reklama

Znalazły pracę w magazynach w Gądkach, nie żałują

Opublikowano:
Autor:

Znalazły pracę w magazynach w Gądkach, nie żałują - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w 24/2015 Życia Gostynia

 

O warunkach pracy w podpoznańskich magazynach znanej firmy odzieżowej krążą bardzo negatywne opinie. Hasło, które najczęściej pojawia się wśród internautów, to "haruj i milcz". Ale są też inne, zupełnie przeciwne opinie. - Wielu ludzi chciałoby mieć takie warunki pracy, obiady, dowóz, prywatne ubezpieczenie zdrowotne - napisał jeden z pracowników pod nieprzychylnym artykułem na jednym z portali internetowych. Kobiety z powiatu gostyńskiego, które pracują w firmie H&M w podpoznańskich Gądkach twierdzą, że negatywne poglądy, wypowiadane o firmie to bzdura. Mieszkanki Borku bardzo dobrze wypowiadają się o warunkach pracy i płacy w H&M. - To bardzo przyjemna, lekka praca, odzież nie jest ciężka, a często kolorowa, miła dla oka. Lubię tam pracować. Naprawdę, nie jest źle - mówi jedna z pracujących w magazynach H&M.

 

Kilkadziesiąt osób z gminy Borek Wlkp. od kilku miesięcy dojeżdża do pracy w magazynach H&M w Gądkach. Pierwsze rozmowy kwalifikacyjne odbyły się w mieście, w lutym 2015 r. Wtedy pracę w firmie znalazło 36 osób. W kwietniu po raz drugi przyjechały do Borku przedstawicielki H&M, aby przeprowadzić rekrutację. Na drugą turę rozmów zapisało się 30 osób. Koordynatorką rekrutacji do pracy w magazynach pod Poznaniem była szefowa Zakładu Usług Komunalnych w Karolewie Joanna Dopierała. Już po kilku tygodniach docierały do niej pierwsze opinie o warunkach pracy w H&M. Można było uznać je za wiarygodne, bo pochodziły z "pewnego źródła" - od samych pracowników, dojeżdżających do Gądek z Borku. I wcale nie były takie złe.

My postanowiliśmy zorientować się na własną rękę, co pracy w firmie H&M sądzą kobiety, zatrudnione w magazynach w Gądkach.

 

Chętnie na ten temat wypowiedziała się Elżbieta Zarzycka. To mieszkanka Borku, w wieku przedemerytalnym, od której w gminie rozpoczęło się "zamieszanie" z firmą H&M. - Szukałam pracy. Nie było dla mnie zatrudnienia, kiedy wróciłam do Borku po 7-letniej nieobecności, aby zając się rodzicami. Miałam problemy, były nieprzyjemne sytuacje, kiedy właściciele zakładów, do których zaglądałam, dawali mi do zrozumienia, że jestem już "za stara". Było mi przykro, kiedy w Gostyniu, Jarocinie - otrzymywałam odpowiedzi: "ale widzi pani, że tu jest młody zespół." - opowiada pani Ela. To zmotywowało ją do szukania ofert w internecie. I tam znalazła informacje o tym, że firma H&M zatrudnia nowe osoby. - To odbywało się przez agencje. Pojechałam do Poznania, rozmawiałam z przedstawicielami. Nie było problemów z zatrudnieniem, ale pojawił się kłopot, jeśli chodzi o dojazd. Jako jedyna w rodzinie nie mam prawa jazdy i z tym był problem, bo byłam uzależniona od innych osób, którzy dowozili mnie do Dolska - wspomina pani Zarzycka. Zdesperowana zgłosiła się do burmistrza Borku. Było to w ubiegłym roku, kiedy zakład potrzebował 120 osób do pracy w magazynach pod Poznaniem. - Włodarz gminy otrzymał ode mnie numery telefonów, kontrakty i aktywnie włączył się w pomoc w znalezieniu chętnych do pracy. Nie odłożył sprawy na później, tylko solidnie zabrał się za jej załatwienie - zapewnia Elżbieta Zarzycka.

 

Jak tam jest?

 

Praca w magazynach jest głównie stojąca. Czas nie przekracza 8 godzin. - Krążą opinie, że firma H&M to obóz pracy. Nie wiem, co ci ludzie mają na myśli mówiąc „obóz”. Byli kiedyś w takim obozie? Wiedzą, jak tam jest? Te hasła "haruj i milcz", "wyzysk", kierowane pod adresem firmy - to też bzdura. A z drugiej strony - osoby, przychodzące na rozmowę, są informowane, gdzie będą pracowały - mówi pani Ela. Sama pracuje w hali na tzw. "pik-paku". - Mówi się, że to jest serce H&M - opowiada pani Zarzycka. Zatrudnione tam osoby zajmują się przede wszystkim wysyłką odzieży - damskiej, męskiej, dziecięcej za granicę: do Holandii, Niemiec, Austrii. Do magazynów przywożony jest towar zza granicy. - Chodzimy pomiędzy regałami, zbieramy towar, metkujemy i oddajemy do pakowania. Tam dziewczyny skanują dane towary, naklejają odpowiednie etykiety, znaczki, aby było wiadomo, do którego kraju go skierować. Później pakują rzeczy w kartony. To bardzo przyjemne - odzież nie jest ciężka, jest kolorowa, przyjemna dla oka. Lubię tam pracować. Nie jest źle, naprawdę - przekonuje Elżbieta Zarzycka. Zapewnia, że osoba, która chce tam pracować, powinna być odpowiedzialna, rzetelna, nie powinna robić błędów - chociażby w pikowaniu czy pakowaniu.

 

Wynagrodzenie nie najwyższe, ale wystarczy

 

Twierdzi, że warunki wynagrodzenia też nie są złe. Pensja nie jest wysoka, ale jest wyższa od najniższej krajowej. Wypłacana jest regularnie. - Jeśli ktoś nie przez cały miesiąc nie przebywa na żadnym zwolnieniu, tylko korzysta z planowanego urlopu, a nie z nagłego, na przykład z powodu bólu głowy, to wtedy otrzymuje premię - mówi pani Ela.

Dodatkowo płatne są też nocne godziny pracy - można dostać około 200 zł więcej. Sporym zastrzykiem gotówki wynagradzana jest praca w soboty, organizowana przy dodatkowych zamówieniach lub zleceniach. - Ona nie jest przymusowa, a zapisują się tylko chętne osoby, które mają płacone dodatkowo. Sama korzystałam i wiem, że widać różnicę w wysokości pensji - wyjaśnia Elżbieta Zarzycka. - Te dodatki są wypłacane do 10 dnia każdego miesiąca. A pozostałe wynagrodzenie otrzymujemy pod koniec miesiąca. Nikt nie zarobi nie wiadomo ile, bo musiałby pracować na naprawdę odpowiedzialnym stanowisku, aby sporą stawkę zarobić - dodaje.

 

Wyższą pensję otrzymują tzw. liderzy - czyli kierownicy grupy. Liderem ma szansę zostać osoba, która mniej więcej pół roku przepracowała w firmie i przeszła odpowiednie szkolenie, które trwa kilka tygodni. Powinna znać trochę j. angielski, ponieważ komunikaty w hali podawane są w takim języku. - Musi to być odpowiedzialny i rzetelny pracownik. Powinna to być osoba lubiana przez grupę, kontaktowa, umieć kierować pracownikami. Jeśli pracownicy mają jakieś problemy, zgłaszają je do lidera grupy. Najczęściej zjawiają się u niego matki, wychowujące dzieci, starające się o pracę na jedną zmianę - wyjaśnia pani Ela. - Nad liderem jest menager - on pilnuje, kontroluje, sprawdza, jak lider wykonuje obowiązki - dodaje.

NOwymi pracownikami zajmuje się tzw. mentor, objaśniając im warunki i zasady pracy.

Zatrudnieni w magazynach w Gądkach mają półgodzinne przerwy w pracy, a 15-minutowe na nocnej zmianie. Mogą korzystać z obiadów, za które płacą 2,50 zł. Osoby z Borku do Gądek dojeżdżają za darmo. W miesiącu mają wolny jeden weekend, a za pracujące soboty przy dodatkowym zleceniu, otrzymują dzień wolny w tygodniu. Nie muszą martwić się też o dojazdy - firma zapewnia je za darmo.

 

Korzystają z wyprzedaży

 

Raz w roku firma H&M organizuje dla pracowników całkowitą wyprzedaż rzeczy, najczęściej uszkodzonych (bez guzików, rozprutych). Zatrudnieni w magazynach mogą kupić je po obniżonych cenach, często "za grosze". - Poza tym otrzymujemy karty - na 25% zniżki, które możemy wykorzystywać w firmowych sklepach podczas wyprzedaży - informuje Elżbieta Zarzycka.

Inna mieszkanka gminy Borek, która chce pozostać anonimowa również jest zadowolona z pracy w magazynach H&M. - Jestem w dziale pik-pak. Praca wymaga dużo chodzenia. Na początku zaskoczeniem były dla mnie procenty, które trzeba wypracować. Aby to osiągnąć 90% normy, trzeba dojść do wprawy. Musi upłynąć kawał czasu. Aby nie odczuwać zmęczenia - dla mnie wystarczy 70-80%. Nic ponad siłę. To powoduje, że człowiek wychodząc z pracy, nie jest zmęczony, ale zadowolony i wtedy w H&M można pracować bardzo długo. Oczywiście, są ludzie silniejsi, wypracowują 90% normy - opowiada kobieta i twierdzi, że nie odradzałaby pracy w H&M. - Dla mnie też było to jakieś wyzwanie, nigdy wcześniej fizycznie nie pracowałam. Ale można się tam czegoś nauczyć, można do czegoś dojść. W halach jest czysto i ciepło - dodaje. Mieszkanka gminy Borek ma zastrzeżenia, jeśli chodzi o wynagrodzenie - Nie jest ciekawe, mogłoby być wyższe. Ale dobrze, że w ogóle jest - mówi. - Dla mnie niezrozumiałe jest to, że za "chorobowe" odciągają premię, bo nikt za chorobę nie może, nikt nie wie, co go czeka w danym miesiącu - dodaje.

 

Nie żałuje, jest szczęśliwa

 

Elżbieta Zarzycka, od której akcja z firmą H&M w gminie Borek się zaczęła, nie żałuje, że zajęła się sprawą. - Po 3 miesiącach okresu próbnego, na umowę o pracę, można dostać umowę na 2 lata, a później na czas nieokreślony. Jeśli ktoś jest dobrym pracownikiem, nie robi błędów, to idąc na emeryturę może sobie dorobić na pół etatu - mówi o przywilejach. - Umowy przeważnie są przedłużane. A jeśli lider zauważy, że osoba nie nadaje się do pracy, 2 tygodnie wcześniej uprzedza o tym pracownika. Dają często szansę, jeśli ten poprawi się i zmotywuje - dodaje. I przyznaje, że nie rozumie, skąd hasło "haruj i milcz", dotyczące firmy.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE