarzał z małymi pomocnikami pizze i piekł je w własnoręcznie zrobionym piecu plenerowym.
- Tworzymy teraz z Darią, partnerką i również artystką, pracownię na Lipiu, nie tylko na swoje potrzeby, ale i – przyszłościowo - zamierzamy organizować warsztaty dla ludzi z wyobraźnią - zadeklarował na koniec długiej i ciekawej rozmowy.
Jego prace, ich ułamek możecie podziwiać w naszej galerii zdjęć. Są też dostępne na facebookowej stronie artysty Czarcie Żebro.
Pisaliśmy również o jego koleżankach z grupy wy- TWÓRCÓW: Darii z Krainy Słodkości Darii [kliknij TU] oraz pani Teresie Didyk [kilkinij TUTAJ]
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.