Dwóch braci od lat znęcało się nad matką i starszym bratem.
W końcu miarka się przebrała, usłyszeli zarzuty i musieli wyprowadzić się z domu. Rodzinna tragedia działa się w Pogorzeli przynajmniej od 2014 roku. Sprawcami są dwaj bracia w wieku 46 i 44 lat, którzy mieszkają razem z 76-letnią matką i rodzeństwem. Osoby pokrzywdzone, to właśnie kobieta i starszy, 55–letni brat oprawców po zabiegach kardiologicznych.
Sprawcy uzależnieni są od alkoholu i hazardu. Już 2014 roku prowadzono w tej sprawie dwa postępowania, jednak potocznie mówiąc, matka „wycofała” sprawę i ta nie trafiła do sądu.
W tym roku organy ścigania, jako pierwszy powiadomił Zespół Interdyscyplinarny w Pogorzeli, który założył poszkodowanym niebieską kartę w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Gostyniu. Sprawę zgłosiła też starsza kobieta. Przesłuchano w szczególności matkę, starszego brata, sprawców i dwóch pozostałych braci. Postawiono im zarzuty obejmujące okres od maja 2014 roku do 13 maja 2016 roku.
Jeden z mężczyzn znęcał się zarówno psychiczne, jak i fizyczne nad dwojgiem pokrzywdzonych. Oprócz zniewag, gróźb, wszczynania awantur, zarówno będąc pod wpływem alkoholu, jak i nie, dochodziła również agresja fizyczna: szarpanie, bicie pięściami, popychanie, wystawianie za drzwi mieszkania. Drugi ze sprawców ma tylko jeden zarzut - psychicznego znęcania się.
– Sytuacja była na tyle poważna, że instytucje zadziałały w miarę sprawnie. Obydwaj sprawcy nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Wskazywali, wbrew poczynionym przez policjantów i prokuratora ustaleniom, że to oni są pokrzywdzeni. Zresztą mieli być, między innymi, spoliczkowani kiedyś przez matkę – mówi Jacek Masztalerz, zastępca prokuratora rejonowego w Gostyniu.
Podczas realizowania czynności w prokuraturze, jeden z mężczyzn zaczął się awanturować. – Kwestionował zasadność decyzji. Zastosowano środki o charakterze wolnościowym: dozór policji, nakazy opuszczenia zamieszkiwanego lokalu. Oczywiście ma prawo do wniesienia zażalenia, ale była do tego dodatkowa artykulacja słowna, wymachiwanie rękami, doszło do zamieszania. Musiała interweniować ochrona. Ten wybuch agresji wynikał zwłaszcza wobec tego środka w postaci nakazu opuszczenia lokalu – mówi Jacek Masztalerz.
Ustawodawca przewidział, że jeżeli osoba nie ma możliwości finansowych, aby sobie zapewnić inne lokum, służby mają obowiązek wskazania najbliższego punktu pomocy dla osób bezdomnych. – Jeżeli ktoś popełnia przestępstwo, a fakt jego uprawdopodobnienia pozwala na przedstawienie zarzutów, to niestety musi się godzić z konsekwencjami prawnymi, między innymi takimi, że z dnia na dzień zostanie pozbawiony miejsca zamieszkania – przestrzega prokurator. Po wykonaniu czynności przez prokuratora, mężczyzn wyprowadzono z budynku w asyście ochrony.