Co najmniej 25 centymetrów długości musiały mieć włosy, które bohaterki naszego artykułu zechciały obciąć, zapakować do koperty i wysłać. Wszystkie z nich są bohaterkami. Podarowały coś od siebie, aby pomóc innym w walce z chorobą.
Większość z kobiet wie, jak „boli” każdy centymetr obciętych włosów. Wkładamy w ich pielęgnację mnóstwo czasu, energii i pieniędzy. Nieco inaczej podchodzą do tego dzieci i to one częściej podejmują decyzję o radykalnej zmianie fryzury. Joanna Prokop-Szafraniak z gostyńskiej Pracowni Fryzur Ines, coraz częściej spotyka się w swojej pracy z takimi decyzjami. - To nie tylko dziewczynki, które są po Pierwszej Komunii Świętej i mają wielkie serducha, także osoby dorosłe – mówi fryzjerka. Aby oddać włosy, które zostaną przerobione na naturalne peruki, muszą mieć odpowiednią długość i nie być zniszczone. Najlepiej, aby były też naturalne.
Decyzja o obcięciu wydaje się trudna, ale jest zawsze przemyślana. - Nie zdarzyło nam się, żeby był jakiś płacz. Dla komfortu spinamy włosy, bo należy je podzielić na cztery partie, robimy warkoczyki i wtedy te podcinamy. Zawsze pokazujemy, czy na pewno taka długość, aby ta osoba była na 100% pewna i nie żałowała. Zawsze jednak wychodzą z uśmiechem na twarzy – mówi J. Prokop-Szafraniak. Włosy są pakowane i wysyłane na adres wskazanej fundacji. Można je zostawić u fryzjera lub wysłać samemu. Tak, jak Zuzia i Julia z Borku Wielkopolskiego. Siostry zdecydowały się na wspólną wizytę u fryzjera. - Z salonu od razu poszłyśmy na pocztę, miałyśmy uszykowane koperty, aby jak najszybciej te włosy wysłać – mówi Izabela Gawrońska, mama dziewczyn.
Każda z fundacji ma na swoich stronach własne wymogi, dotyczące włosów. Jedną z częściej wybieranych jest Rak'n'Roll, która prowadzi akcję „Daj Włos!”. Każdy, kto chce je obciąć, może to zrobić w dobrym celu – na peruki dla kobiet w trakcie chemioterapii. - Angażujemy do współpracy zakłady fryzjerskie, które ścinają włosy w odpowiedni sposób, a następnie przekazują je nam. Dalej wędrują do perukarni Rokoko, która robi doskonałe, wygodne i piękne peruki. Te są przekazywane za darmo kobietom, które walczą z rakiem. Dzięki temu mogą wyglądać znacznie lepiej i mają więcej siły w drodze do zdrowia. W akcji może wziąć udział każdy: kto ma minimum 25 cm włosów do ścięcia i zmieniając swój wygląd chce zrobić coś dobrego dla innych – informuje Fundacja.
Są też takie, jak Stowarzyszenie „Mówimy NIEboRAKOWI”. Tam pojechały włosy Lenki z Pogorzeli, która postanowiła oddać je w pierwszym kwartale tego roku dla dzieci po chemioterapii. - Lena teraz zapuszcza włosy, aby znów je oddać – zapewnia Magdalena Jędrzejewska, mama. Od czasu, gdy inna dziewczynka – Matylda Miedziak z Gostynia - oddała włosy, minęły już trzy lata. Od początku wiedziała, że chce je oddać innemu dziecku, dlatego wspólnie z mamą podjęły decyzję o wysyłce warkoczyków do Fundacji Przyjaźni WeGirls. Wie, że zrobiła coś ważnego. Wśród nich jest też 26-letnia Ewa. - Przez całe moje życie zawsze miałam bardzo długie włosy. W styczniu tego roku postanowiłam, że czas to zmienić – mówi Ewa Białoskórska. Po tylu latach nie wyobrażała sobie jednak, że po prostu można te włosy obciąć i wyrzucić. W głowie już jakiś czas miała wizję oddania na dobry cel. - Wreszcie zdecydowałam i po kilku dniach byłam umówiona do salonu fryzjerskiego współpracującego z Fundacją Rak'n'Roll. Chociaż była to dla mnie duża zmiana, to świadomość, że włosy posłużą do stworzenia peruki dla jakiejś niesamowitej kobiety powodowała, że czułam się z tym wspaniale. Jeśli ktoś się zastanawia, czy to zrobić, to odpowiedź jest jedna: zdecydowanie tak! - stwierdza.