Artykuł opublikowany w numerze 37/2016 Życia Gostynia
Radny Grzegorz Grzegorzewski przeprosił starostę Roberta Marcinkowskiego za słowa, które wypowiedział podczas ostatniej sesji rady powiatu. Chodzi o sformułowanie: „Czas ściągnąć krótkie spodenki i założyć długie spodnie”. W trakcie ostatnich obrad wrócił temat dotyczący skargi na działalność starosty i konfliktu sąsiedzkiego, który ciągnie się już od 10 lat.
Przypomnijmy, w 2007 r. wydano pozwolenie na przebudowę z rozbudową i zmianą sposobu użytkowania budynku mieszkalno-usługowego przy ul. Witosa w Gostyniu. W trakcie prowadzenia robót większa część budynku została rozebrana. Inwestor uzasadniał to złym stanem technicznym. Na skutek odwołania właścicielek sąsiedniej działki sprawa trafiła do wojewody, który w 2012 r. stwierdził nieważność decyzji. W wyniku tej decyzji Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wstrzymał wszelkie roboty budowlane związane z tą inwestycją. Inwestor nie wystąpił ponownie o wydanie pozwolenia na budowę. Podczas poprzedniej sesji rozpatrywano skargę wniesioną przez Wandę Karolewicz i Monikę Karolewicz – Selwod na działanie starosty. Po głosowaniu, oddalono ją.
Domagają się przeprosin
Z kolei podczas ostatniej sesji przewodniczący Alfred Siama poinformował o pismach, jakie wpłynęły do biura rady. Jedno z nich odczytał. – Napisane przez panią Gratkowską. Dotyczy wystąpień panów radnych: Grzegorzewskiego oraz Kulaka podczas 9 sesji rady powiatu – powiedział Alfred Siama. – Protestuję! – powiedział Zbigniew Kulak. Przewodniczącego interesowało, na jakiej podstawie? - To pismo zostało rozesłane wszystkim radnym. Wszyscy radni znają jego treść. Wszyscy radni otrzymali tą głęboko subiektywną treść drogą elektroniczną. Skoro poprzednich pism pan nie przeczytał, to proszę także nie odczytywać tego, a jeśli już, to odczytywać wszystkie – stwierdził radny. Alfred Siama wyjaśnił, że pisma, o których mówi radny, są bardzo obszerne i ich czytanie zajęłoby mnóstwo czasu. - Natomiast w tym piśmie jest wyraźna sugestia, żeby przeczytać je podczas sesji, ponieważ autorka tego pisma poczuła się urażona wystąpieniami dwóch radnych – tłumaczył. Radny Zbigniew Kulak zaproponował, aby głosować, czy czytać pismo, czy nie. Za czytaniem było 14 radnych, przeciw 1, a czterech wstrzymało się od głosu. Przewodniczący przeczytał więc pismo: „W związku z pomówieniami, które padły na temat mój oraz członków mojej rodziny podczas XIX Rady Powiatu (...)” osoba ta domaga się odczytania listu radnym. „Radni Grzegorz Grzegorzewski oraz Zbigniew Kulak wypowiedzieli się o mnie, jak i członkach mojej rodziny w sposób, który godzi w nasze dobre imię. Pan Grzegorz Grzegorzewski rozpowszechnił nieprawdziwe informacje na temat sporu sąsiedzkiego, którego jesteśmy stroną, natomiast Pan Zbigniew Kulak dopuścił się pomówienia. Jest to sytuacja nie do przyjęcia, aby osoby publiczne wyrażały takie opinie na forum publicznym bez uprzedniego dogłębnego zbadania sprawy. Z samych wypowiedzi obu Panów bije stronniczość oraz brak zainteresowania w rzetelnym oraz obiektywnym przedstawieniu sprawy. (...) Domagamy się od obu radnych przeprosin na forum publicznym. (...)”
Agresja emocjonalna na sesji
Zanim przewodniczący oddał głos radnym, zwrócił się do radnych z apelami. – Prosiłbym, żeby państwo radni trzymali się tematu podczas omawiania projektów uchwał i nie doprowadzali do takiej sytuacji, że w trakcie dyskusji pojawiają się jakieś dodatkowe wątki, luźno związane z projektem uchwały albo w ogóle nie związane, gdyż może to spowodować nieprzyjemną sytuację. Odstąpienie od dyskusji, podczas rozpatrywania projektu uchwały dotyczącego skargi wniesionej na starostę, zaowocowało właśnie tą pretensją pani Gratkowskiej, która w mocnych słowach zaprotestowała przeciwko takim praktykom – przyznał przewodniczący rady. Drugi apel dotyczył, jak to określił, kultury komunikacji i odniósł się do wydarzeń, jakie miały miejsce podczas przedostatniej sesji. – Proszę o nieużywanie takich sformułowań, które są przykładem agresji emocjonalnej. Uważam, że wypowiedzi typu: „pora ściągnąć krótkie spodenki, założyć spodnie, albo nie dorósł pan do roli starosty”, kierowane pod adresem pana Roberta Marcinkowskiego, są właśnie przykładem agresji emocjonalnej. Za pomocą nieodpowiedniego języka, zbyt radykalnego, zbyt ciętego, niewyważonego, wyrządzić człowiekowi dużą krzywdę – podkreślał. Apelował, aby wszystkie wypowiedzi na sesji były stonowane i mieściły się w formule poszanowania godności człowieka.
Naprawdę przepraszam
Wyjątkowo na stojąco, jak sam przyznał, swoją wypowiedź wyartykułował radny Grzegorz Grzegorzewski. – Kogokolwiek mam przeprosić na tej sali, kto się poczuł obrażony, jest to starosta Robert Marcinkowski. Przepraszam za krótkie spodenki, naprawdę przepraszam. A jeśli chodzi o moje wypowiedzi na tej sali, jeśli chodzi o panią Barbarę G., nadal podtrzymuję moją wypowiedź i oświadczam, że wierzę w niezawisłość sądu i mogę się z tą panią spotkać w sądzie – powiedział radny. W sesji wzięła także Wanda Karolewicz, jedna z osób, która wniosła skargę na starostę. Zanim jednak przewodniczący oddał jej głos, prosił, aby wypowiedź była stosunkowo krótka, treściwa, przejrzysta pod względem znaczeniowym. – Proszę także o używanie odpowiedniego języka, żeby nie wywołać sytuacji tego rodzaju, że ktoś będzie groził pani sądem, uważając, że zostało naruszone jego dobre imię podczas sesji Rady Powiatu Gostyńskiego – przestrzegał. Gostynianka już na wstępnie przyznała, że w związku z jej sprawą i skargą, nie będzie to takie proste i krótkie, ponieważ sprawa jest bardzo skomplikowana. – Pragnę podziękować przede wszystkim radnym - panu Kulakowi oraz panu Grzegorzewskiemu za obywatelski obowiązek oraz za ludzkie podejście do mojej skomplikowanej sprawy mającej związek z nielegalnie wydaną decyzją starosty gostyńskiego z dnia 1 czerwca 2007 roku, zatwierdzającej projekt budowlany i udzielającej pozwolenia na przebudowe i rozbudowę budynku mieszkalnego (...). Dotyczy również skargi złożonej 19 lipca 2016 roku – mówiła kobieta. Po czym przez kilka minut referowała swoją sprawę. Na koniec stwierdziła, że: - Ten psychiczny horror, znęcanie się nad moją rodziną, trwa już 5 lat”.
Bardzo się dziwię
Głos w sprawie zabrał powiatowy inspektor budowlany Michał Szumiński. Podkreślił, że nie będzie polemizował z tym, co przedstawiła gostynianka, ale złoży oświadczenie. - Prowadzone postępowania w nadzorze budowlanym, których było kilka w stosunku do pani sprawy, zostały formalnie zakończone decyzjami ostatecznymi, z których każda przeszła drogę dwuinstancyjną ze względu na procedurę odwoławczą, z której korzystała pani w każdym przypadku – wyjaśniał. Podkreślał, że wszelkie sprawy prowadzone przed organem nadzoru budowlanego nie mogą być przedmiotem negocjacji, ani żadnej umowy, czy polemiki. - Nie możemy w ten sposób dyskutować na ten temat. Wszelkie decyzje zostały ostatecznie załatwione, po czym w procesie odwoławczym, również podtrzymane przez organ drugiej instancji. W inspektoracie rozstrzygane są sprawy często konfliktowe, sąsiedzkie. Dlatego też wydawane w toku postępowania decyzje, są bardzo niepopularne i prawie zawsze jedna ze stron jest nieusatysfakcjonowana. Uważam, że to jest właśnie taka sytuacja – przyznał Michał Szumiński. Wanda Karolewicz miała pytania do inspektora nadzoru. – Proszę mi powiedzieć, dlaczego w tak ważnej sprawie nie poinformował mnie pan o przeprowadzonym postępowaniu wydając ostateczną decyzję i załatwił nas pan dokładnie? A nie powiem jeszcze o innym fakcie. (...) Może się pan nareszcie odezwie i powie, co pan zrobił – mówiła. Inspektor nadzoru wyjaśnił, że na sali obrad nie jest prywatnie. – Jestem osobą funkcyjną. Nie mogę z panią w ten sposób dyskutować. Wszelkie dyskusje, jakie pani chciała przeprowadzić ze mną, były prowadzone na etapie postępowania. Pani składała wszelkie pisma, którymi zajmowaliśmy się do końca i wydano w tej sprawie odpowiednie decyzje. Są one prawomocne, ostateczne. Dziwię się, że pani ma jakieś roszczenia w stosunku do starosty. To nie jest w ogóle jego sprawa, jego temat. Wydał pozwolenie, które było w pewnym zakresie błędne i zostało uchylone i to wszystko na ten temat. Dziwię się tylko, że prywatna kwestia pani, zajmuje tyle czasu szanownemu gronu. Bardzo się dziwię – powiedział Michał Szumiński. Alfred Siama przyznał, że bardzo współczuje gostyniance, jeżeli z powodu zamieszania inwestycyjnego poniosła jakąś szkodę. - Pozwolę sobie przypomnieć, że powiatowy inspektor nie podlega staroście, ani radzie powiatu, tylko wojewodzie. Skargi były przez panią wysyłane do wojewody i zostały odrzucone – zauważył. Przypomniał, że wśród zadań powiatu i rady powiatu nie ma rozpatrywania sporów sąsiedzkich. Wanda Karolewicz zaapelowała do radnych, aby zainteresowali się takimi problemami. – Bo nie jestem odosobniona.