- Niedługo będziemy musieli rozłożyć łóżka polowe i zamieszkać przy kościele - żali się jedna z matek, mówiąc o wymaganiach księdza kanonika Sławomira Grośtego, proboszcza parafii pod wezwaniem Świętego Mikołaja w Krobi, wobec dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii Świętej.
Zdaniem rodziców spotkań, mszy świętych, nabożeństw czy adoracji jest tak dużo, że dzieci nie mają się, kiedy uczyć, są zmęczone. Twierdzą, że ilość zajęć oraz pory, w których się odbywają, czasami w godzinach pracy są także uciążliwa dla nich.
– Nigdzie tego nie ma w całym powiecie gostyńskim tylko w Krobi, od kiedy jest nowy proboszcz – mówi Kamila Zmysłowska z Pijanowic, jedyny rodzic, który zgodził się podać swoje dane.
Reszta chce pozostać anonimowa. Boją się proboszcza. Pani Kamila - matka trójki dzieci, której starszy syn idzie do komunii w tym roku skarży się, że zbyt często musi przyjeżdżać z dzieckiem do Krobi.
– Musi być, co najmniej 5 razy w tygodniu w kościele – tłumaczy kobieta.
Podaje, ile czasu momentami rodzina musi poświęcać na przygotowanie do przyjęcia sakramentu?
– Więc ja się pytam, czy ksiądz mi da na paliwo. Bo ja całe 500 Plus, dziecka (...) przejadę na sam kościół – żali się.
Rodzice zastanawiają się także, co będzie 6 maja w dniu komunii, gdyż obecny proboszcz chciałby, aby dzieci dwa razy przyjechały do kościoła - raz na mszę św. na godz. 11.00 i drugi raz popołudniu m.in. na majowe nabożeństwo.
Osoby, które mają gospodarstwa rolne żartują pytając, czy mają na ten czas porzucić swoją pracę i dać „krowom gazety do czytania”, żeby je czymś zająć w tym czasie? Pytają także, jaki był sens wynajmowania sal na uroczystości komunijne, czasami aż pod Śremem:
– Nie zjemy dobrze obiadu i będziemy musieli wracać do kościoła. Co to dziecko będzie miało z tej komunii?
Inna kwestia to pieniądze, które rodzice muszą wpłacać w związku z przystąpieniem dzieci do pierwszej komunii,.Co prawda podoba im się pomysł, aby za te pieniądze kupić wszystkim identyczne medaliki i łańcuszki, ale zastanawiają się, po co ksiądz zbiera pieniądze od dzieci, które dopiero na przyszły rok będą miały komunię?
– Pal licho klasy trzecie, ale od drugiej klasy my mamy zbierać już pieniądze – mówi jeden z ojców.
A najwięcej pretensji mają o to, jak podają, że proboszcz ma podnosić głos, a wręcz nawet krzyczeć podczas spotkań z dziećmi. Mają padać słowa od prostego „Nie podoba mi się to wasze zachowanie”, aż po sformułowania typu „Nie gadaj, bo cię szatan opęta”.
– Ksiądz krzyczy na dzieci i wyzywa, że nie pójdą do komunii – relacjonuje 10-letni syn państwa Zmysłowskich.
Jego mama dodaje, że gdy nowy proboszcz przychodził w zeszłym roku do parafii św. Mikołaja w Krobi, 10-latek bardzo chętnie uczęszczał do kościoła, wręcz lgnął do księży. Teraz najchętniej uciekłby z kościoła.
Na koniec Kamila Zmysłowska opowiada, jak ksiądz miał wyjaśnić konieczność chodzenia po pieczątki na słynnych kartkach do komunii?
– Mój mąż raz zaczął o to pytać, (..) to proboszcz powiedział: „To Pan Bóg wymyślił. To jest Pana Boga nakaz”. Niech mi pokaże, gdzie w Piśmie Świętym pisze, że Pan Bóg coś takiego wymyślił – pyta Kamila Zmysłowska.
Osoba blisko związana z kościołem zapytana ogólnie o przygotowanie dzieci do sakramentu spowiedzi i przyjęcia komunii świętej objaśnia, że proboszcz ma prawo wymagać. Zarówno od najmłodszych, jak i ich rodziców. Podpowiada, że zadanie wszystkich zarządców parafii jest takie samo: jak najlepiej przygotować dziecko do spotkania z Panem Jezusem i przyjęcia Eucharystii. A w jaki sposób to zrobi, leży już tylko w jego gestii. Tłumaczy, że starsi często zapominają, czym tak naprawdę dla dziecka jest komunia święta i że przyjmuje się ją tylko raz w życiu.
Na wspomnienie o kartkach z pieczątkami mówi, że sam nie stosuje u siebie takich metod, ale być może w ten sposób miejscowy proboszcz chce zmobilizować dzieci i rodziców do przeżywania wyjątkowego wydarzenia religijnego. Może jest to zwyczaj, który nowy zarządca przyniósł z poprzedniej parafii, w której niósł posługę duszpasterską. Przypomina, że dawniej, gdy komunię wyprawiano w domach bardzo często zdarzało się, że w ten dzień dzieci z rodzicami chodzili właśnie dwukrotnie do kościoła.
Z jednej strony rozumie, że czasy się zmieniły i teraz przede wszystkim w restauracjach czy innych lokalach urządza się uroczystości komunijne płacąc „grube pieniądze” za wynajem. Dlatego rodzice mogą mieć problem z ponownym przyjazdem do kościoła.
Jednakże osoba ta sama była w przeszłości świadkiem sytuacji, że z jednej strony dziecko idące do komunii było „wyciągane z łóżka o 4 rano, żeby je umalować u kosmetyczki”, a z drugiej opiekunowie narzekali na religijny wymiar wydarzenia. W tym konkretnym przypadku uważa, że najlepiej byłoby, gdyby opiekunowi i ksiądz znaleźli wspólny język i się dogadali.
Czytaj także: o zbliżającym się koncercie charytatywnym dla Zuzi oraz kto uważa, że policjanci uwzięli się na babcie?