Reklama lokalna
reklama

Złośliwy nowotwór zabrał mu nogę

Opublikowano:
Autor:

Złośliwy nowotwór zabrał mu nogę - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

- Kiedy pod koniec wakacji dowiedzieliśmy się, że nowotwór kości wrócił, to dla nas była najgorsza wiadomość. Cały czas liczyliśmy na endoprotezę dla Jonaszka, a tutaj lekarz oznajmił: „teraz walczymy o życie synka, a nie o nogę”. Wcześniej nie przyjmowaliśmy tego do świadomości - wyznają Magda i Bartek Jankowiakowie z Gostynia. Ich dziewięcioletni synek choruje na najbardziej złośliwy nowotwór kości. Mięsak Ewinga zabrał Jonaszowi prawą nogę. Wszystko zaczęło się w marcu, pierwszego dnia wiosny. - Jonasz dostał skurczu nogi. Myśleliśmy, że to nic takiego. Synek jest wysportowany, grał w piłkę w najmłodszej grupie „Kani Gostyń”, należał do szkółki pływackiej. Sądziliśmy, że jest to związane z wysiłkiem fizycznym - opowiada pani Magda. Po badaniach usłyszeli diagnozę, że jest to nowotwór kości. Dla rodziny to był szok. Państwu Jankowiakom lekarze z góry zapowiedzieli, że istnieje prawdopodobieństwo amputacji zaatakowanej przez nowotwór nogi, chociaż cały czas dążyli, aby do tego nie doszło. W grę wchodziło zastosowanie endoprotezy, czyli sztucznej kości udowej z zestawem kolanowym. A warszawski instytut jest obecnie jedyną w Polsce placówką, gdzie wykonuje się tego rodzaju zabiegi u dzieci. Pierwszą taką operację wykonano tam 10 lat temu. Od tej pory zoperowano już 150 chorych. Wcześniej Jonaszowi podano 6 cykli chemioterapii. Przechodził to strasznie. Od marca do sierpnia rodzina była w rozjazdach pomiędzy Instytutem, domem a szpitalem w Poznaniu. Wreszcie chory chłopiec, po badaniach, został zakwalifikowany do endoprotezy. - Miało być już pięknie. Przyszedł koniec sierpnia, kiedy okazało się, że wyniki nie pozawalają na przeprowadzenie operacji. Po tygodniu nóżka znowu napuchła. Pojechaliśmy z powrotem do Instytutu do Warszawy - mówi pani Magda. Przeprowadzane godzinami badania i prześwietlenie USG wykazały, że złośliwy nowotwór czuwał. Chemioterapia nie zadziałała. Guz uodpornił się na leczenie i cały czas był aktywny. Guz zmniejszył się, ale niewystarczająco. Podano drugą chemię. Przerwano ją w połowie. Okazało się, że nowotwór cały czas rośnie. Sytuacja była na tyle poważna, że lekarze z Instytutu Matki i Dziecka, chcąc ratować Jonaszowi życie, podjęli w trybie pilnym decyzję o zabiegu okaleczającym – amputacji całej prawej nóżki (wyłuszczeniu w stawie biodrowym). Dla rodziców był to najgorszy moment w całym cyklu leczenia chłopca. Podczas tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia, pod choinką w pudełeczku chcieliby znaleźć zapewnienie, że to już koniec, że u synka nic już się nie pojawi. Chłopiec cierpi. Ucieszy go proteza, jednak ma wyłuszczone biodro i do założenia protezy potrzebuje tzw. kosz biodrowy, bardzo dobrze dopasowany. Rodzice współpracują z kilkoma fundacjami: Mam Marzenie, a także z tą, prowadzoną przez Jolantę Pieńkowską i jej męża. - Chcą rozmawiać z nami po zakończeniu leczenia, po autoprzeszczepie - mówi mama Jonasza. Gorąco apeluje, aby chętne osoby oddały dla Jonasza 1% z podatku. Liczy się każdy grosz. (AgFa)

Apel rodziców Jonasza Jankowiaka:

BARDZO PROSIMY POMÓŻCIE NAM UZBIERAĆ NA PROTEZĘ, DZIĘKI KTÓREJ JONASZEK BĘDZIE MÓGŁ NORMALNIE FUNKCJONOWAĆ

Wpłaty prosimy kierować na konto:

Fundacja Spełnionych Marzeń, ul. Oleandrów 6, 00 - 629 Warszawa ING Bank Śląski 0/Warszawa 29 1050 1025 1000 0022 7611 6304 Z dopiskiem „Dla Jonasza Jankowiaka”

KRS: 0000128832 - z dopiskiem „Dla Jonasza Jankowiaka”

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE