Artykuł opublikowany w numerze 11/2015 Życia Gostynia
Odra, ostra wirusowa choroba zakaźna, którą w Polsce jeszcze kilka lat temu można było uznać za wykorzenioną, powraca. W ubiegłym tygodniu do poznańskiego szpitala trafił 33-letni mężczyzna z podejrzeniami odry. Sanepid czeka na potwierdzenie, lekarze jednak nie mają wątpliwości, że to właśnie odra. To kolejny przypadek podejrzenia tej zakaźnej choroby w Wielkopolsce, w ciągu tygodnia. W Polsce od początku 2015 r. do 28 lutego zachorowało w sumie 6 osób. Ostatni przypadek zarażenia się odrą, na terenie, który podlegał kontroli gostyńskiej placówce SANEPID-u, zanotowano w 1998 r. - Było to jeszcze przed zmianą województw, rejonizacja była inna - podlegały nam gminy Kobylin i Jutrosin. Chore dziecko było z terenu Kobylina. Od tego roku do dziś nie mieliśmy żadnego przypadku zachorowania na odrę - wyjaśnia Bożena Bątkiewicz z PSSE w Gostyniu. Przechorowanie odry pozostawia odporność na wirusa do końca życia. - Utrzymuje się, że ktoś, kto raz zachorował, nie powinien ponownie. Odporności nabytej po wykonaniu szczepienia nie można określić dokładnie, wszystko zależy od reakcji organizmu i poziomu wytworzonych przeciwciał. Przy szczepionce mówi się o długotrwałej odporności - dodaje Bożena Bątkiewicz.
Do Gostynia przywieziona ze stolicy
W gostyńskim szpitalu pacjentów z objawami odry ostatni raz leczono na początku lat 80. Wtedy na oddziale dziecięcym pracowała już pediatra Maria Wolniewicz, która obecnie jest jego ordynatorem, a zarazem kierownikiem oddziału noworodkowego. Dziś może pochwalić się sporym doświadczeniem w praktyce lekarskiej. - Wobec tej dyskusji, która trwa od dwóch tygodni, takie refleksje przyszły mi do głowy - czy dziś prawidłowo, mądrze rozpoznałabym odrę? Jeśli objawy się nie zmieniły - to tak. (...) Ale są pytania - czy ten najgroźniejszy wirus się nie zmutował? Na ile on daje takie same objawy zapomnianej do niedawna choroby? - zastanawia się pediatra, wspominając chorych pacjentów sprzed lat.
Pamięta, że do Gostynia odrę przywiozły dzieci z Warszawy, które przyjechały w czasie wakacji najprawdopodobniej na obóz sportowy. - To była grupa około 20 osób. Kiedy już dotarła do Gostynia, u obozowiczów pojawiły się u nich pełne objawy odry. To był ostatni raz, kiedy widziałam tę chorobę “na żywo”. Wcześniej mogłam ją obserwować na studiach. Wtedy na zajęciach klinicznych widzieliśmy dzieci z powikłaniami. W latach 70. był niski poziom szczepień - wyjaśnia gostyński pediatra. Przypomina sobie, że tych kilka przypadków zachorowań, “przywiezionych” ze stolicy groziło wybuchem pandemii w Gostyniu i okolicy. Do szpitala trafiły dzieci z ciężkimi przypadkami zapalenia płuc. - Szefową oddziału była wtedy doktor Krzysztofik. Były nerwy, sytuacja newralgiczna. Z koleżanką, jako jedne z młodszych pediatrów, jeździłyśmy codziennie do gostyńskiej “Tysiąclatki” - szkoły podstawowej nr 3 - badać te dzieci. Wszystkie tam spały i trzeba było objąć je opieką - dodaje Maria Wolniewicz. Wtedy był problem z izolacją tych dzieci, ponieważ nikt nie był przygotowany na leczenie odry. Wszystko szczęśliwie się skończyło, zagrożenie udało się opanować. - Obóz - po interwencji lekarz Krzysztofik - szybko się zakończył, dzieci odjechały do Warszawy. Ale kilkoro uczestników zostało, odebrali je później rodzice. Maluchy nie zaraziły wtedy ani jednego dziecka z naszego oddziału, ani z Gostynia. Nie zdążyły - wspomina Maria Wolniewicz. Nie wszyscy pediatrzy, do których ze swoimi pociechami na konsultacje udają się gostyńskie rodziny, mieli okazję obserwować objawy odry “na żywo”. Ci z krótszym stażem pracy znają je najwyżej z książek.
Najbardziej zjadliwy wirus
Wirus odry wykazuje ogromną zakaźność i uważa się, że jest chyba najbardziej zjadliwym, jaki zna medycyna. Jedynym źródłem zakażenia jest chory człowiek. - Specjaliści od chorób zakaźnych mówią tak: jeden chory na grypę - a jedna i druga choroba rozprzestrzeniają się drogą kropelkową - zaraża kilka osób wokół, a chory na odrę kilkanaście, albo więcej. Wirus jest bardzo niebezpieczny - ostrzega Maria Wolniewicz. Początek zachorowania na odrę jest banalny - okres wylęgania trwa od 9 do 14 dni, w tym czasie zarażona osoba nie ma pojęcia, że jest chora, jeszcze czuje się dobrze. Później odra przebiega w dwóch okresach: nieżytowym, który jeszcze nie zapala “czerwonego światełka” - pojawiają się wtedy gorączka, nieżyt nosa, gardła, kaszel. Dość charakterystyczny jest silny nieżyt spojówek - ostre zapalenie, przy którym pojawia się światłowstręt. Po kilku dniach następuje kolejny rzut choroby - wysypkowy z ponownym wzrostem temperatury ciała. - Wysypka przy odrze jest “największa” ze wszystkich wysypek - gruboplamista, zlewająca się, różowa i bardzo szybko zmieniająca kolor na brązowy, a nawet brunatny. Żadna inna wysypka nie ma takiego charakteru. Potem następuje już zdrowienie, o ile nie wystąpiły żadne powikłania - wyjaśnia ordynator oddziału chorób dziecięcych.
Do najgroźniejszych można zaliczyć śródmiąższowe zapalenie płuc, które przebiega bardzo ciężko oraz ostre zapalenie mózgu, przy którym śmiertelność była wysoka. Są też powikłania odległe, które mogą wystąpić po upływie kilku a nawet kilkunastu lat od przebycia choroby. Należy do nich podostre, stwardniające zapalenie mózgu, które przebiega bardzo skrycie, a ostatecznie może prowadzić do całkowitej degradacji ośrodkowego układu nerwowego - zarażeni chorzy przestają mówić, ruszać się, dochodzi do porażeń kończyn itd. Pacjenci pozostają w stanie wegetatywnym. Powikłania w przebiegu odry występują u ok. 30 proc. osób chorych, większość z nich występuje u dzieci do piątego roku życia, a także u dorosłych, którzy skończyli 20 lat.
Odra uleczalna, gorsze są powikłania
Odra jako choroba zakaźna jest uleczalna - trzeba ją przechorować. Pediatrzy stosują w jej przypadku tylko leczenie objawowe, nie ma przyczynowego. - Jeśli rodzice nie zaszczepią dzieci, pozostaje nam profilaktyka. Po przebyciu choroby nie muszą wystąpić powikłania, ale to z nimi jest największy problem. Też nie leczymy ich przyczynowo - tłumaczy Maria Wolniewicz. - A zapalenia płuc jako powikłania nie możemy tak leczyć. Podajemy tylko środki przeciwgorączkowe, przeciwobrzękowe, przeciwkaszlowe - dodaje, aby uświadomić rodzicom niebezpieczeństwo wystąpienia odry u dziecka. Ta zjadliwa choroba panoszy się już w Polsce i dotyka bezbronne dzieci - bezbronne, bo nieszczepione. Lekarze nie mają wątpliwości - to efekt zamieszania i mody antyszczepionkowej. Przed laty - oprócz ospy wietrznej - była najczęstszą chorobą zakaźną wieku dziecięcego. Dzięki obowiązkowemu szczepieniu, które wprowadzono w Polsce w 1975 r. (od 1972 r. szczepionka była zalecana - patrz ramka), na odrę w choruje na razie niewiele dzieci, głównie nieszczepionych.
W ubiegłym roku w kraju zarejestrowano 110 przypadków, w 2013 r. odnotowano ich 84, a jeszcze w 2010 r. choroba ta dotknęła tylko 13 osób. Jak podaje Bożena Bątkiewicz z PSSE w Gostyniu, w Wielkopolsce w latach 2010 - 2011 nie mieliśmy w ogóle przypadków odry, a już w 2014 r. chorobę przebyło 68 osób. Może być jeszcze gorzej. - Od kiedy włączono w Polsce do obowiązkowego kalendarza szczepień preparat przeciwko odrze, minęło 40 lat. To był okres naprawdę ciężkiej, mrówczej pracy wielu pokoleń pediatrów i pielęgniarek, pracujących w punktach szczepień. Pamiętam to zmaganie się z problemem szczepień, przekonywanie rodziców, tłumaczenie, promowanie, edukację - wspomina Maria Wolniewicz. A w latach 70. powoli się to rozkręcało, szczepienia szły mozolnie - opory były z obu stron, lekarzy i rodziców. - Aż się dziwię - historycznie podaje się, że duża niechęć przeciwko szczepionce była ze strony lekarzy. Rodzice tłumaczyli sobie “tyle pokoleń przechorowało, nic tym naszym dzieciom nie będzie, jeśli nie zaszczepimy”. Ale już w 1978 r. wyszczepialność na odrę wynosiła 50%. To był ogromny sukces - od 1972 r. Później akceptacja szczepień systematycznie wzrastała, aż w końcu wykorzeniliśmy tę chorobę, poza pojedynczymi przypadkami - dodaje pediatra.
Nie chorują, bo są jeszcze rozsądni rodzice
Jak zapobiec chorobie? Właściwie tylko przez szczepienie. Przypomnijmy, obecnie w powiecie gostyńskim jest sześć rodzin, w których nie szczepi się dzieci. W sumie jest to 10 maluchów (pisaliśmy o tym w 6 numerze “Życia Gostynia”). Ordynator Wolniewicz podkreśla, że nie popiera i nie rozumie jakichkolwiek argumentów rodziców, nastawionych przeciwko szczepieniom dzieci. - Bardzo mnie irytuje postawa tych ludzi, którzy są strasznie dumni z wyboru, obnoszą się z tym, że ich dziecko - mimo że niezaszczepione - jest zdrowe, świetnie się rozwija, więc młodszej pociechy też nie zaszczepią. Ale oni są w totalnym błędzie. Bo to dziecko nie zachorowało dzięki mądrości ich znajomych, czyli tych rodziców, którzy nie podjęli beznadziejnej decyzji na “nie” i maluchy zaszczepili. To jedno dziecko bez podanej szczepionki nie miało się od kogo zarazić np. w przedszkolu, bo dookoła są inne - zaszczepione. Oni w ogóle nie powinni się chwalić, ale uszy spuścić po sobie - mówi Maria Wolniewicz. W gostyńskim szpitalu w 2014 r., kiedy to odebrano 730 porodów, troje rodziców zjawiło się na oddziale z przygotowanym oświadczniem, że nie zgadzają się na żadne szczepienia noworodków - nawet na te, podawane w pierwszej dobie życia (przeciwko WZW typu B i gruźlicy). Kilka lat temu taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia.
Lekka panika jest
W gostyńskim szpitalu i miejscowych przychodniach, w związku z ostatnimi doniesieniami na temat odry, można już zauważyć lekką panikę. Wystraszeni są rodzice, lekarze rodzinni też. Na izbę przyjęć zgłaszają się rodzice z dziećmi, u których wystąpiła jakakolwiek wysypka. - W ubiegłym tygodniu mieliśmy takie przypadki. W jednym lekarz rodzinny nie wiedział, co spowodowało wysypkę. Mama była zdenerwowana zaistniałą sytuacją, dyskusjami w mediach. Na szczęście to nie była odra - opowiada Maria Wolniewicz. Niektórzy rodzice (których pociechy były szczepione raz, między 13 a 15 miesiącem życia) chcą wcześniej zaszczepić dzieci po raz drugi. - Boją się okresu oczekiwania. Wyjaśniamy matkom, że pierwsza dawka szczepionki zabezpiecza absolutnie dzieci do 10 roku życia przed zachorowaniem na odrę. W wieku kilku lat nie trzeba ich szczepić wcześniej - mówi ordynator Wolniewicz.
W przychodniach też można odczuć zdenerwowanie mam. Po szczepienia wracają te, które odroczyły lub zapomniały o terminie pierwszej dawki szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce. - Jeśli jacyś rodzice nie zaszczepili pierwszy raz dziecka pomiędzy 13-15 miesiącem życia, to mogą się zgłosić do punktów szczepienia. Preparat MMR możemy podać maluchowi w każdym wieku. Jeśli dziecko nie było szczepione, ale pod wpływem sytuacji z odrą przyszły przemyślenia, refleksje, można je zaszczepić w każdej chwili - uświadamia Maria Wolniewicz. Jako lekarz pediatra apeluje do obecnych i przyszłych rodziców o rozsądek i prosi, aby szczepili swoje dzieci. - Szanowni państwo, nie czerpcie wiedzy z internetu, nie ulegajcie modzie. Jeśli macie wątpliwości, przedyskutujcie je ze swoim zaufanym pediatrą. Rozmawiajcie, pytajcie, każdy z nas, pediatrów odpowie wam na pytanie. Pamiętajcie, że zdrowie nikomu z nas nie jest dane raz na zawsze - również naszym dzieciom , których nie chcecie zaszczepić. Proszę, szczepcie swoje dzieci. W ten sposób ofiarujecie im zdrowie i radosne dzieciństwo - przekonuje Maria Wolniewcz. Szpital w Gostyniu nie jest przygotowany na leczenie dzieci, u których wystąpiłyby powikłania po odrze - gdyby zdarzył się taki przypadek, mały pacjent zostanie odesłany na oddział zakaźny do odpowiedniej placówki w Poznaniu.
Apel Marii Wolniewicz, pediatry, ordynatora oddziału dziecięcego w SP ZOZ Gostyń do rodziców:
Szanowni rodzice, szczepcie swoje dzieci! Nie czerpcie wiedzy z internetu, nie ulegajcie modzie. Jeśli macie wątpliwości, przedyskutujcie je ze swoim zaufanym pediatrą. Rozmawiajcie, pytajcie, każdy z nas pediatrów odpowie wam na pytanie. Pamiętajcie. że zdrowie nikomu z nas nie jest dane raz na zawsze - również naszym dzieciom , których nie chcecie zaszczepić. Proszę, szczepcie swoje dzieci! Ofiarujecie im zdrowie i radosne dzieciństwo
Historia szczepienia przeciwko odrze
W latach 60. pojawiły się w Polsce pierwsze szczepienia przeciwko odrze.
W latach 1972-1973 zastosowano nową wersję szczepionki L-16, u dzieci w skupiskach: ze żłobków, w domach małego dziecka. Zakwalifikowano ją do masowego zaleconego szczepienia w Polsce.
W 1975 r. wprowadzono do kalendarza szczepienie przeciwko odrze jako obowiązkowe dla wszystkich dzieci, w okresie między 13 a 15 miesiącem życia
W 1991 r. wprowadzono do kalendarza szczepień drugą dawkę przeciwko odrze w 8. roku życia, a potem przesunięto drugą dawkę na 7. rok życia - przed pójściem do szkoły
W 1994 r. wprowadzono skojarzone preparaty MMR - szczepionkę przeciwko odrze, różyczce i śwince - różnych producentów, jako szczepionki zalecane (nierefundowane) dla dzieci pomiędzy 13-15 miesiącem życia, jedną z dopuszczalnych szczepionek był preparat Trimovax
W 2003 r. ogłoszono przetarg na preparat trójwalentny odra- świnka - różyczka jako jedyny preparat dla polskich dzieci w ramach obowiązkowego programu szczepień
W 2004 r. wycofano w Polsce szczepionkę monowalentną i zastąpiono ją refundowaną szczepionką trójwalentną MMR
Od 2005 r. wprowadzono drugą dawkę szczepienia MMR w wieku 10 lat, ponieważ okazało się, że nie u wszystkich dzieci miano przeciwciał było na odpowiednim poziomie i zabezpieczało przed zarażeniem odry. jednocześnie szczepionki monowalentne stały się niedostępne w Polsce Obecnie trwa promocja czeroskładnikowego preparatu odra-świnka-różyczka-ospa
Liczba zachorowań, Wielkopolska:
lata 2010-2011 - bez zachorowań,
w latach 2012-2013 - 1 przypadek,
w 2014 r. - 68 przypadków zachorowań na odrę; (lata 2013 -2014 są tym okresem, kiedy pojawiała się większa liczba osób odmawiających wykonanie szczepień)
Polska:
2010 r. - 13 osób zachorowało na odrę,
2011 r. - 38 przypadków,
2012 r. - 70 osób,
2013 r. - 84 osoby,
2014 r. -110 przypadków zachorowań na odrę
Bożena Bątkiewicz z PSSE w Gostyniu zwraca uwagę, ze do 2010 r. wszystkie kroki, związane z wykorzenieniem choroby szły w dobrym kierunku. Globalna liczba zgonów z powodu odry pomiędzy rokiem 2000 a 2012 spadła o 78%. Od 2000 r. w ramach kampanii zaszczepiono ponad miliard dzieci. I kiedy wydawało się, że w Europie odra została prawie wyeliminowana - w latach 2006-2009 zanotowano pojedyncze przypadki - od 2010 r. rozpoczął się wyraźny wzrost liczby zachorowań. Ten gwałtowny proces w Europie obserwowano w latach 2010-2013 i jest on związany z zaniechaniem szczepień dzieci przez wielu rodziców w związku z nieuzasadnionymi podejrzeniami co do bezpieczeństwa szczepionki.