Gruzowisko w Głuchowie (gm. Pogorzela) budzi skrajne uczucia. Jest potrzebne, bo można się pozbyć niechcianego towaru, a potem utwardzić kilka dróg polnych, ale prace przy kruszeniu to także hałas i pył. Sołtys wioski obawia się, że jeżeli takiego miejsca by w okolicy nie było, gruz trafiałby do rowów i lasów. Podobne punkty są w Kromolicach i Kaczagórce.
Mieszkanka Głuchowa złożyła na ręce przewodniczącej rady miejskiej pismo, w którym skarży się na hałas i unoszący się pył. - Gruz kruszony jest raz na dwa, trzy lata – zauważył burmistrz Piotr Curyk. Mówił, że kruszywo co jakiś czas jest wykorzystywane do naprawy dróg polnych. - Na każdej wsi kilka kilometrów tych dróg było wykonanych, jeżeli pomagali przy tym rolnicy, to wychodziło nas to za darmo – mówił dalej P. Curyk. Radni zauważyli, że minusem jest brak konkretnego nadzoru nad tym miejscem. Nie wiadomo, kto i co tam wywozi. Czasem można tam znaleźć pojedyncze płyty azbestowe, opony, czy druty. Wtedy interweniują pracownicy urzędu lub sam sołtys. - Mieszkam bardzo blisko tego miejsca, czasem idę i zwracam ludziom uwagę. Już miałem nie raz tak, że osoby przestały mi mówić „dzień dobry” - stwierdził Zdzisław Figielek, sołtys i zarazem radny.
Na posiedzeniu komisji wspólnej zastanawiano się nad przesunięciem wyznaczonego pod gruzowisko terenu, oddzieleniem go, obsadzeniem zielenią, czy nawet pomiarem hałasu. Zauważano jednak, że całkowite ogrodzenie byłoby kłopotliwe dla kruszarek, utrudniałoby dojazd. - Byłoby idealnie wyznaczyć hektar gruntu, ogrodzić, wyznaczyć dwa, trzy dni w tygodniu i zaznaczyć, że wywozimy od godz. 8 do 15. Tylko wtedy nie ma gwarancji, że ktoś nie przywiezie i pod płot nie wyrzuci, bo akurat będzie zamknięte – stwierdził burmistrz P. Curyk.
