Gorąco było na świetlicy wiejskiej w Przyborowie podczas spotkania w sprawie budowy we wsi chlewni na kilka tysięcy tuczników. – Tu wioska zaczyna pięknieć. Ludzie się sprowadzają i z Lubinia i z Wrocławia razem z dziećmi. Ale jeżeli powstanie ferma, to faktycznie wioska umrze. Bo tu nikt nie przyjdzie – powtarzał sołtys Marian Toporowicz.
Jako pierwszemu głos, włodarz sołectwa, oddał burmistrzowi Krobi, który również uczestniczył w zebraniu. Sebastian Czwojda podziękował mieszkańcom za przybycie, po czym wyjaśnił jak wygląda procedura w przypadku budowy dużych obiektów, których właściciele chcą prowadzić produkcję zwierzęcą.
Po włodarzu Krobi odezwał się przedstawiciel inwestora prywatnego, który na wstępie zapytał, co mieszkańcy chcieliby wiedzieć w kwestii budowy fermy. – Ile sztuk i w którym miejscu? To nas interesuje najbardziej – domagał się odpowiedzi mieszkaniec Przyborowa. – Ja panu teraz nie odpowiem. Mogę powiedzieć, jakie są widełki – stwierdził Roman Miler, podając tylko przypuszczalną liczbę zwierząt. Odniósł się również do technologii, jak będzie użyta do budowy fermy.
Swój sprzeciw wobec powstania chlewni wyraziła większości uczestników spotkania. Jeden z zebranych argumentował brak zgody wobec budowy obiektu jej lokalizacją. Zaapelował również do burmistrza, aby przy podejmowaniu decyzji wziął pod uwagę wolę mieszkańców.
Rosnący spór o brak chęci pomocy ze strony urzędników gminnych próbował załagodzić przybyły na zebranie przewodniczący Rady Miejskiej w Krobi, Łukasz Kubiak. Na koniec jeden z uczestników spotkania próbował odwołać się do sumienia inwestora, „żeby się opamiętał”.
Co starał się wytłumaczyć mieszkańcom Przyborowa burmistrz Czwojda? Jaki związek ma powstanie fermy z budową kopalni? Czego najbardziej bali się uczestnicy zebrania? Gdzie inwestor planuje budowę chlewni i laguny? Jak była odpowiedź Romana Milera na apel mieszkańca?
Dowiedz się więcej w bieżącym wydaniu "Życia Gostynia".