Po Bożym Narodzeniu, przyszła kolej na Wielkanoc. Kiermasz w Łęcej Wielkiej
Rękodzielniczy kiermasz wielkanocny w Łęce Wielkiej zorganizowało miejscowe niestowarzyszone koło gospodyń wiejskich.
- Wspieramy się z koleżanką, pokazujemy młodszym dziewczynom, jak działać. Ja zaangażowałam swoje córki, ona swoje, i tak się powoli rozkręcamy - mówi G. Markowska.
Dzięki chęci do działania aktywnych mieszkanek, do podponieckiej miejscowości zjechali wystawcy, nie tylko z powiatu gostyńskiego - m.in. miodami, ręcznie wypieczonymi chlebami, ozdobami świątecznymi, mydełkami i innym rękodziełem.
- Mamy rękodzielników od nas, w tym z gminy Poniec, ale także z Gostynia, Pogorzeli, Kobylina, Rawicza, Bojanowa, a odzywali się nawet ludzie z daleka - np. Legnicy - dodaje współorganizatorka wydarzenia.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ FOTOREPORTAŻ
Nikola i Edyta robiły je tygodniami, u pani Marleny nic dwa razy się nie zdarza
Do tych pierwszych należą jedne z najmłodszych wystawczyń na wielkanocnym kiermaszu, czyli Edyta i Nikola Łysinskie z Łęki Wielkiej oraz Rogowa. Dziewczynki na swoim stoisku sprzedawały własnoręcznie przygotowane mydełka, które wyrabiały przez ostatnich kilka tygodni.
- Widziałyśmy, jak inni je sprzedają i my też postanowiłyśmy swoje zrobić. Dostałyśmy takie zestawy do wyrobu na urodziny. Nasze mydełka są z bazy mydlanej ciemniej i jasnej, barwników i zapachów - tłumaczyły rezolutnie Nikola i Edyta.
Z kolei, spoza powiatu gostyńskiego przyjechała do Łęki Wielkiej Marlena Biniaszczyk z Bojanowa ze swoimi niesamowitymi krasnalami, a przede wszystkim świątecznymi zajączkami. Niektóre "dorastały" do nawet... 1,5 metra wysokości.
- Każdy jest unikalny, niepowtarzalny. Materiały, z których są zrobione mogą być podobne, ale samo wykonanie dwa razy się nie zdarza - podkreślała wytwórczyni.
Mają głowy pełne pomysłów
Nieformalne KGW w Łęce Wielkiej nie zamierza "zasypywać gruszek w popiele" i poprzestać na organizacji tylko rękodzielniczego kiermaszu wielkanocnego.
- Chcemy się pokazać, żeby wioska zaczęła istnieć, bo w ostatnich latach było o nas bardzo cicho. Mamy dużą salę wiejską, która powinna na siebie pracować. Potrzebne jest też motywowanie młodzieży, żeby coś robili, nie tylko siedzieli z głową w smartfonach czy komputerach - mówią pomysłodawczynie kiermaszu.
Dlatego już na 11 lipca tego roku zaplanowały drugą edycję rowerówki połączoną z festynem, w czasie której będą zbierane pieniądze dla Hani Markowiak chorującej na Zespół Angelmanna - więcej o dziewczynce PRZECZYTASZ KLIKAJĄC ZDJĘCIE PONIŻEJ.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.