Boreccy radni nawet nie zastanawiali się, nie dyskutowali. Szkoda im było czasu, więc solidarnie dołączyli do sprzeciwu samorządów z powiatów gostyńskiego, ale także rawickiego, kościańskiego i leszczyńskiego. Wszystkie protestują przeciwko objęciu ochroną złóż węgla brunatnego, leżących w południowo-zachodniej Wielkopolsce.
Samorządowcom i mieszkańcom gminy Borek też nie jest na rękę wpisanie złóż Gostyń, Oczkowice, Mosina, Krzywiń i Czempiń na listę złóż perspektywicznych w „Białej Księdze”. Wiedzą, że kiedy to stanie się faktem, tereny, na których znajdują się kopaliny, będą podlegać szczególnej ochronie prawnej. Co to oznacza, wyjaśniał radnym burmistrz Marek Rożek na ostatniej sesji rady miejskiej.
- „Biała Księga” ma chronić złoża węgla brunatnego i grunty, gdzie one występują. Będzie zakaz zabudowy terenów, a to spowoduje negatywne skutki dla rozwoju przemysłu i gospodarki. Dla tych gmin, których to dotyczy bezpośrednio, to śmierć gospodarcza. Tempo temu procesowi zostało nadane za poprzednich rządów. Mamy kilkanaście dni, do 15 grudnia, żeby się wypowiedzieć, żeby wyrazić opinię - mówił borecki włodarz na posiedzeniu, 26 listopada. W skrócie wytłumaczył radnym, czym różnią się kopaliny w okolicy Konina od tych, położonych w okolicy Poznania. - Węgiel koniński leży na głębokości od 20 do 50 m, a złoże Oczkowice, Gostyń leży 150 metrów pod ziemią. To oznacza, że zanim do niego dotrzemy, będzie hałda ziemi. A na tej głębokości są studnie głębinowe. Tutaj nie chodzi o węgiel, ale o wodę. Wydobycie spowoduje, że powstanie wielki lej, spowoduje to deficyt wody. W Koninie pod tą warstwą na głębokości 50 metrów występuje słodka woda, a u nas jest słona. Automatyczne wybieranie warstw spowoduje, że słona woda uderzy ciśnieniem w górę - mówił Marek Rożek.
Uświadomił obecnym na sesji, że bogactwo złóż węgla brunatnego w południowo-zachodniej Wielkopolsce było znane już w czasach zaboru pruskiego. - Wtedy już wiedziano, ale ich nie tknięto. Bo ten region zawsze był zielonym zapleczem „państwa bismarckowskiego”. Zaborcy tego nie ruszali, bo wiedzieli, że Wielkopolska rolnictwem stoi, hodowlą świń i krów. Zdawali sobie sprawę, że żywność jest rzeczą ważniejszą od energii, że trzeba szukać innych źródeł - dodał burmistrz Borku. Radni z gminy Borek poparli jednomyślnie stanowisko powiatu i wyrazili zdecydowany sprzeciw przeciwko objęciu ochroną złóż, znajdujących się na terenie południowo-zachodniej Wielkopolski. Dzięki temu burmistrz mógł podpisać wspólne oświadczenie samorządów także w imieniu boreckiej rady miejskiej.