- Z ciekawości przyjechałem 2 dni temu do Gostynia, przed biegiem, żeby sprawdzić sobie, jaką trasę wyznaczono. I pobiegłem te 5 kilometrów, ale nie tą trasą, co trzeba. Dziś była inna - przyznał Jerzy Paris z Ludwinowa. Z dzisiejszego Gostyńskiego Biegu Niepodległości jest jednak bardzo zadowolony, podobnie jak organizatorzy.
Podczas kolejnego gostyńskiej imprfezy sportowej „dla niepodległej” padł rekord frekwencji. Na linii startu, po krótkiej rozgrzewce i odśpiewaniu hymnu Polski, pierwszy raz stanęło ponad 650 zawodników. - Społeczeństwo coraz bardziej się rusza. Widać, że mieszkańcy mają taką potrzebę. Ale sądzę, że jest to efekt naszej wieloletniej pracy. Oprócz tego, ze jesteśmy administratorami obiektów sportowych w Gostyniu, to przede wszystkim jesteśmy animatorem sportu - powiedział Zbigniew Kordus, dyrektor OSiR w Gostyniu.
Zwolennicy aktywnego spędzania wolnego czasu wyruszyli asfaltem w stronę podgostyńskich lasów, aby później przebiec leśnym duktem. Do pokonanie mieli w sumie blisko 5 kilometrów.
- Pierwszy raz w życiu biegam w takiej masowej imprezie. Postanowiłem zadbać o siebie. Powiedziałem sobie, że do „pięćdziesiątki” będę intensywnie uprawiał sport. Schudłem 45 kilogramów, od stycznia, kiedy zacząłem spacerować, później jeździć na rowerze. Półtora miesiąca trenuję bieganie - przyznał Jerzy Paris z Ludwinowa.
Chociaż najczęściej biega po asfalcie stwierdził, że wyznaczona do Gostyńskiego Biegu Niepodległości trasa „nie była aż taka zła”. Na szlaku towarzyszyła mu żona Violetta, idąc z kijkami.
Wśród biegaczy byli tacy, którzy od rana brali udział w innych masowych imprezach organizowanych w okolicy z okazji Święta Odzyskania Niepodległości. Zdążyli stanąć na starcie w Biegu Niepodległości w Poznaniu czy Rydzynie i wrócić do Gostynia. - Byłam przed południem w Poznaniu na Run Poland, teraz jestem tutaj. Ale pierwszy raz zrobiłam 15 kilometrów jednego dnia dla Niepodległej - powiedziała Aldona Brycka-Jaskierska.
Dzisiejszy bieg był zabawą, zawodnicy nie ścigali się, organizatorzy nie prowadzili klasyfikacji indywidualnej. Pierwszych 500 zawodników otrzymywało na mecie medale pamiątkowe. Na wszystkich po zakończeniu biegu czekała ciepła herbata i marcińskie rogale.
Pierwszy na mecie "zameldował się" Karol Janicki - zawodnik narodowej kadry polskiego triatlonu. - Ciężko się biegło, gdyż jestem w fazie przygotowań do mistrzostw Polski i do pucharów Polski w triatlonie. Ale o zabawę tutaj chodziło. Fajnie, że impreza cieszy się coraz większą popularnością - powiedział na mecie. Pierwszą kobietą, która przekroczyła metę była Romana Gorwa z Piasków. Biegła dla szczęścia, aby poczuć endorfiny. Poza tym bieganie to u niej - jak przyznała - tradycja rodzinna.