Przedsiębiorcy na Krobskim Jarmarku Wielkanocnym mogli handlować do woli
W przeciwieństwie do wspomnianego Krobskiego Jarmarku Świątecznego pod koniec 2024 roku, tym razem aura nie zakłóciła imprezy, a wychodzące zza chmur słońce i rosnąca temperatura zachęcały nie tylko do odwiedzenia stoisk, ale także do spędzenia na rynku miłego sobotniego przedpołudnia.
- Choć godziny otwarcia jarmarku przewidzieliśmy od 9.00 do 13.00, to pozostawiliśmy wystawcom wolną rękę, mogą spokojnie zostać dłużej i handlować - tłumaczyła A. Wierzba.
A odwiedzający ponad 30 stoisk mieszkańcy mieli w czym wybierać.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD GRAFIKĄ - KLIKNIJ, żeby ZOBACZYĆ FOTOREPORTAŻ
Od "szydełek babci Stasi" przez baranki KGW Kuczynka po ciasta od Tomka Smektały
Na stoiskach z jedzeniem można było znaleźć m.in. pyszne gofry, ciepłe pączki, wielkanocne baranki, sery kozie, krowie oraz owcze wszelkiej maści (na przykład z czosnkiem niedźwiedzim, borowikami czy migdałami), a także wędliny. Nie zabrakło rękodzieł: wyrobów od "babci Stasi" przez kompozycje obchodzącego swoje 20-lecie Środowiskowego Domu Samopomocy w Krobi.Na stoisku Biblioteki i Centrum Kultury Rekreacji im. Jana z Domachowa Bzdęgi dzieci z pomocą pań bibliotekarek mogły zrobić swoją pierwszą wielkanocną palmę.
Z kolei członkinie Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Krobi przygotowywały specjalnie pamiątki np. z okazji Pierwszej Komunii Świętej.
Podwójne stoisko miał walczący z nowotworem Tomek Smektała z Kuczyny (obecnie Kłody), na których można było nabyć domowej roboty wypieki oraz wielkanocne rękodzieła.
- Dziękujemy wszystkim za ofiarowane ciasta i ozdoby wielkanocne oraz dla Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Pudliszkach - dziękowali darczyńcom Justyna i Tomek Smektała.
Zbiórka z kiermaszu ciast i ozdób przyniosła ciężko choremu mieszkańcowi Kłody 7 449 złotych, które bardzo przydadzą się na dalsze leczenie.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD GRAFIKĄ - KLIKNIJ, żeby ZOBACZYĆ FOTOREPORTAŻ
Wszyscy wyszli zadowoleni
Z organizacji tegorocznego Krobskiego Jarmarku Wielkanocnego zadowoleni byli zarówno mieszkańcy, jak i przedsiębiorcy.
- Dawniej rynek był pusty, nic się na nim nie działo. A teraz takie imprezy, jak ta "robią robotę". Są ludzie, jest gdzie posiedzieć - mówił pan Janek.
Natomiast handlujący sukces wydarzenia oceniali miarą sprzedanych produktów.
- Mimo tego, że podczas jarmarku na Boże Narodzenie pogoda była bardzo kiepska, to już po 13.00 byłem praktycznie wyprzedany ze wszystkiego, co ze sobą przywiozłem. Teraz też sprzedaż bardzo dobrze idzie, jestem bardzo zadowolony - mówił Łukasz Pazoła z Sułkowic, który regularnie pojawia się na jarmarkach ze swoimi własnoręcznie przygotowywanymi serami.
KLIKNIJ ZDJĘCIE, żeby PRZECZYTAĆ ARTYKUŁ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.