Niestety, po ponad trzydziestu latach przyszedł czas zakończenia działalności Stowarzyszenia Kupców Ziemi Gostyńskiej. Pozostaną wspomnienia, przyjaźnie. Dziękuję koleżankom i kolegom za cudowne chwilę spędzone razem - napisał w poście Dariusz Tomczak, właściciel firmy Davi, zajmującej się sprzedażą hurtową i detaliczną.
Był niemal od początku członkiem Stowarzyszenia Kupców Ziemi Gostyńskiej.
W Gostyniu są na pewno mieszkańcy, którzy pamiętają organizowane przez kilka lat Piernikowe Święto, kiedy to - zazwyczaj w pierwszą niedzielę grudnia - na końcu deptaka, a właściwie już na rynku, przy zabytkowej kamienicy stawiana była scena. To na niej rozgrywano konkurs w jedzeniu gigantycznych pierników dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Oprócz tego, było mnóstwo atrakcji - występy uczniów gostyńskich szkół, lokalnych zespołów, zapraszanych kabaretów czy innych artystów. Tę charytatywną imprezę przez kilka lat, zimą właśnie, przygotowywało Stowarzyszenie Kupców Ziemi Gostyńskiej.
- Zbieraliśmy wtedy pieniądze dla Domu Dziecka w Bodzewie czy Zespołu Szkół Specjalnych w Brzeziu - wspomina Monika Bielka, wieloletni prezes zarządu stowarzyszenia - O MONICE BIELKA CZYTAJ TUTAJ.
Organizacja skupiająca ponad 100 członków (głównie właścicieli sklepów, małych przedsiębiorstw, hurtowni różnej branży, działających na terenie powiatu gostyńskiego) dbała o rozwój - zwłaszcza ekonomiczny - lokalnej przedsiębiorczości. Kilka tygodni temu oficjalnie przestała istnieć.
„Kupcy gostyńscy” działali od 1990 roku czyli ponad 30 lat
W maju 2022 roku odbyło się nadzwyczajne walne zgromadzenie i wtedy zapadła decyzja o rozwiazaniu stowarzyszenia.
Mamy coraz mniej członków. Uznaliśmy, że nie ma sensu prowadzić dalszej działalności - mówi Monika Bielka, wieloletni prezes organizacji. - Ruszaliśmy z 50 członkami w organizacji, którzy płacili składki, a kiedy objęłam stanowisko prezesa - i dalej w latach 2005, 2006 było w sumie 145 członków z całego powiatu gostyńskiego. Ale już w latach 2008 - 2010 zauważyliśmy, że liczba członków się zmniejsza. Przed likwidacją organizacji była nas garstka bo 17 - wyjaśnia Monika Bielka.
Małe lokalne sklepy i hurtownie wyparły powstałe w Gostyniu markety, a także okoliczne galerie, w których otwarto sieciowe sklepy. Były protesty, kiedy dotarły do „kupców” wieści, że w naszym mieście działalność rozpocznie market sieci Lidl. Członkowie stowarzyszenia, właściciele sklepów rodzinnych, osiedlowych, piekarni, zdawali sobie sprawę, że małe sklepy nie są w stanie wytrzymać konkurencji z wielkopowierzchniowymi placówkami. Z czasem stało się tak, że przestrzeń, której nie mogli zająć giganci, szybko zapełniła się oddziałami kilku dobrze znanych franczyz. Kapitał, możliwości logistyczne i marketingowe - wszystko przemawiało na korzyść konkurencji drobnych sklepikarzy. I trend utrzymuje się do dziś.
Wśród członków Stowarzyszenia była firma, uruchamiająca sieć marketów Dino.
- Na spotkania byli delegowani kierownicy z placówek, składki szły z centrali. Chcieliśmy wspierać naszą gospodarkę, naszych lokalnych kupców, a nie sieci z obcym kapitałem, jak Lidl czy Biedronka - wyjaśnia Monika Bielka.
Dlaczego "kupcy" z powiatu gostyńskiego wypisywali się ze stowarzyszenia?
Zdradza też „drugą stronę medalu”, dlaczego ilość członków stowarzyszenia się zmniejszała. Nadszedł czas, kiedy właściciele lokalnych sklepów czy firm handlowych przekazali „scenę” młodym następcom. A ci, jak zauważa Monika Bielka”, nie bardzo są chętni do poświęcania czasu na działalność w organizacji reprezentującej przedsiębiorców.
- Dlatego, że firmy, które oferują towary, organizują bardzo dużo spotkań wyjazdowych. Kiedyś tego nie było. Obecnie jest inaczej. Przyjeżdżają do tego właściciela, oferują towar i coś w zamian - wyjazd, spotkanie. Lokalnym właścicielom firm, sklepów brakowało już czasu, żeby przychodzić na spotkania - system się zmienił - mówi wieloletnia szefowa organizacji
Młodzi nie byli zainteresowani tym, co w zamian za aktywność, oferowało im Stowarzyszenie - talony na zakupy, które rozprowadzało stowarzyszenie dla pracowników firm przestały być atrakcyjne, kiedy trzeba było odprowadzać podatek.
- To był zbyt duży kłopot, właściciele firm woleli dać zatrudnionym bonus w formie premii w gotówce. Członków było coraz mniej, pandemia zrobiła swoje. Wtedy zaczęli się wypisywać - wyjaśnia Monika Bielka.
Podejmowano próby pozyskania klientów dla małych sklepów, których właścicielami są lokalni przedsiębiorcy - był pomysł, by wydłużyć godziny pracy, na przykład tylko jednego dnia w tygodniu lub w okresie przed świętami.
- Było tak przez pewien czas, ale to się w ogóle nie przyjęło. Klienci nie skorzystali, a właścicielom nie opłacało się otwierać sklepów na dłużej - chociażby dlatego, że ponosili dodatkowe koszty z tego powodu. Nie byliśmy w stanie dorównać „sieciówkom” w kwestii organizowania promocji i wyprzedaży - tu mówię o branży odzieżowej. Był to czas, kiedy mieszkańcy ruszyli do galerii - mówi szefowa stowarzyszenia.
Warto zajrzeć do galerii - tam wspomnienia z PIERNIKOWEGO ŚWIĘTA - zobaczcie jak gostynianie bawili się w 2010 r.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.