Diagnoza była dla rodziców Łukasza wstrząsem – ich syn cierpi na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Teraz pozostaje im tylko liczyć na dobroduszność ludzi, bo specjalistyczna kuracja, będąca szansą na wyleczenie siedmioletniego Łukasza, kosztuje krocie.
Wszystko zaczęło się w grudniu 2014 roku.
– Łukaszek w wieku czterech lat złapał wirusa od siostry. Po trzech dniach córka wyzdrowiała, Łukasz niestety, nie – zaczyna Joanna Gradowska, pochodząca z Krotoszyna mama Łukasza.
Wysoka gorączka utrzymywała się u chłopca przez trzy tygodnie. W tym czasie rodzice byli cztery razy u lekarzy.
– Z wyników krwi nic nie wskazywało na to, że nasz synek jest tak ciężko chory – opowiada pani Joanna.
Kręgosłup
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia chłopiec był tak osłabiony, że nie mógł podnieść się z łóżka. Trafił natychmiast do szpitala zakaźnego w Bydgoszczy z podejrzeniem zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych.
– Po wykluczeniu choroby i leczeniu sterydami wróciliśmy do domu z podejrzeniem urazu kręgosłupa – relacjonuje mama chłopca.
W styczniu 2015 roku chłopiec miał być poddany rezonansowi odcinka szyjnego, który wykluczyłby ewentualny uraz kręgów. Ale do badania nie doszło, bo Łukasz znów wysoko gorączkował. Tym razem bolały go nie tylko kark, ale też barki. Po leczeniu sterydami ból ustąpił, ale rodzice wrócili do domu bez diagnozy.
Nowotwór
Łukaszek wrócił do szpitala w marcu 2015 roku.
– Przestał chodzić, bolało go całe ciało, nie mogłam go nawet przytulić – opisuje ze łzami w oczach Joanna Gradowska.
Po dwutygodniowym pobycie w lecznicy postawiono diagnozę – nowotwór. Chłopiec trafił do Szpitala Uniwersyteckiego dr Jurasza w Bydgoszczy, gdzie zaczęło się leczenie. Trwało ponad rok. Chłopiec wrócił do domu w listopadzie 2016, gdzie otrzymywał chemię podtrzymującą.
– Wszystko szło dobrze, a w kwietniu 2017 roku mieliśmy zakończyć walkę. Niestety, nie było nam to dane. 12 grudnia 2016 roku nastąpiła wznowa białaczki. Zaczęliśmy leczenie – tym razem trudniejsze, bardziej wyniszczające – opisuje pani Joanna.
Po pierwszym cyklu chemioterapii chłopiec wpadł w tzw. dołek – ogromny spadek wyników. Nie miał żadnej odporności i złapał infekcję jelitową. Szereg problemów wywołał u chłopca sepsę.
– Trafiliśmy na OIOM z zapaleniem płuc i wodą w płucach, sepsą i niewydolnością jelit – opisuje mama chłopca.
Szansa
Szansą dla Łukasza jest leczenie innowacyjną metodą przy użyciu nowoczesnego leku. Niestety, takie leczenie jest niezwykle drogie.
Jeden cykl przyjmowania leku o nazwie Blinatumobab to wydatek rzędu 200 tys. zł. Łukasz otrzymał już dwie kuracje.
– W zależności od tego, jak komórki nowotworowe będą reagować na ten lek należy przyjąć od czterech do ośmiu kuracji. Firma, która produkuje lek, podarowała nam jeden cykl. Drugi podarowała nam osoba, która otrzymała lek od producenta. Robimy, co możemy, aby wyleczyć naszego synka – mówi pani Joanna.
Łukasz skończy w grudniu 7 lat.
– Waży ledwie kilkanaście kilogramów i cały czas cierpi. A my jako rodzice cierpimy razem z nim. Nie oczekujemy wiele, ale każda złotówka przybliża nas do wyleczenia synka. Dla nas kwota ponad miliona złotych jest po prostu nieosiągalna – kończy mama Łukaszka.
Jak dokonywać wpłat na leczenie Łukasza Gradowskiego?
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym „Kawałek Nieba”.
BZ WBK 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
tytułem: „798 pomoc dla Łukasza Gradowskiego”
Aby przekazać 1% podatku dla Łukaszka, należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243 oraz w rubryce informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1% wpisać „798 pomoc dla Łukasza Gradowskiego”.