- Z Poznania płyną ważne i dobre wiadomości - informował tuż przed świętami Robert Marcinkowski, starosta powiatu gostyńskiego na facebook’u. Było to 23 grudnia, przed południem, kiedy trwała jeszcze wideokonferencja z przedstawicielami urzędu wojewódzkiego. Czego dotyczyły dobre wieści?
Aneta Niestrawska, wicewojewoda wielkopolski oraz dyrektor wielkopolskiego oddziału NFZ Agnieszka Pachciarz spotkały się online z prezydentami miast, starostami oraz dyrektorami szpitali. Jednym z poruszanych na konferencji tematów były zmiany w szpitalach powiatowych, które prowadzą tzw. oddziały covidowe.
Jak podaje powiatowy sztab zarządzania kryzysowego, zgodnie z zapowiedziami na początku stycznia w szpitalach w Gostyniu, Obornikach oraz Turku zlikwidowane zostaną łóżka przeznaczone dla osób z podejrzeniem lub zdiagnozowanym koronawirusem.
Przypominamy, że decyzją wojewody wielkopolskiego, pierwsze tzw. ,,łóżka covidowe” pojawiły się w szpitalu w Gostyniu w połowie października. SPZOZ w Gostyniu otrzymał decyzję wojewody 15 października w godzinach wieczornych. Na jej mocy trzeba było uruchomić „oddział zakaźny” od 16 października.
W tym celu dyrekcja lecznicy musiała przygotować 17 łóżek dla pacjentów z podejrzeniem lub potwierdzonym zakażeniem koronawirusem. Dwa łóżka z kardiomonitorem oraz możliwością prowadzenia tlenoterapii i wentylacji mechanicznej służyć miały pacjentom wymagającym intensywnej terapii. Gostyński ZP ZOZ był o tyle w dobrej sytuacji, że mógł oddział covidowy uruchomić w niedawno dobudowanym skrzydle.
- Obecnie w szpitalu w Poznaniu mamy zajętość bardzo dużą. Jest tam kilka, kilkanaście miejsc wolnych każdego dnia. Leżą tam pacjenci, którzy mogliby leżeć w innych oddziałach zakaźnych w Wielkopolsce. Stąd taka moja decyzja, aby tworzyć w poszczególnych powiatach i zabezpieczyć Wielkopolskę z różnych stron właśnie w takie oddziały covidowe - powiedział ówczesny wojewoda Łukasz Mikołajczyk w rozmowie z portalem gostynska.pl.
- Wzrost zachorowań w Wielkopolsce jest dość dynamiczny. Potrzebujemy kolejnych miejsc dla pacjentów, którzy powinni być hospitalizowani. Stwierdziłem, że dobrym rozwiązaniem są oddziały tak zwane „covidowe”, aby zabezpieczać pacjentów z danego powiatu - dodał.
W połowie listopada liczba łóżek covidowych w gostyńskim szpitalu wzrosła do 57. Ostatnia decyzja wojewody z 30 listopada narzucała ich zmniejszenie do 30.
Według najnowszych zapowiedzi, od 8 stycznia łóżka te zostaną zlikwidowane. Powiatowy sztab kryzysowy informuje, że dzięki temu szpital powiatowy przestanie był placówką covidową i będzie mógł wrócić do pełnego zakresu świadczenia usług SP ZOZ w Gostyniu, w ramach dotychczasowych oddziałów.
- Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w trudne i odpowiedzialne zadanie walki z epidemią oraz pomocy pacjentom - napisał na swoim facebook’u starosta Marcinkowski po usłyszeniu informacji podczas wideokonferencji.
Bardzo zaangażowani w pomoc pacjentom na gostyńskim oddziale ”zakaźnym” byli dwaj strażacy z KP PSP w Gostyniu. Z jednym z nich - Krystianem udało nam się porozmawiać po dwóch tygodniach od uruchomienia nowego oddziału (na początku listopada), kiedy było tam jeszcze 17 łóżek. Krystian i jego kolega mają pełne uprawnienia ratownika medycznego, dlatego zdecydowali się wesprzeć kadrę gostyńskiego szpitala i pełnili dyżury przy „łóżkach covidowych”.
Dlaczego zdecydował się pan na dyżury na oddziale zakaźnym?
Nie jest to bezpieczna praca w trudnych czasach, związanych z pandemią Rzeczywiście, nie jest to bezpieczna praca. Ale pracuję w straży pożarnej, a zawód strażaka tez nie jest bezpieczny. Też pracujemy w trudnych warunkach. Razem z kolegą zdecydowaliśmy się podjąć te działania, żeby pomóc tez ludziom, którzy są w potrzebie, którzy przebywają na oddziale zakaźnym. Kadra medyczna się kurczy cały czas, przechodzi kryzys, podobnie jak system ratownictwa medycznego. Jako, ze jesteśmy ratownikami medycznymi zdecydowaliśmy się wesprzeć szpital gostyński pod tym względem.
Jak pan zareagował na informację, jako mieszkaniec Gostynia, że na miejscu, w szpitalu powiatowym powstanie oddział zakaźny?
Obserwując rozwój pandemii w Polsce, czy w województwie, patrząc na wzrost zakażeń, mogłem się spodziewać, że w Gostyniu powstanie taki oddział, że będą podjęte jakieś działania w tym kierunku. Czekałem, kiedy to się stanie. Nie spodziewałem się tylko, że tak szybko będziemy mieli go na miejscu. Stało się to wcześniej, niż przypuszczałem, ale mamy trudną sytuację.
Miał pan już dyżur na oddziale covidowym. Jakie są pana odczucia?
Jest tam 15 łóżek w części wyznaczonej dla chorych na Covid-19, u których już zdiagnozowano tę chorobę. Aktualnie wszystkie łóżka są zajęte. Praca na dyżurze jest bardzo ciężka. Pracujemy w kombinezonach, który oddycha, ale głownie zabezpiecza nas przez wirusem, zakażeniem. Chorzy są w różnym stanie, niektórzy mogą tylko leżeć. Trzeba się nimi opiekować, zająć się - przenosić, zawieźć na przeswietlenie rentgenowskie, czy na tomografię. Kiedy wchodzimy na oddział zakaźny w kombinezonach ochronnych, po 2 godzinach człowiek czuje się, jakby przepracował 8 godzin, energia uchodzi tak szybko. chodzimy ze 3, 4 razy, na 3 - 4 godziny. Trzeba się z tym liczyć, że jest ciężko. Temperatura jest wysoka.
Ile osób pracuje tam w ciągu doby?
Jesteśmy podzieleni na zespoły, każdy złożony z 2-3 osób. Zmieniamy się. Bywa tak, że podczas obchodu lekarskiego musimy być na oddziale wszyscy. Mamy chwile czasu, przerwy żeby odpocząć, zjeść coś, zregenerować siły. Ile osób w ciągu dnia pracuje na oddziale zakaźnym, w tej „covidowej” części? To zależy od grafiku. Szpital nie dysponuje dużą ilością osób, pozostałe oddziały muszą mieć zapewnioną ciągłość funkcjonowania. W granicach 5-6 osób na dobę jesteśmy, pełnimy dyżury.
Co należy do obowiązków pana i kolegi?
Wszystko, co może wykonać ratownik medyczny - opieka nad pacjentem, podawanie leków, podłączanie i zmiana kroplówek, badanie poziomu cukru. Na sali są też respiratory, kilka dni temu, na moim dyżurze żadna osoba nie potrzebowała tych urządzeń, ale tlenoterapia jak najbardziej wchodziła w grę.
W jakim wieku są pacjenci, leżący na oddziale zakaźnym w Gostyniu?
Są seniorzy, ale są też osoby młodsze, po których widać, że ich stan jest lepszy. Łagodniej przechodzą chorobę. Wiadomo, ze grupą ryzyka są seniorzy, osoby starsze. Oni gorzej to przechodzą. Ale każdy organizm jest inny, wiele też zależy od chorób współistniejących. U większości występuje kaszel, potrzebują tlenoterapii.
Jak zareagowali najbliżsi na pana decyzję o podjęciu dyżurów na oddziale covidowym?
Żona trochę się wystraszyła, ale jak jej wyjaśniłem, na czym rzecz polega, to zmieniła zdanie. Stwierdziła, że jeśli czuję się na siłach, czuję się potrzebny, to mam podjąć wyzwanie.
Człowiek, który decyduje się na pracę na takim oddziale musi mieć odwagę, mocne nerwy...
Zdecydowanie tak.
Czy mimo tego że jesteście panowie ratownikami medycznymi w państwowej straży pożarnej, przeszliście jakieś szkolenie, zanim zaczęły się dyżury na oddziale „covidowym”?
Wzięliśmy udział w krótkim szkoleniu BHP odnośnie zagrożeń, jakie nas mogą czekać. Pokazano, w jaki sposób mamy się ubierać w kombinezon ochronny, przerobiliśmy instrukcję jak wchodzić, jak się zachowywać po wyjściu. Przedstawiono nam środki ochrony osobistej.
Co jest najtrudniejsze w takiej pracy?
Mamy kontakt z osobami zakażonymi, rozmawiamy z nimi. Ale najgorsza jest świadomość, kiedy wiadomo nie zdołamy uratować danej osoby. Zdarzają się takie przypadki. My dopiero zaczęliśmy pracę na oddziale.