Dwanaście meczy, trzydzieści trzy punkty, 59 goli strzelonych, 10 straconych. Dla kibiców z Piasków taka statystyka jest przyjemna, dla reszty ligi niekoniecznie.
Zamierzaliśmy być na czele A-klasy i to się udało, a więc zadanie wykonaliśmy. Jak dotąd realizujemy założenie, które przed sezonem zostało przed nami postawione. Zobaczymy co będzie dalej. Ważną rzeczą jest fakt, że straciliśmy tylko 10 bramek. Spora w tym zasługa Pawła Wasielewskiego, który okazał się naprawdę sporym wzmocnieniem. Niestety na 90 procent w rundzie rewanżowej tego zawodnika nie będzie już z nami, bowiem najprawdopodobniej wyjedzie do pracy. Generalnie mamy dobry zadatek na przyszłość, ale nie możemy popadać w hurraoptymizm. Musimy pamiętać, że za plecami mamy grupę pościgową, która składa się kilku zespołów. Jest przecież Chwałkowo, Bojanowo, Osieczna, Krzemieniewo i Pakosław.
Jesienią zaliczyliście jedną wpadkę. W ostatnim tegorocznym meczu przed własnymi kibicami gładko polegliście w starciu z ekipą z Krzemieniewa. Czego dowiedział się Pan po tym meczu?
Dla mnie tamten okresy był generalnie niefortunny. Odniosłem kontuzję i przez pięć tygodni nie prowadziłem żadnych zajęć. Momentalnie spadła też frekwencja na treningach, chłopacy zaniedbali trochę ten aspekt. W tamtym konkretnym meczu drużyna z Krzemieniewa górowała nad nami. Przede wszystkim graliśmy zbyt ospale. Nie potrafiliśmy pokazać podobnej ambicji jak rywal. W konsekwencji GKS przewyższał nas fizycznie. Tego dnia nie mieliśmy atutów, aby powalczyć z przeciwnikiem.
Pełna wersja wywiadu z trenerem Korony Piaski Sławomirem Gintowtem w 53 numerze Życia Gostynia.