reklama

Złoty pierścionek i kotlet w klozecie. Co jeszcze tam znajdziemy?

Opublikowano:
Autor:

Złoty pierścionek i kotlet w klozecie. Co jeszcze tam znajdziemy? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 4/2016 Życia Gostynia

Obierki, jajka i inne resztki jedzenia, stare kapcie, drobne zabawki, chusteczki, waciki, tampony, podpaski - to nie jest przegląd kubła na śmieci. To są przedmioty, które najczęściej trafiają do pionów kanalizacyjnych przez toaletę w prywatnych mieszkaniach i zapychają rury. A co wrzucane jest bezpośrednio do studzienek? - „Cuda” można znaleźć w sieci kanalizacyjnej - przyznają otwarcie pracownicy prywatnej firmy wodno-kanalizacyjnej oraz Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Gostyniu.

To, że muszla klozetowa może służyć do nasadzania kwiatów i innych roślin ozdobnych, udowodnili mieszkańcy Borku, w konkursie, zorganizowanym latem ubiegłego roku pn. „Gdzie kwiaty zakwitają, tam śmieci znikają”. Ale chodziło o pomysłowe wykorzystywanie zużytych muszli i innych elementów toalety, jako kwietników. Tymczasem prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Gostyniu apeluje do mieszkańców gostyńskiej gminy o przemyślane i rozsądne korzystanie z czynnych toalet w mieszkaniach, szkołach i zakładach pracy. Nie można muszli klozetowej traktować, jak kosza na odpady.

Parę lat temu, w jednym z gostyńskich bloków piwnica została zalana ściekami. „Wybiła” kanalizacja. Okazało się, że zapchany jest pion kanalizacyjny w budynku. Zarząd wspólnoty mieszkaniowej wezwał firmę wod.-can. aby usunęła awarię. Pracownicy, którzy dotarli na miejsce, uruchomili specjalistyczne maszyny, pracowali około godziny w nieprzyjemnych, jesiennych warunkach. Awaria wreszcie została usunięta, kanalizacja zaczęła funkcjonować prawidłowo. Co było przyczyną zapchania rur? Okazało się, że najzwyklejszy mięsny kotlet. To on wypłynął z zapchanej rury. Czy był panierowany, czy nie - trudno było określić. – No proszę, a ja dziś jeszcze obiadu nie jadłem – skomentował dowcipnie właściciel firmy, która usuwała awarię. Ale wcale nie było mu do śmiechu. Żaden spośród mieszkańców, którzy śledzili pracę firmy przy przepychaniu rur, nie przyznał się do bezmyślnego wykorzystania toalety. A nie ulegało wątpliwości, że ktoś z lokatorów bloku wrzucił tam resztki jedzenia. - Ubity kotlet przez muszlę przejdzie, ale zablokuje przepływ w rurze - mówi Adam Szymanowski, właściciel przedsiębiorstwa wod.-can. - W tej kanalizacji najróżniejsze przedmioty można znaleźć - dodaje. I podaje niedawny przykład: - Po sylwestrze z kanalizacji wyciągnęliśmy butelkę po szampanie. Ktoś musiał ją wrzucić do kratki, studzienki kanalizacyjnej, bo przez toaletę to ona raczej nie przejdzie.

Ach te baby?

Okazuje się, że do rur trafiają również rozmaite części garderoby, tekstyliów, resztki jedzenia, w tym kości, obierki, a także przedmioty związane z utrzymaniem czystości w domu - w tym ścierki. A normą są plastikowe koszyczki, na które zakłada się kostki zapachowe w muszli klozetowej. Kiedyś pracownicy prywatnej firmy wod.-kan. znaleźli tam nawet złoty pierścionek. - Po wieloletnim doświadczeniu w usuwaniu kanalizacyjnych awarii mogę zdecydowanie stwierdzić, że rury zapychają głównie kobiety - albo inaczej damskie higieniczne akcesoria - mówi Adam Szymanowski. Przyznaje, że kiedy wzywany jest do awarii kanalizacji w placówkach oświaty lub dużych zakładach, najczęściej kłopot zaczyna się właśnie od damskiej toalety. - Częściej jeździmy też do firm, w której kobiety stanowią sporą część załogi - zauważa właściciel formy wod.-can. I zastrzega, że zdradza te informacje bynajmniej nie ze względu na pobudki szowinistyczne. - Niestety, w rurach kanalizacyjnych można znaleźć sporo podpasek, tamponów, patyczków do czyszczenia uszu, wacików, chusteczek higienicznych - tych specjalnie nawilżanych i pieluch niemowlaków. Takie przedmioty najszybciej zapychają kanalizację. A wystarczy odrobina przyzwoitości i wrzucenie ich do kubła na śmieci - mówi właściciel firmy, usuwającej awarie. Adam Szymanowski zastanawia się, czy mieszkańcy są świadomi, co może się wydarzyć, jeśli do rur kanalizacyjnych trafi przedmiot, który nie powinien się tam znaleźć. Dlaczego zachowują się tak bezmyślnie?

Było wygodniej

– Kiedyś w pewnej rzeźni zdarzyło się tak, że wyciągnęliśmy z kanalizacji całą szynkę. Mam tak zwaną spiralę, która się kręci i po włożeniu do rury, wyłapuje stamtąd wszystko, co jest po drodze. Długo nie mogliśmy przeczyścić kanalizacji, ciągnęliśmy i szynka nam się trafiła - opowiada właściciel firmy, usuwającej kanalizacyjne awarie. - W tego typu firmach mają łapacze nieczystości – ale trzeba się nachylić i wynieść te ścieki. Być może niektórym pracownikom wygodniej było otworzyć kratkę ściekową, wrzucić mięso i już. To było zaniedbanie rzeźników - dodaje.

Sprawcom zaniedbania niełatwo przyznać się do winy. Pracownicy firmy wod.-kan. zostali swego czasu wezwani na awarię do osiedlowego bloku. Lokatorka mieszkania na 4 piętrze wysypała do muszli klozetowej obierki z wiaderka, po czym stwierdziła, że ma zapchaną toaletę. - Użyliśmy narzędzi, wyciągnęliśmy strużyny. Kobieta, kiedy to zobaczyła, wypierała się, twierdziła, że tego nie zrobiła. Ale w końcu przyznała, że miała nadzieję, że to przejdzie. Jakoś to będzie! - relacjonuje Adam Szymanowski. Podobne wydarzenie miało miejsce w jednym z jednorodzinnych budynków. Ekipa z prywatnej firmy wod.-kan. usuwała awarię, bo toaleta się zapchała. Właściciele domu wychowywali dzieci, bliźniaki. - W rurze kanalizacyjnej, na długości mniej więcej metra, były ubite chusteczki, zahaczyły się o obrzeża i zapchały ją. Po zwróceniu uwagi, tata się przyznał, że on mył dzieci nawilżonymi chusteczkami, a później je wyrzucił do toalety. Tłumaczył, że na opakowaniu było napisane, że tak można. A wystarczyło pomyśleć, że nawilżone oliwką czy innym płynem nie rozpuszczą się szybko - opowiada Adam Szymanowski.

Ekipa z firmy zauważa, że dojrzalsi mieszkańcy wcześniej zastanowią się, zanim coś do toalety wrzucą, chociaż - jak twierdzi - nie można przyczyn awarii sieci kanalizacyjnej kategoryzować według wieku mieszkańców. - U starszych ludzie moi pracownicy znaleźli kiedyś w toalecie jajka gotowane, kapcie, owoce. W mieszkaniach, gdzie są małe dzieci, do toalety najczęściej trafiają różnego rodzaju zabawki - przyznaje Adam Szymanowski.

Jego firma jest wzywana do awarii w blokach mieszkalnych, świadczy tez usługi dla właścicieli prywatnych posesji na terenie Gostynia i w okolicy, ale też do placówek oświatowych. Obecnie ma podpisaną umowę z 2 wspólnotami. Obsługuje też zakłady pracy.

Awarię, związaną z zapchaniem rur, usunąć można w ciągu pół godziny, ale bywa, że ekipa pracowników pracuje półtorej godziny lub pół dnia. - Średnio przepychanie rur trwa kilkadziesiąt minut i kosztuje około 180 złotych. Jeśli to praca na pół dnia, wtedy cena jest umowna. W tym jest zapłata za robociznę, sprzęt, dojazd. Nie jest to przyjemna praca. Ale ktoś musi ją wykonywać - przyznaje Adam Szymanowski. - Nie można powiedzieć, że lepiej nam się pracuje w blokach, niż w domach jednorodzinnych. Ale w prywatnych posesjach, przy przepychaniu rur mam ten komfort, że nikt nie spuści mi wody - dodaje.

Część fotela w kanalizacji

Utrzymaniem, konserwacją sieci kanalizacyjnej na terenie gostyńskiej gminy zajmuje się też Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Gostyniu. Pracownicy przyznają, że przynajmniej raz w tygodniu zdarza się awaria z powodu bezmyślnego wykorzystania kanalizacji przez użytkowników. - W rurach można znaleźć wszystko. Kiedyś zapchane zostały przez duże słoiki wekowe. Przez pion kanalizacyjny, znajdujący się w posesji takie przedmioty nie przejdą. Ktoś wrzucił je bezpośrednio do studzienki. Pomysły mieszkańców są różne. Z rozmowy z pracownikami zakładów wodociągów z większych miejscowości wynika, że w kanalizacji można znaleźć części mebli - opowiada Dariusz Szymański z ZWiK w Gostyniu.

Do rur trafiają też odpady, pozostałe po remontach: żwir, piasek, drewno, masa bitumiczna, a także popiół i smoła. Jerzy Pogorzelski, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Gostyniu prosi o przestrzeganie zasad korzystania z sieci kanalizacji sanitarnej. - W efekcie niewłaściwego korzystanie z kanalizacji, wrzucania odpadów stałych, dochodzi do awarii w pracy sieci kanalizacyjnej. Takie śmieci powodują problemy w eksploatacji sieci i przepompowni ścieków, powodując zalewanie piwnic w budynkach. A to wiąże się ze wzrostem kosztów eksploatacyjnych, co ma zasadniczy wpływ na cenę świadczonych usług przez ZWiK - zaznacza prezes Pogorzelski.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE