Artykuł opublikowany w numerze 39/2015 Życia Gostynia
Wielu członków świata chrześcijańskiego zaskoczyły słowa papieża Franciszka, które wygłosił kilka tygodni temu w sprawie uchodźców. „W obliczu tragedii dziesiątków tysięcy uchodźców uciekających przed śmiercią z powodu wojny i głodu, (…) apeluję do parafii, wspólnot zakonnych, klasztorów i sanktuariów całej Europy, aby wyrazić konkretność Ewangelii i przyjąć rodzinę uchodźców” - mówił biskup Rzymu. Był to szok w obliczu doniesień nadchodzących ze wszystkich stron Europy o uciekinierach z Bliskiego Wschodu, którzy wyrzucają paczki z jedzeniem podarowane przez Niemców czy Austriaków, tylko dlatego, że znajduje się na nich czerwony krzyż. Głosy jeszcze większego oburzenia wywołały relacje mówiące o wyrzucaniu za burtę ludzi podczas przepraw przez Morze Śródziemne, ponieważ modlili się do Jezusa Chrystusa. Odezwy papieża Franciszka posłuchał proboszcz parafii Najświętszego Jezusa w Śremie ks. proboszcz Ryszard Adamczak. Zaprosił jedną z syryjskich rodzin, zapewnił jej mieszkanie i wyżywienie, a nawet rozpoczął poszukiwania szkoły dla dzieci i pracy dla dorosłych. Tymczasem rodzina pod osłoną nocy uciekła do Niemiec. A to byli syryjscy chrześcijanie. Co by się stało, gdyby na ich miejscu pojawili się muzułmanie?
Czy parafie staną na wysokości zadania?
Postanowiliśmy zapytać zarządców parafii na terenie powiatu gostyńskiego, czy przyjęliby i pomogli uchodźcom. Gdy ujawnialiśmy temat dyskusji w słuchawce telefonu pojawiała się głucha cisza, a rozmówcy zazwyczaj wypowiadali się niechętnie. Choć były i wyjątki. Największą otwartość w tym względzie wykazał proboszcz parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Świętogórskiej. - Jeśli tylko w Gostyniu pojawi się jakikolwiek uchodźca to we współpracy z organizacjami i instytucjami z naszego regionu, uprawnionymi do działań w tym zakresie, nie zostawimy takich osób bez pomocy - mówi proboszcz Dariusz Dąbrowski. Choć proboszcz zwraca uwagę, że być może warto byłoby zastanowić się na sytuacją osób potrzebujących „tu, na miejscu”.
Bardziej wstrzemięźliwy w tej sprawie jest proboszcz parafii pw. Św. Mikołaja w Krobi. - To zależy jak pomoc miałaby wyglądać. Parafia nie ma możliwości, aby zamieszali tutaj uchodźcy, a także nie może zapewnić im pracy - mówił ks. Jan Reszelewski. Woli wstrzymać się w kwestii uciekinierów z Bliskiego Wschodu i poczekać na decyzję wyższych hierarchów kościelnych. Uważa, że Europa popełniła jeden podstawowy błąd, jeżeli chodzi o uchodźców. - Trzeba było pomóc tym osobom, w kraju, z którego pochodzą - dodaje zarządca parafii. Stwierdza, że kontynent europejski zaleje fala uchodźców, którzy się nie zintegrują. - Ludność muzułmańska tworzy enklawy - twierdzi Jan Reszelewski. - Dlatego nie wiem, czy to jest taki dobry pomysł przyjmować uchodźców, zamiast pomagać im na miejscu - kwituje proboszcz.
Jak pomogliby inni proboszczowie? - Na pewno nie tak, że odstąpiłbym pokój i robił zakupy - mówi ks. proboszcz Robert Ławniczak z parafii Matki Bożej Pocieszenia w Szelejewie, który, podobnie jak ks. Dariusz Dąbrowski widzi pomoc uchodźcom, współdziałając z władzami świeckimi i organizacjami pozarządowymi. - We współpracy z Caritasem. Po to są powołane parafialne zespoły Caritas, które mają wspierać księdza w dziełach miłosierdzia - deklaruje proboszcz szelejewskiej parafii. O ile oczywiście nie sprzeciwiliby się takiej pomocy parafianie. - Gdyż ksiądz prowadzi parafię razem ze swoimi wiernymi - podkreśla proboszcz Robert Ławniczak. Komentuje również wydarzenia w śremskiej parafii. - Każda pomoc jest obciążona jakimś ryzykiem, iż ludzie mogą się okazać niewdzięczni. Ale nie należy kwestionować dobra, które się dokonuje, gdy pomocy udzielamy - mówi zarządca parafii Matki Bożej Pocieszenia w Szelejewie. Zabawnie odpowiada na pytanie czy wsparcie udzielane byłoby bez względu na wiarę. - Jak się ktoś topi, nikt nie pyta, czy to katolik - żartuje proboszcz.
Czekają na rozwój wypadków
Niektórzy proboszczowie nie widzą problemu „dopóki się on nie pojawi”. Nie widzą sensu dyskusji w sytuacji, gdy nie ma jeszcze uchodźców na naszym terenie. - Ma pan problem w Gostyniu z uchodźcami? Czy są takie osoby? Rozmawiać będziemy, gdy się taka kwestia pojawi. W tej chwili nie można robić żadnych ustaleń - kończy rozmowę ks. proboszcz Przemysław Maciejewski z parafii pw. Bł. Edmunda Bojanowskiego w Gostyniu. Równie szybką dyskusję ucina zarządca parafii pw. Św. Katarzyny w Skoraszewicach. - Dostosuję się do zaleceń arcybiskupa - mówi ks. proboszcz Wiesław Wittig.
Chęć pomocy uchodźcom, bez podziału na wiarę, narodowość czy religię deklaruje ks. Józef Dorociak z parafii pw. Niepokalanego Serca Maryi w Piaskach. - Potrzebującym będziemy starali się pomóc, przy udziela gminy - mówi proboszcz. Zachowanie syryjskich chrześcijan nie zraża ks. proboszcza z parafii pw. Św. Marcina Bpa w Strzelcach Wielkich. - Czasami są sytuacje nieprzewidywalne, ekstremalne, ale jeżeli jest potrzeba chwili, trzeba pomagać - mówi ksiądz Zygmunt Łukowiak. Uważa, że osobę uciekającą przed prześladowaniami należy bezwzględnie wesprzeć. - Nie patrzy się wtedy na religię czy kolor skóry - stwierdza proboszcz.
Część zarządców parafii chciałaby wystosować apel do parafian. - Na parafii nie mogą takich osób przyjąć, ale dałbym ogłoszenie i zobaczylibyśmy, czy ktoś z mieszkańców przyjąłby uchodźców. Będzie konieczność, wtedy zadziałamy - twardo wyraża swoje zdane ks. proboszcz Andrzej Wiśniewski z parafii pw. Św. Stanisława Bpa w Zytowiecku.
W rozmowach pojawiły się również propozycje pomocy finansowej, zbiórek charytatywnych na rzecz uchodźców. Akcje takie można byłoby w opinii dostojników kościelnych przeprowadzić wśród parafian. Jednak większość proboszczów „trzyma się wersji”, że bez zwierzchników nie może podejmować takich decyzji.