reklama

Rodzice 2-letniej Wiktorii Maciejewskiej z Lipia szukają ratunku dla swojego dziecka. Lekarze nie potrafią postawić dziewczynce diagnozy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Rodzice 2-letniej Wiktorii Maciejewskiej z Lipia szukają ratunku dla swojego dziecka. Lekarze nie potrafią postawić dziewczynce diagnozy - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
17
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościDo momentu porodu nic nie zapowiadało, że życie 2-letniej Wiktorii Maciejewskiej z Lipia (gmina Piaski) będzie wypełnione ciągłym cierpieniem, a jej rodzice będą żyli w niewiedzy, co tak naprawdę dolega ich córce. - Stan Wiktorii się pogarsza, choruje między innymi na padaczkę, a jej napady są coraz gorsze, to znaczy coraz dłuższe i znacznie trudniej nad nimi zapanować - mówi pani Ewelina, mama dziewczynki. Rodzina ogromną część swojego domowego budżetu przeznacza na leczenie i rehabilitację 2-latki. Zbiera także pieniądze na specjalistyczne badanie genetycznie.
reklama

Zielone wody płodowe nie zwiastowały niczego dobrego

W przypadku Wiktorii Maciejewskiej nic nie zapowiadało, że dziewczynka będzie miała tak poważne problemy ze zdrowiem. W końcu dziewczynka urodziła się z "dziesiątką" w skali Apgar, a pani Ewelina, mama 2-latki, była pod stałą kontrolą specjalistów. 

- Miałam między innymi robione regularnie USG, także w technice 3D. Od lekarzy cały czas słyszałam, że ciąża nie jest zagrożona i dziecko rozwija się prawidłowo. Wszystko wywróciło się do góry nogami po porodzie - tłumaczy mama.

Wiktora przyszła na świat 14 września 2021 roku w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Gostyniu. 

reklama

-  Pierwszym złym sygnałem były zielone wody płodowe, potem okazało się, że Wiktoria ma wysokie CRP i infekcję w organizmie, więc zastosowano antybiotykoterapię. Dowiedziałam się także, że będą ją przewozić do szpitala w Ostrowie Wielkopolskim, żeby zrobić głębszą diagnostykę, bo tutaj nie mają odpowiedniego sprzętu. Ale już wtedy powiedziano mi, że na USG wyszło, że córka ma powiększoną jedną komorę mózgu - tłumaczy pani Ewelina. 

Lekarze dobrze nie rokowali. Rodzina tego nie zaakceptowała

W ostrowskie placówce medycznej rodzina państwa Maciejewskich usłyszała wstępną diagnozę, która ścięła ich z nóg - guz mózgu. Szczęście w nieszczęściu ostatecznie straszliwa diagnoza się nie potwierdziła. Jednak Wiktorię wysłano transportem medycznym do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.  

reklama

- Tam rezonans magnetyczny z kontrastem pokazał, że tym, co początkowo uważano za guza mózgu, są torbiele, dość liczne, bo zdaje się 3 czy 4, z tego jedna na szyszynce. Do tego doszła całkowita agenezja (niedorozwój - przyp. red) ciała modzelowatego i brak części sierpa mózgu. Lekarze zdiagnozowali również dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę i dysplazję przegrodowo-oczną - mówi załamana mama.

Jak mówi pani Ewelina, usłyszała, że jej dziecko będzie niewidome i niesłyszące, a rokowania, co do długości życia nie są najlepsze. Rodzina nie pogodziła się tą wiadomością.

- Wiktoria ma uszkodzone tarcze nerwów wzrokowych, ale ja sobie nie dam powiedzieć, bo wiem, że ona widzi. Nie wiem, w jakim stopniu, ale wiem, że widzi. Natomiast chodzi głównie o to, że nie mamy postawionej diagnozy, bo na przykład dysplazję przegrodową-oczną udało się już wykluczyć - wyjaśnia mama Wiktorii. 

reklama

Większej ilości leków nie może już dostać

Dziewczynka, która we wrześniu tego roku skończy 3 lata jest obecnie dzieckiem niechodzącym, dopiero nauczyła się raczkować. Komunikacja z nią jest bardzo nikła, używa pojedynczych słów. Ma duże problemy z koordynacją wzrokowo-ruchową, wymaga całodobowej opieki i ciągłej rehabilitacji. Do tego dochodzą problemy z jedzeniem i wspomniana padaczka.

- Z każdym tygodniem jest z nią coraz gorzej w sensie, że napady padaczkowe są coraz dłuższe i trudniej nad nimi zapanować. Ma już podawaną maksymalną dawkę leków przy swojej wadze i w sumie stwierdzoną padaczkę lekooporną. Do tego ostatno doszły "tiki", które lekarze określili jako odruchy uszkodzonego układu nerwowego, które mogą nie być powiązane z padaczką - opowiada E. Maciejewska.

Rodzina państwa Maciejewskich ponosi duże koszty związane z dojazdami do placówek medycznych i rehabilitacją Wiktorii (bardzo często prywatnej). Jednak najbardziej palący problem to brak prawidłowo postawionej diagnozy.

- Liczymy, że odpowiedź na to pytanie dałyby badania genetyczne. Kontaktowałam się już w tej sprawie ze specjalistą z Warszawy. Ich koszt przekracza nasze możliwości, to 12 000 złotych. Ale dzięki nim zostalibyśmy wszyscy przebadani, porównanoby geny i może udałoby się stwierdzić, które są faktycznie uszkodzenie i decydują o chorobie - mówi mama chorej dziewczynki.

Obecnie trwa zbiórka dla Wiktorii Maciejewskiej na portalu siepomaga.pl - link TUTAJ.

Ponadto pieniądze na badania, leczenie i rehablitację można wrzucić bezpośrednio do puszek w następujących punktach:

  • Bowling Gostyń
  • Delikatesy Centrum Gostyń
  • Restauracja Cztery Gary w Piaskach
  • Sklep Smogorzewo
  • Apteka w Piaskach
ZOBACZ TEŻ: Julka i jej SMAki nadziei

 

 

 

 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama