Od kilku tygodni męczą nas upały. Są bardzo uciążliwe i dają się we znaki zarówno dorosłym, jak i dzieciom. Ze względu na to w większości szkół gminy Gostyń skrócono czas zajęć uczniów. Dyrektorzy zdecydowali o tym, po konsultacji z wydziałem oświaty i burmistrzem. W normalnym trybie odbywają się tylko lekcje w gostyńskiej „dwójce” i Szkole Podstawowej w Goli.
Tematem, na wczorajszej sesji, zainteresował się radny Krzysztof Wojtkowiak. - Dlaczego we wszystkich szkołach nie został skrócony czas lekcji. Na jaki okres? - dopytywał radny.
Aldona Grześkowiak, naczelnik wydziału oświaty w gostyńskim magistracie poinformowała, że za organizację pracy w szkołach odpowiada dyrektor. W jego gestii jest również dostosowanie pracy instytucji do warunków m.in. pogodowych. - My tak naprawdę nie możemy nakazać dyrektorowi, żeby skrócił zajęcia - powiedziała naczelnik.
Podkreśliła, że na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej, ukazał się komunikat w sprawie zajęć w szkołach podczas upałów, interpretujący przepisy. Ministerstwo również definiuje upały majowe i czerwcowe, jako sytuację uciążliwą, ze względu na wysoką temperaturę w izbach lekcyjnych. I można uznać, że w jakiś sposób ona wpływa niepokojąco na sam proces nauczania i stan zdrowia uczniów.
- Przepisy jednak nie przewidują, nie określają żadnej górnej granicy temperatury, gdzie dyrektor czy organ prowadzący miałby nakazać, zdecydować o skróceniu czy wręcz zawieszeniu zajęć - mówiła naczelnik wydziału oświaty.
Zauważyła, że ministerstwo mówi dokładnie, że takie decyzje powinny być podejmowane w uzgodnieniu z organem prowadzącym, czyli z gminą. I tak było w Gostyniu. Do 13 czerwca do urzędu wpłynęły prośby o możliwość skrócenia zajęć z 45 minut do 30 minut, od 4 lekcji, a także 5 i 6 lekcji. Wnioskowali dyrektorzy ze większości szkół gminnych (7), oprócz Szkoły Podstawowej w Goli i Szkoły Podstawowej nr 2 w Gostyniu. Przed sesją w oświacie trwały przygotowania do audytu wewnętrznego.
- Przez dwa dni objeżdżałam wszystkie instytucje, mieszczące się w gminie Gostyń. Właściwie poczułam tę temperaturę, jaka panuje w salach. I jest to różnie, w różnych budynkach - im starsze mury, tym chłodniej. Również zależy to od lokalizacji budynku - wyjaśniała Aldona Grześkowiak. - W 2 szkołach dyrektorzy, jako suwerenni, odpowiedzialni administratorzy budynków, kierownicy jednostek, podjęli decyzję, że jednak nie trzeba skrócić zajęć - dodała.
Dyrektorzy przedszkoli nie składali wniosków o skrócenie zajęć, do urzędu miejskiego nie wpłynęły też żadne informacje, żeby w jakimś budynku przedszkolnym istniał niepokojący czy uciążliwy stan, że należałoby skrócić tam pobyt dzieci. - Ale pamiętajmy, że z tym wiązałaby się zmiana całej organizacji pracy w przedszkolach, a także nas - dorosłych, jeśli chodzi o czas pracy rodziców. W związku z tym musi to być przemyślana i odpowiedzialna decyzja - zauważyła naczelnik A. Grześkowiak.