Wesele biskupiańskie w Sikorzynie. Dla Michała to codzienność, Marta "wciągnęła się" w Biskupiznę
O tym, że Michał Chudy i Marta (z domu Drożdżyńska) pobiorą się na biskupiańską modłę wiadomo było już od zaręczyn, czyli śrendzin, które miały miejsce 28 lutego 2021 roku - więcej na ten temat dowiesz się KLIKAJĄC w GRAFIKĘ PONIŻEJ. Wtedy Michał z grupą przyjaciół z rodzinnego Sikorzyna do Rokosowa, do domu swojej wybranki i jej rodziców, wybrał się konno. Oświadczyny zostały przyjęte, młodzi dotrzymali danego sobie słowa i tak na środę, 14 września 2022 roku wyznaczono datę ślubu.
- U mnie w rodzinie z pokolenia na pokolenie się w ten sposób żenili, bo i dziadkowie i pradziadkowie. Mieliśmy nawet w oknach ślubne zdjęcia portretowe w strojach biskupiańskich. Marty prababcia pochodziła z Kąkolewa. Tutaj przyszła za mężem i całe życie chodziła w tych strojach. Ale już jej babcie się tak nie ubierały, bo wszedł styl miejski - zdradza Michał Chudy.
Przywiązanie obojga młodych Biskupian do tradycji objawiło się także w stroju, który przywdziali do ślubu.
- Zrobiliśmy tak, bo to czuliśmy. Z moich stron Marta miała założoną wstążkę: jedną musieliśmy pożyczyć, bo nasza była podarta, a z drugą, jeszcze w dobrym stanie, moja prababcia szła do ślubu. Marta wciągnęła się całym sercem, uszyła nawet kaftanik, bo ten co jest w rodzinie jest już zniszczony. Ja miałem wołoszkę, w której żenił się mój pradziadek, dziadek, ojciec, i teraz ja - dodaje M. Chudy.
Zanim jednak państwo młodzi mogli pokazać się w oryginalnych, biskupiańskich strojach musieli dotrzeć do kościoła. A i to odbywa się według ściśle określonych reguł.
KLIKNIJ w GRAFIKĘ, żeby ZOBACZYĆ FOTOREPORTAŻ
Wesele biskupiańskie w Sikorzynie. Drużba przemawia jako pierwszy, kucharka stoi z kropidłem
Jak już zostało wspomniane pan młody przyjechał z grupą „koniarków” (niemal wszyscy byli także na śrendzinach) pod dom panny młodej w siodle, „bo innej opcji nie było”. Wybranka już czekała z rodzicami i znajomymi. Była też... kucharka, która stała w drzwiach z talerzem i kropidłem, żeby pokropić „na szczęście i na szczęśliwą podróż, żeby się nic nie stało po drodze do kościoła”. Pierwszy przemówił drużba, jednocześnie świadek na ślubie, najlepszy kolega Michała - Hubert Piotrowiak z Bukownicy.
- Przezacni państwo młodzi, drodzy rodzice, mili goście weselni. Ja jako drużba mam ten obowiązek słów kilka powiedzieć zanim Ci oto młodzie zawrą małżeński związek. Panie młody zapomni, że jesteś sam, od dzisiaj jesteś głową swojego domu, więc kieruj wspólnie waszym życiem, żeby zawsze dobrze było wam. Ty, panno młoda, zapomni sobie, byś się innym podobała, boś sobie wśród wielu jednego wybrała. Kochani państwo młodzi, do rodziców przemówić mi się godzi. Oni was wychowali, wypieścili, aż do dnia ślubu waszego, do tej pięknej chwili. Wy, gracze ładnie nam grajcie, goście na bryczki wsiadajcie. Chłopaki niech na bryczki wsiadają, młodej pannie piosenki śpiewają. Kucharki niech nam dobrze gotują i dobry obiad niech nam uszykują. Przepraszam was mili goście za te proste słowa, bom się nie uczył w żadnej gimnazji ani szkole, tylko przy ciężkiej pracy, przy żniwach w stodole - mówił biskupiański drużba.
Wesele biskupiańskie w Sikorzynie. Błogosławieństwo na klęczkach
Następnie pan i panna młoda uklękli kolejno przed swoimi rodzicami (w przypadku Michała jego zmarłego ojca zastąpił ojciec chrzestny) i otrzymali od wszystkich błogosławieństwo.
- Druhna podłożyła nam poduszki pod kolana, które moja praprababcia wyszywała, mam je do dzisiaj. Wojnę nawet przetrwały. A Marta wyszyła takie ładne podziękowania dla rodziców. Jak wychodziliśmy z domu, zaczął się śpiew, zaczęło się granie: „Przez próżek ty młoda panna, przez próżek”. A skrzypek grał na skrzypcach po ojcu, które były w remoncie i wróciły - dopowiada Michał Chudy.
Klimat niezwykłego wesela udzielił się także koleżankom panny młodej z Rokosowa, które ubrały się po biskupiański, choć z „Biskupizną nie mają nic wspólnego”. Mimo początkowego „kręcenia nosem” na wygodę stroju szybko zapomniały o tym fakcie i „zaczęło im się podobać, jak tak kręciły się w spódnikach”.
Zgodnie z tradycją pan młody podprowadził swoje przyszłą żonę pod bryczkę, ale już do niej nie wsiadł. Bo do i z kościoła państwo podróżują osobno: ona bryczką, on konno. Przy dźwięku śpiewów, w zwartym szyku drużba zarządził i zapytał: czy wszyscy siedzą, czy mają miejsce czy bezpieczeństwo jest zachowane, bo to zawsze jest drużby powinnością. I tak wyruszono do kościoła pw. św. Mikołaja w Krobi.
Wesele biskupiańskie w Sikorzynie. Prawie się popłakali
Przejeżdżający ulicami miasta barwny orszak stanowił tak niecodzienne wydarzenie, że ludzie stawali samochodami, nawet na rondzie, wyciągali telefony i robili zdjęcia, bądź nagrywali filmy. Przy „blasku fleszy” dotarli do krobskiego kościoła, gdzie oprócz rodziny i znajomych oraz delegacji czekali: odprawiający mszę świętą proboszcz ksiądz kanonik Sławomir Grośty, dziekan dekanatu krobskiego ksiądz Krzysztof Szymendera oraz specjalnie zaproszony na tę okazję przyjaciel rodziny ojciec Józef Wcisło, OMI - wikariusz prowincjalny polskiej prowincji misjonarzy oblatów oraz rektor Wyższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze.
- Wszyscy księża mieli na sobie takie stare ornaty, na które kiedyś mówili „skrzypce” [ornaty skrzypcowe - przy. red]. Do tego w kościele to nam chór już tak ładnie śpiewał, żebyśmy się prawie z Martą popłakali - dopowiada Michał Chudy.
Chór zatrzymał w kruchcie kościoła św. Mikołaja już wtedy świeżo upieczonych małżonków i złożył życzenia. Podobnie jak m.in. delegacja z Gminnego Centrum Kultury i Rekreacji im. Jana z Domachowa Bzdęgi w Krobi z dyrektor Anną Krzyżostaniak na czele.
Wesele biskupiańskie w Sikorzynie. Cep i chleb
Po ślubie państwo Chudzi udali się w dalszą drogę, która prowadziła przez Bukownicę - rodzinna wieś dziadków Michała, którzy żenili się po biskupiańsku. Tam czekali na nich: trzymając w swoich rękach chleb Agata Chuda ze Ziółkowa, kolega Jonasz Jędryczka z cepem i Bolesław Busz - wuja Michała.
- Tradycja mówi, że dwóch chłopaków ściga się po ten cep i chleb. Oni do wsi galopują, gospodarze wręczają chłopakom, a ci przyjeżdżają do nas. Cep panu młodemu na pomyślność i gospodarność w polu, żeby obradzało, a chleb młodej pannie, żeby jego i soli nigdy nie zabrakło. (...) We wsi żyje jeszcze osoba, która mi opowiadał, spotkaliśmy się na polu, że on pamięta całej wesele moich dziadków. Było tak samo jak u nas: zatrzymywanie, girlandy, sznurki, kwiatki, pamiątki, życzenia - wyjaśnia Biskupian.
Wesele biskupiańskie w Sikorzynie. „Żeby jakoś zacząć to wspólne życie i było coś na ten zaczątek”
Gdy małżonkowie w końcu zawitali przed salę wiejską w Sikorzynie, gdzie planowali hulać do białego rana ponownie natknęli się na... kucharkę z chlebem i solą. Przedtem drużba batem weselnym pukał do drzwi.
- Kucharka otwiera i pyta: „Skąd jedziecie?”. Drużba odpowiada: „Z kościoła bożego”. „Co wieziecie?”. „Stan małżeński”. „A kto wam dał”. „Kapłan rzymski, ksiądz krobski”. „No to zaśpiewejcie”. I zaśpiewaliśmy: „U drzwi Twoich stoję Panie”. Wtedy otworzyła drzwi i nas przyjęła. Zjedliśmy chleb i później była weselna zabawa, życzenia i tańce, i gry do białego rana - tłumaczą Marta i Michał Chudzi.
Zanim jednak hulanie rozpoczęło się na dobre trzeba było jeszcze wręczyć prezenty.
- Moja babcia ze strony matki (...) jak brali ślub: babcia w stroju biskupiański, dziadek już po miejsku, to na weselu, tak jak kiedyś bywało na Biskupiźnie, żeby jakoś zacząć to wspólne życie i było coś na ten zaczątek, dostali kurę z kurczętami. No i ciotki nas teraz tak mile zaskoczyły. A kuzyn dał na nowy zasiew ziarno i kukurydzę, żeby w polu się też darzyło. To było bardzo miłe, że jako rodzina pamiętali, że takie prezenty się dawało - mówi z uśmiechem Michał Chudy.
KLIKNIJ w GRAFIKĘ, żeby ZOBACZYĆ FOTOREPORTAŻ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.