To trudny i bardzo wymagający bieg. Zawodnicy nie wiedzą, jaka pogoda może ich spotkać. Startują wczesnym rankiem, metę przekraczają późnym wieczorem. Muszą pokonać ponad 70 km górskimi szlakami. A mimo to w tym roku mieliśmy tam trzech naszych biegaczy. Na Ultra Bieg Granią Tatr - w tym roku nazwanym Flexistav Bieg Granią Tatr - pojechali: Marlena Nowacka z Piasków, Marcin Wujek z Gostynia i Piotr Przybył z Czachorowa.
Bieg Granią Tatr odbywa się w Zakopanem co dwa lata. W tym roku o każde miejsce ubiegało się aż 3 chętnych – po raz pierwszy liczba zgłoszeń przekroczyła 900 osób. Organizatorzy cieszyli się, że jest tak wielu sportowców chętnych do startu w tak trudnych i wymagających zawodach. Na linii startowej stanął zwycięzca pierwszej edycji Przemek Sobczyk, a także czołowych zawodników zawodów serii Skyrunning. Bieg był jednocześnie Mistrzostwami Polski na dystansie ultra. Wśród takich „gwiazd” wystartowali również Piotr Przybył z Czachorowa i Marlena Nowacka z Piasków. A to oznacza, że wcześniej - w biegach kwalifikacyjnych - zebrali wymaganą liczbę punktów. W tym roku za minimum uznano 12 punktów ITRA, uzyskanych w maksimum trzech biegach górskich na przestrzeni lat 2016-2019. I dodatkowo mieli szczęście, gdyż wylosowali miejsce na liście startowej (ze względu na dużą liczbę chętnych).
Wyjątkowo traktowani byli finiszerzy z poprzednich edycji. Zawodnicy, którzy ukończyli którąkolwiek z edycji Flexistav Biegu Granią Tatr nie musieli już zbierać punktów kwalifikacyjnych. Do nich należał Marcin Wujek z Gostynia (bieganie górskimi szlakami to jego pasja). Ukończył Ultra Bieg Granią Tatr w 2017 r. Niestety, w tym roku kontuzja nie pozwoliła mu wystartować, chociaż - jak mówią współzawodnicy - bieg rozważał do samego końca. Za to Marlena Nowacka z Piasków pobiegła z niedoleczoną kontuzja kolana, której nabawiła się 5 tygodni temu na innym biegu.
O biegu Runaway Junior w Gostyniu CZYTAJ TUTAJ
Następnego dnia po zawodach udało nam się porozmawiać z Piotrem Przybyłem z Czachorowa. Przyznał, że zawsze chciał pobiec w Tatrach, rozważał to już 2 lata temu, ale nie udało mu się zdobyć odpowiednej ilości punktów.
- Lubię góry, jak tylko mogę, to tam wyjeżdżam. Polskie Tatry mam całe schodzone. Wiedziałem o tym biegu. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z bieganiem - w sierpniu 2013 roku, to odbywała się I edycja Biegu Granią. Znam szlaki, przez jakie przebiegała trasa i wiedziałem czego mogę się spodziewać - wyjaśnił Piotr Przybył, zapytany dlaczego zdecydował się na start. Zapewnia, że był dobrze przygotowany.
Trasa prowadziła z Siwej Polany w Dolinie Chochołowskiej przez Grzesia, Wołowiec, Starorobociański Wierch na Halę Ornak, dalej przez Czerwone Wierchy na Halę Gąsienicową, Krzyżne, Dolinę Pięciu Stawów i Rowień Waksmundzką do Kuźnic i Zakopanego, gdzie przy stadionie COS była meta. Dystans to 71 km z przewyższeniami +5000 m.
Zawodnicy startowali 17 sierpnia, o godz. 4.00, powrót ostatniego biegacza zaplanowano na 21.30. Według Piotra Przybyła pogodna była idealna.
- Naście stopni, bez upałów, nie padało, nie wiało - powiedział. - Co do trasy - Starorobociański Wierch był najwyższą górą, ale o wiele trudniej dobiegało się do Przełęczy Krzyżne - niższe wzniesienia, ale to ostatnie podejście i człowiek był bardziej zmęczony - powiedział.
Marlena Nowacka i Piotr Przybył ukończyli Bieg Granią Tatr. Marlena na pokonanie trasy potrzebowała ponad 16 godzin, a Piotr dystans przebiegł w czasie 14 godzin i 42 minut - to bardzo dobry czas, połowa stawki. Jest zadowolony. Z trasy zapamięta niesamowity widok. - Noc była bezchmurna. Akurat za Grzesiem rozpoczął się wschód słońca, a z drugiej strony zachód księżyca. To było nietypowe - przyznał Piotr Przybył.
Podczas biegu kibicowała mu żona - Jola. Wstała o godz. 4.30, aby z Kościeliska przejść 5,5 km do schroniska na Hali Ornak (21 kilometr trasy), gdzie był jeden z punktów odżywczych dla zawodników. Jest dumna z męża. Na Kasprowym Wierchu zawodnicy z naszego powiatu spotkali kolejnych kibiców z Gostynia - Beatę i Krzysztofa, którzy akurat wybrali się na Świnicę. Aby zobaczyć w prestiżowym zakopiańskim biegu kolegę z parkrunowych ścieżek i dodać mu otuchy czekali przeszło pół godziny. - Piotrek wymiatasz! - napisali później na facebooku.