reklama

Wojtek urodził się z wadą stopy. Bardzo cierpi. Chciałby trenować piłkę nożną. Pomóżmy spełnić te marzenia!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: arch. prywatne rodziny

Wojtek urodził się z wadą stopy. Bardzo cierpi. Chciałby trenować piłkę nożną. Pomóżmy spełnić te marzenia! - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
7
zdjęć

Wojtek Pawlak z Daleszyna chciałby trenowac piłkę nożną. Wrodzona wada stopy na razie na to nie pozwala. Szansą jest operacja ortopedyczna | foto arch. prywatne rodziny

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościPrzychodzi taki czas, kiedy noga go bardzo boli. Najgorsze są noce (...), po prostu Wojtek budzi się z krzykiem, z płaczem  - mówi Sylwia Pawlak, mama 7-letniego chłopca, który urodził się z wadą stopy - jest ona końsko-szpotawa. Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest operacja ortopedyczna, której nie refunduje NFZ. Rodzina potrzebuje 16 tysięcy złotych.
reklama

Jak wygląda stopa końsko-szpotawa?

Wojtek z Daleszyna urodził się z wadą stopy - jest ona końsko-szpotawa. To najczęściej występująca wada wrodzona narządu ruchu, która charakteryzuje się złożoną deformacją stopy. Skąd nazwa końsko-szpotawa? Trudno to jednoznacznie wyjaśnić, ale w tłumaczeniu, na czym polega jeden z głównych komponentów wady pomocna jest budowa tylnej końskiej nogi, która ma specyficzną budowę. Otóż kość piętowa i kość skokowa są umiejscowione bardzo wysoko w stosunku do kości śródstopia. Analogiczną budowę wykazuje u człowieka stopa końsko-szpotawa, w której kość piętowa, przez skrócenie ścięgna Achillesa, przemieszcza się do góry, nadając jej bardzo podobne ustawienie. Tak, jak koń stoi na kopycie, a pięta jest bardzo wysoko, tak i dziecko z tą wadą stopy stoi podobnie: na palcach, a pięta jest wysoko i wcale nie dotyka podłoża.

reklama

Badania tego nie wykryły?

Diagnoza lekarzy tuż po urodzeniu chlopca była dla rodziców szokiem, tym bardziej, że podczas badań kontrolnych wykonywanych w czasie ciąży, nic nie wskazywało na tego rodzaju wadę. Stopa końsko-szpotawa nie jest zniekształceniem zarodkowym, a rozwojowym, ponieważ prawidłowo rozwijająca się stopa zamienia się w końsko-szpotawą w drugim trymestrze ciąży, a nie tuż po zapłodnieniu lub we wczesnym etapie zarodkowym, gdy wykształcają się narządy.

Naprostowano nogę i założono gips


Radość z przyjścia na świat Wojtka mieszała się z niepokojem i ogromem pytań: Co teraz będzie? Jak sobie poradzimy? Czy można jakoś temu zaradzić? Leczenie rozpoczęto bardzo szybko. 

- To było straszne. Tuż po urodzeniu, pierwszy tydzień spędziliśmy w szpitalu. Natychmiast lekarz rodzinny wypisał skierowanie do prywatnej kliniki. Tam zostaliśmy przyjęci już w drugim tygodniu życia Wojtka. Praktycznie zaraz na pierwszej wizycie specjalista - profesor, do którego trafiliśmy, naprostował stopę i zaraz założono gips, który miał w tym pomóc. I tak nasz chłopiec miał zmieniany gips co tydzień lub dwa. W międzyczasie miał nacinane ścięgno Achillesa - opowiada Sylwia, mama siedmiolatka.

reklama

Jako maleństwo bardzo cierpiał

Jako maleństwo musiał naprawdę wiele wycierpieć. Po kilku tygodniach od urodzenia, kiedy był zmieniany gips, Wojtkowi założono buty ortopedyczne ze specjalną szyną Mitchella, które nosił przez kolejne 7 miesięcy, 24 godziny na dobę. 

- Buty ortopedyczne ściągaliśmy tylko na czas kąpieli lub zmieniania pieluszki. Potem buty te miał już zakładane tylko na noc, ale musiał to znosić aż do 4. roku życia. Nie rozumiał wówczas, że to konieczne, a nam łamało się serce - mówią dziś rodzice chłopca.

W czasie noszenia specjalnych bucików noga była rehabilitowana. Prawa noga Wojtka, a także stopa są krótsze od drugiej kończyny. Różnica to mniej więcej centymetr czy półtora. 

reklama

- Lekarze tego nie biorą pod uwagę. Twierdzą, że dziecko nie będzie miało krzywego kręgosłupa, aczkolwiek my to obserwujemy i to się cały czas powiększa, z każdym rokiem. Prawa stopa czy noga widocznie są krótsze, ale lekarz mówi, że mamy niczym się nie przejmować. Uspokaja, że Wojtek nie potrzebuje żadnych wkładek - opowiada Sylwia.

To była złudna nadzieja

Był taki moment, mniej więcej 3 lata temu, kiedy podczas jednej z wizyt lekarz powiedział, że ze stopą Wojtka jest wszystko dobrze. Rodzice mieli ćwiczyć i obserwować stopę.

- Gdyby coś nas zaniepokoiło, gdyby coś się działo, mieliśmy przyjechać na wizytę - wyjaśnia Sylwia.

Niestety, to było złudne... Z czasem nóżka zaczęła chłopca bardzo boleć, jednak bóle nie doskwierały mu zbyt często. Wtedy mama jeździła na prywatne rehabilitacje, rozciąganie, masaże. Ale te zabiegi pomagały na krótko.

- Wojtek jest dzieckiem bardzo energicznym, skacze, biega, jeździ na rowerze, jest bardzo aktywny ruchowo. Chodzi do szkoły, normalnie funkcjonuje, ćwiczy na lekcjach wychowania fizycznego. Z początku myśleliśmy, że może noga jest za bardzo przeforsowana. Niestety, gdy nasz synek rośnie, a wraz z nim jego nóżka, ścięgno się zrosło i zrobił się przykurcz... - tłumaczą rodzice chłopca.

Cała nadzieja w operacji

Podkreślają, że kryzys przychodzi, kiedy pobiega, przeforsuje nogę. Straszny ból chwyta siedmiolatka także, kiedy noga rośnie. Kiedy tylko rodzice dostają sygnał od chłopca, że noga boli, masują ją, rozciągają. Najgorsze są noce, kiedy syn budzi się z krzykiem, z płaczem. Wtedy dostaje środki przeciwbólowe.

- Po konsultacji z profesorem usłyszeliśmy, że syn musi mieć operację jak najszybciej! - zaznacza mama Wojtka.

To ogromna nadzieja dla rodziców i chłopca, a także szansa, że Wojtek będzie normalnie chodził. Operacja ma zlikwidować przykurcz ścięgna, przez  jego wydłużenie. 
 

- Jeśli nie dojdzie do przedłużenia, wraz ze wzrostem przegubu, w przyszłości syn może mieć trudności z chodzeniem. Lekarz powiedział, że po operacji nie będzie potrzebna już żadna rehabilitacja, tylko po prostu będzie chodził 4 tygodnie w jednym gipsie, wówczas będzie poruszał się o kulach. Później nastąpi zmiana gipsu i kolejne 4 tygodnie w drugim gipsie. Wtedy będzie miał możliwość normalnego chodzenia, nadeptywania. Ma też zniknąć ból. Ale dokładnie nie wiem, jak to będzie - zastanawia się mama Wojtka.

Szybko zażegnać uporczywy ból

Rodzicom najbardziej zależy na tym, by szybko zażegnać ból. Operacja ortopedyczna oraz pobyt w klinice to koszt 16 000 złotych.  

- Niestety, nie mamy takich pieniążków. Jako rodzice próbujemy wszystkiego, żeby nasze dziecko mogło normalnie funkcjonować. Dlatego jesteśmy tutaj i prosimy o wsparcie finansowe... - proszą. 

Wojtka marzeniem jest zapisać się na treningi piłki nożnej. Chciałby posmakować tego sportu, jak inni rówieśnicy.  Rodzice  bardzo chcą je spełnić.

- Na tę chwilę jest to niemożliwe. Kiedy syn się zmęczy, pobiega i za bardzo obciąży nogę, to zaczyna mu doskwierać ból - wyjaśnia Sylwia.

Nierefundowana operacja ortopedyczna daje szansę, by Wojtek mógł zrealizować swoje marzenia, a ludzie z dobrym sercem mogą w tym pomóc, wspierając zbiórkę, jaką zorganizowała Fundacja Siepomaga. Brakuje 11 tysięcy złotych. Można wpłacać TUTAJ: https://www.siepomaga.pl/wojciech-pawlak.

 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama