Artykuł opublikowany w numerze 29/2015 Życia Gostynia
Mówi o sobie, że jest freelancerem (wolnym strzelcem). Indywidualistka, tancerka, performerka, badaczka ruchu, artystka. Marynia Fekecz właśnie obroniła dyplom u Ewy Wycichowskiej (choreograf, pedagog i tancerka, profesor sztuk muzycznych). Solo pochodzące ze spektaklu „Nigdy w życiu jeszcze nie powiedziałam tego, co dzisiaj samej sobie” zachwyciło komisję egzaminacyjną (Marynia jest tancerką w tym projekcie, do którego choreografię zrobiła Małgorzata Rostkowska).
Cudów nie będzie?
Jest drobna, kobieca, ale silna i ma doskonałe ciało. Skończyła 30 lat, wygląda na dwadzieścia parę. Pochodzi z Szelejewa. Tańczyć zaczęła późno, bo w wieku 18 lat. – To wyszło spontanicznie. Wyjechałam do Wrocławia i kuzynka mnie wkręciła w tańce dawne i irlandzkie. Kiedy zaczynałam było wiadomo, że na balet jestem za stara, że cudów nie będzie – opowiada Marynia. Studiowała – jest animatorem kultury i marketingowcem. Właśnie skończyła trzeci kierunek studiów – taniec. Wybrała taniec współczesny, oparty na idei baletu, ale pozbawiony sztywnych zasad, pokazujący emocje tancerza i pozwalający na tworzenie ruchu. – Jedne zajęcia, drugie, trzecie, dziesiąte i jakoś tak weszło w ciało to, o co chodzi w tym rodzaju tańca – mówi Maria Fekecz. Tancerka lubi swobodę, swoją własną interpretację. – W tańcu towarzyskim, baletowym, cały czas jest jakaś forma, którą musisz trzymać i zachować. A ja jestem i w życiu, i w tańcu indywidualistką. Moje ciało może samo interpretować ruch. Taniec współczesny dla mnie, to taki śmietnik, do którego wrzuca się różne rodzaje tańca. To jest rodzaj tańca dla mnie, który mnie zachwyca - zajmuję się improwizacją każdego ruchu pod głos, muzykę czy wyobraźnię, taką jaką sobie narzucę, potem to interpretuję – wyjaśnia Marynia Fekecz.
Interesuje mnie taniec fizyczny
Jest kilka rodzajów poruszania się w tańcu współczesnym. Na przykład tylko praca na podłodze floor work lub na miękkich kończynach, modern (na prostych liniach). – To jest usystematyzowane, tylko, że każdy z tego rodzaju ruchu jest dla mojego ciała przystępny. Ja sobie wybieram, co teraz będę robiła – teraz mam ochotę wić się na podłodze, a potem będę robiła modern, potem jeszcze coś innego. Jest dużo możliwości, można je ze sobą mieszać, łączyć i wtedy wychodzi jeszcze zupełnie coś innego. Mnie też interesuje tak zwany taniec fizyczny. To jest duża, mocna praca na ciężarze, na mięśniach, aby ustawić swój ciężar tak, żeby nie zrobić sobie krzywdy, żeby ruch dalej mógł być poprowadzony. To też jest interesujące – przyznaje tancerka. Badaniami, bo tak można nazwać zainteresowanie Maryni Fekecz ruchem, zarazili ją jej mistrzowie – Witold Jurewicz (nauczyciel tańca, choreograf, reżyser, performer) i Anna Krysiak (tancerka i pedagożka tańca, absolwentka poznańskiej szkoły baletowej). – Zajmują się tańcem fizycznym. Rozpoczęli w Polsce taki sposób pracy, uczą po dziś dzień tej techniki – wyjaśnia Marynia Fekecz.
Jestem dobra, ale to inna liga
Tancerka współpracuje z wielkimi mistrzami tańca. – Ja się u nich uczę. Jestem dobra, ale nigdy ich nie doścignę, to jest inna liga. Jestem nowym pokoleniem, które wchodzi na ich miejsce, tamci ludzie stworzyli tą technikę, teraz działają, ale zaczynają się wymieniać pokolenia – przyznaje Marynia Fekecz. Aktualnie tancerka prowadzi w Połczynie Zdrój warsztaty. Odbywają się z okazji festiwalu Ogólnopolskie Warsztaty Tańca Współczesnego "Na Bosaka". Marynia została zaproszona do pracy, jako asystentka, przez Błażeja Peszka (syna Jana). Ścieżka aktorska z Blazejem Peszkiem, to jedna z możliwych opcji do wyboru podczas tego wydarzenia. Oprócz warsztatów z Blażejem Peszkiem są tam też inni znani tancerze z Polski i z zagranicy: Iwona Olszowska, Witold Jurewicz. - On zajmuje się zajęciami aktorskimi, a ja robię fizyczną rozgrzewkę, czyli to, co lubię najbardziej – śmieje się. Marynia mieszka we Wrocławiu, ale jest obywatelską świata. Jest gotowa na wyzwania. W stolicy Dolnego Śląska ma swoją grupę taneczną INTROligatoria, chodzi na zajęcia, tworzy z nią spektakle. - Mamy swojego mentora Sebastiana Gęburę, który nas prowadzi – wyjaśnia. Razem z koleżankami bierze udział w Festiwalu „Rusza Festiwal”, który organizuje fundacja DA SIĘ. W ubiegłym roku odbył się po raz pierwszy. Tegoroczny zaplanowano od 23 do 27 września. – Chcemy iść w kierunku performancu. To impreza ruchowo – taneczna, dla zawodowców, ale też amatorów. Wszystko tam się dzieje. Łączymy taniec współczesny ze sztukami walki – zachęca do udziału organizatorka. Marynia Fekecz przez dwa lata pracowała w Gostyniu w Szkole Tańca „Desperado” uczyła dziewczynki baletu. W tym roku zaczęła pracę w teatrzyku dla dzieci.
Jak uchwycić rytmikę?
Marynia Fekecz studiowała na Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych w Poznaniu na kierunku taniec. Dyplom robiła pod okiem Ewy Wycichowskiej, dyrektor Polskiego Teatru Tańca. Egzamin składał się z dwóch części. W praktycznej studenci tańczyli swoje solo, a potem grupowy spektakl, którego choreografem był Paweł Malicki. Egzamin teoretyczny polegał na obronie swojego solo przed komisją. Marynia przyznaje, że zrobiła dosyć innowacyjną rzecz. Odniosła się do premiery spektaklu, która miała miejsce tydzień wcześniej. – Nie dałabym rady zrobić kolejnej rzeczy w tak krótkim czasie. Pokazałam komisji trailer całości – wyjaśnia tancerka. Spektakl „Nigdy w życiu jeszcze nie powiedziałam tego, co dzisiaj samej sobie” jest zrobiony pod Kolektywem Złej Sukienki, a choreografką jest Małgorzata Rostkowska. – Jest trudny, długo się go uczyłam. Nie mam muzyki w ogóle, tylko działam na zasadzie: ruch kontra głos, głos kontra ruch. Czyli mówię i z tego idzie ruch albo idzie ruch i mówię, albo nie mówię, a idzie sam ruch. Nie ma muzyki, co jest już dosyć zastanawiające dla publiczności, bo jak mogłam uchwycić rytmikę? Ale to już wszystko za sprawą Małgorzaty Rostkowskiej. Postanowiłyśmy razem coś wykombinować – opowiada artystka. Do solo na dyplomie Marynia postanowiła wprowadzić dodatkowo dwie osoby – statystów, którzy są zarówno częścią widowni, jak i częścią spektaklu. – Czasami, jak się ogląda ten spektakl, to wydaje się, że widzi się dwie zupełnie inne rzeczy na scenie - mój spektakl, to osobna rzecz, a ich spektakl osobna – tłumaczy Marynia. Dla komisji egzaminacyjnej było to coś nowego, interesującego. Tego się nie spodziewali. „Nigdy w życiu jeszcze nie powiedziałam tego, co dzisiaj samej sobie” można zobaczyć w Połczynie Zdroju. Tancerka chciałaby spektakl pokazać także publiczności w Gostyniu.
Ruszam się, spełniam
Co dalej? - Nie wiem. Będę konsekwentna w tym, co robię – przyznaje. Tancerka dostała zaproszenie na staż taneczny do Teatru W&M Physical Theatre W Calgary w Kanadzie, którego dyrektorem artystycznym jest Wojciech Mochniej, a prezesem Melissa Monteros - założyli ten teatr. – Już tam gnam, tylko pozostaje do rozwiązania kwestia finansowa – mówi. Tancerka chce działać i pracować. Wie, że za kilka lat ciało odmówi posłuszeństwa. Angażuje się więc dodatkowo w organizację festiwali, zajmuje się stroną logistyczną. Sprawdza się w tym. – Daję radę, więc jak nie tu, to tu. Ale co się wydarzy? Nie jestem w stanie powiedzieć, bo może w zupełnie inną stronę to wszystko pójdzie. Na razie tańczę i jest mi dobrze z tym. Ruszam się, spełniam, ludzie, którzy na mnie patrzą są zadowoleni, ja jestem zadowolona z tego, co robię. Jest bardzo pozytywnie – przyznaje Marynia.
Taniec i zawód tancerza, to ciężka praca i uzależnienie od ruchu. – To, co mnie boli i czym się nie jestem w stanie się zgodzić, to fakt, że my jako tancerze jesteśmy traktowani, jakbyśmy tańczyli tylko dla przyjemności, jakby to było tylko hobby, a nie praca. Rozumiem, że nie siedzimy przy biurku, ale nasze ciało, to nasze narzędzie pracy. To, że idę na salę nie oznacza, że się bawię, tylko to naprawdę godziny potów. 70 procent czasu spędzanego na sali nie jest przyjemnością, tylko ciężką harówką
Maria Fekecz – tancerka, performerka, instruktorka tańca współczesnego, aktorka w teatrze edukacyjnym dla dzieci. Od 2010 roku pracuje jako pedagog tańca współczesnego. Studentka Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych na kierunku Taniec. W 2010 tancerka w performatywnej produkcji „About” Izabelii Chamczyk. W 2012 stworzyła spektakl „Śmiejąc się z niczego” w ramach projektu „sami o sobie”, w Studio MTT przy Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu, jako współchoreograf. W 2013 tancerka w spektaklu „Wyrazy dźwiękonaśladowcze”, w choreografii Sebastiana Gębury, premiera na festiwalu Cyrkulacje. W 2014 Współchoreografka spektaklu „My name is nobody” wyprodukowanej przez Avant Art Festiwal. W 2014 roku Współchoreografka „Akwarium life performance” wyprodukowanego przez IMIT, Galerii BWA Awangarda we Wrocławiu oraz Filharmonię we Wrocławiu. Współorganizatorka Rusza Festiwal. Aktywnie udziela się w grupie INTROligatorni, złożonej przez Sebastiana Gęburę we Wrocławiu. W 2015 została zaproszona do Współpracy z grupą JUBILO, która działa pod Instytut Grotowskiego, do projektu „Mosty” jako choreograf. Jedna z aktorek w serialu performance „Make my a baby”
(źródło: teatralia.com.pl)