„Argentyna drugim domem” podróżniczki Pauliny Lewandowskiej
Spotkanie „Życie i podróże w argentyńskim stylu” było 9. z cyklu spotkań z podróżnikami, zorganizowanym przez Bibliotekę Publiczną Miasta i Gminy Krobia. Tym razem najdalsze zakątki naszego globu przybliżyła osoba, dla której, jak sama mówi, w ostatnich latach ósmy do co wielkości kraj na świecie „stał się drugim domem”.
- Miłość do futbolu, tango i bezkresne przestrzenie Patagonii - większości osób Argentyna nie kojarzy się z niczym więcej. Tymczasem moja Argentyna woli folklor niż tango i mieni się tysiącem kolorów magicznej i mało poznanej przez turystów północy kraju. Podobnie, jak i Argentyńczycy rozpoczynałam dzień od yerba mate, niedzieli nie wyobrażałam sobie bez niedzielnego spotkania na mięsne uczty, czyli asado, emocjonowałam się oglądając mecze piłki nożnej i tańczyłam chacarerę na folklorystycznych imprezach - mówiła Paulina Lewandowska.
"Kupiłam rower, więc oficjalnie uprawiałam sport"
W opowieści o najważniejszych elementach argentyńskiego stylu życia nie mogło zabraknąć oczywiście podróży: od Buenos Aires, przez wodospady Parku Narodowego Iguazu w zamieszkałym przez potomków polskich imigrantów tropikalnym regionie Misiones, po lodowce Patagonii czy zielone wzgórza i winnice centrum kraju.Paulinie Lewandowskiej udało się zwiedzić tak dużo pomimo faktu, że w Argentynie zastała ją pandemia koronawirusa i najdłuższa kwarantanna na świecie.
- Ruchu międzymiastowego nie było przez prawie rok. Nie było w ogóle możliwości wyjechania z miasta, bo wszędzie były kontrole policyjne. Ja mogłam przemieszczać się tylko dlatego, że kupiłam rower, więc oficjalnie uprawiałam sport. Ale wyjechać za miasto też nie mogłam. Oczywiście miejscowi radzili sobie jak mogli i po miesiącach izolacji podpowiadali sobie, gdzie jest kontrola, gdzie można się chociaż na chwilę wymknąć z miasta. Naprawdę minęło dużo czasu zanim mogłam wyjechać z Cordoby i pobyć chociaż przez chwilę w naturze - tłumaczyła latynoamerykanistka.
Oczywiście w tym czasie nie próżnowała i zaczęła szukać... polskich akcentów w drugim największym mieście Argentyny.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD GRAFIKĄ - KLIKNIJ ZDJĘCIE, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ
Krysia i Jacek uczyli się tańca w Lublinie, Wiktor się u nas zakochał
Pewnie niewielu z nas wie, ale ojczyznę Messiego i Maradony zamieszkuje szacunkowo od 120 do 170 tysięcy potomków Polaków. Wszystko za sprawą 14 polskich rodzin (wraz z dziećmi 69 osób), które 27 sierpnia 1897 roku zawitały do argentyńskiej prowincji Misiones, położonej między Brazylią a Paragwajem.Ich przybycie uważane jest za początek polskiego osadnictwa w Argentynie. Między innymi dla uczczenia ich pamięci oraz „tych, którzy wytrwałością i poświęceniem wpisali się na trwałe w argentyńską historię” 6 grudnia 1995 roku Senat Republiki Argentyńskiej ustanowił 8 czerwca Dniem Osadnika Polskiego.
- Cordoba to wielkie miasto, więc założyłam, że potomków Polaków na pewno w nim nie zabraknie, i się nie myliłam. Okazało się, że funkcjonują tam aż dwa polskie „stowarzyszenia”. Z jednego z nich wywodzi się para, którą poznałam - mówiący perfekcyjnie po polsku Krysia i Jacek. Właściwie po ich wymowie człowiek nie domyśliłby się, że nie urodzili się w Polsce tylko w Argentynie, ale to dzięki temu, że wywodzą się z całkowicie polskich rodzin. Poznali się w polskim harcerstwie w Buenos Aires i potem przeprowadzili do Cordoby. W ich domu bardzo długo mówiło się po polsku, mają czwórkę dzieci: dwójka starszych mówi jeszcze całkiem dobrze w naszym języku, młodsze już niekoniecznie. Dlatego rodzice i starsze dzieci chętnie rozmawiali ze mną po polsku, ale już na przykład dla ich 16-letniego syna pierwszym językiem jest hiszpański - opowiadała podróżniczka.
Krysia i Jacek uczyli polskich tańców w Cordobie, ale żeby się ich dobrze nauczyć, odwiedzili także ojczyznę swoich przodków podczas miesięcznego kursu w Lublinie. Z kolei w drugim polskim stowarzyszeniu w mieście poznała Wiktora.
- Jest jedynym tłumaczem przysięgłym języka polskiego w Cordobie. Nie ma polskich korzeni, ale w latach 80. trafił do nas w ramach wymiany naukowej, zakochał się w naszym kraju, no i oczywiście w Polce. Ostatecznie z całą rodziną wrócił do swojego kraju i wszyscy zamieszkali w Cordobie. Również chciał uczyć polskich tańców, którymi "zachłysnął się" w trakcie swojego pobytu w Polsce, natomiast nie dogadał się z władzami pierwszego stowarzyszenia, dlatego założył własne. I zaczął uczyć razem z córką, nie tylko osób z polskimi korzeniami, ale generalnie wszystkich chętnych, którzy są zainteresowani naszą kulturą - opisywała globtroterka.
Czy argentyński Janosik w ogóle istniał?
Każdy mieszkaniec Argentyny kocha Maradonę. Po ostatnich zwycięskich mistrzostwach świata ten sam kult otacza Leo Messiego. Argentyńczycy mają jednak jeszcze jednego „świętego” - Gauchito Gila.Gwoli ścisłości ten odpowiednik Robin Hooda lub naszego Janosika nie jest uznawany przez Kościół, jego istnienie nie jest nawet historycznie potwierdzone i pochodzi jedynie z ustnych XIX-wiecznych przekazów. Nie przeszkodziło to w rozroście famy Gauchito na cały kraj, a nawet poza jego granice, gdyż miejsca kultu "świętego" można znaleźć choćby w sąsiednim Chile, Paragwaju czy także Hiszpanii.
- To bardzo popularny temat. W miejsce, gdzie Gauchito został skazany i zabity oraz do miasteczka, w którym się urodził o nazwie Mercedes, ludzie przyjeżdżają i składają mu ofiary. Wyznawcy wierzą, że za spełnienie prośby Gauchito należy się jakaś obietnica i tę obietnicę należy później zrealizować - zdradziła Paulina Lewandowska.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD GRAFIKĄ - KLIKNIJ ZDJĘCIE, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ
Kryzys finansowy w Argentynie - ten kraj miał ich wiele
Ciemna strona Argentyny to niestabilność gospodarcza kraju, który jeszcze w 20-leciu międzywojennym uznawany był za jeden z najbogatszych na świecie.
- W pandemii, co drugi bar stał się warzywniakiem, bo wszystkie knajpy na długi czas zostały zamknięte i wielu miejscowych nie mogło pracować, gdyż praca na czarno to tam chleb powszedni. Sprzedawali na przykład rękodzieła, których było zawsze dużo na targach w Cordobie, a wiadomo ze względów pandemicznych, wszystkie przestrzenie targowe zostały zamknięte. Jednak obecny kryzys zaczął się jeszcze przed koronawirusem, a ten go tylko spotęgował. Niestety do dziś sytuacja nie jest kolorowa. Jest bardzo dużo strajków, protestów, bo w ostatnim roku inflacja w Argentynie wyniosła ponad 200%. Dlatego nikt nie jest w stanie powiedzieć, ile co w danej chwili będzie kosztować - uzmysławiała słuchaczom skalę problemów w jej "drugim domu" P. Lewandowska.
Kolejki do banków, brak zaufania do peso argentyńskiego i pojawienie się dwóch kursów walut: oficjalnego i czarnorynkowego (tzw. dolar blue), to dzisiaj argentyńska codzienność.
Pensja minimalna w tym kraju to około 160 - 170, a średnia krajowa w Argentynie kształtuje się na poziomie 250 - 300 dolarów. Nie są to kwoty, które wystarczą na spokojną egzystencję, dlatego w miastach dochodzi do postępującej segregacji ludności i coraz bardziej rozrastają się dzielnice biedy, tzw. villas miseria.
- Dużo osób żyje bez dostępu do bieżącej wody i prądu. W tym momencie poziom ubóstwa sięga 40% społeczeństwa i siłą rzeczy jest coraz bardziej niebezpiecznie w kwestii przestępczości. Ponadto nie wiadomo, w którą stronę idzie Argentyna ponieważ w grudniu zmienił się prezydent, który co prawda próbuje walczyć z inflacją i w ramach tego podwyższył oficjalny kurs waluty. Jednak generalnie teraz jest dużo drożej dla wszystkich. Ale jak pytam Argentyńczyków, jak sobie z tym radzą i jak to będzie, to odpowiadają, że są przyzwyczajeni do życia w kryzysie. Argentyna miała ich wiele i jej mieszkańcy kwitują: „Jak narzekamy to narzekamy, a jak się bawimy to zapominamy o problemach i tańczymy” - podsumowuje podróżniczka.
Więcej na temat podróży Pauliny Lewandowskiej i jej przygód nie tylko w Argentynie, ale także innych krajach latynoamerykańskich można dowiedzieć się z bloga „Z pamiętnika podróżoholika”.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.