Sołtysi i pozostali wolontariusze, pracownicy MGOPS w Gostyniu, przedstawiciele Fundacji Wolne Miejsce 30 sierpnia 2022 r. zjechali do Krainy Orła Białego w Starym Gostyniu. Po to, by wymienić się doświadczeniami, jakie zdobywają podczas uszczęśliwiania osób samotnych i wykluczonych społecznie. Ale nie tylko.
Spotykamy się tutaj, by wam podziękować za to, co robicie, za to, że nam pomagacie przy organizowaniu wigilii i śniadań wielkanocnych dla osób samotnych. Bez was nie byłoby tych wydarzeń. Dzięki wam udaje nam się dotrzeć do jak największej liczby osób, które potrzebują pomocy - mówiła Natalia Miler, pracownica MGOPS w Gostyniu i koordynatorka akcji.
Fundacja Wolne Miejsce, która współpracuje z gminą Gostyń również usłyszała dobre słowo. Jak wyjaśniła Natalia, również jej przedstawiciele mają niemały wkład w to, że udaje się dotrzeć do osób, które święta spędzają samotnie. Na spotkaniu obecny był również Mikołaj Rykowski, prezes fundacji, która dotarła do gminy Gostyń by dać wskazówki początkującym działaczom i wspierać takie osoby.
Przypomnijmy, że Śniadanie Wielkanocne oraz Wigilia dla Samotnych to akcja społeczna organizowana przez Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Gostyniu przy współpracy z Fundacją Wolne Miejsce. Oferta skierowana jest do osób samotnych, w trudnej sytuacji życiowej lub zagrożonych wykluczeniem społecznym. W czasie pandemii działania odbywały się na zasadzie mobilnych akcji - dzięki wolontariuszom dostarczano do domu osób samotnych paczki świąteczne zawierające m.in. świeże, hermetycznie zapakowane potrawy, słodycze i kartki z życzeniami. Czas obostrzeń i reżimu sanitarnego związany z koronawirusem się zakończył i wszyscy mają nadzieję, że już nie wróci. A to oznacza, że będzie można organizować spotkania wielkanocne i wigilijne, kiedy to do wspólnego stołu zasiądą udzielający pomocy wraz z potrzebującymi wsparcia, towarzystwa i rozmowy. W Gostyniu dotychczas zorganizowano dwa „mobilne” śniadania wielkanocne i dwie wigilie.
Działania koordynują Natalia Miler z MGOPS oraz nauczycielka Sylwia Kosowicz. Z poświęceniem pomagają w tym sołtysi i młodzi wolontariusze.
Podczas spotkania podsumowującego dotychczasowe akcje, podziękowania otrzymał również burmistrz Gostynia Jerzy Kulak.
Dostałem brawa, podziękowania, ale nie wiem, czy tak naprawdę powinienem? Nie czuję, bym zrobił coś specjalnego, jak wy. W tym przypadku zrobiłem najmniej. Każdy z was do tej akcji dołożył cegiełkę - niektórzy pojedyncze, niektórzy więcej. Ta naprawdę stałem z boku i machałem. Taka była moja rola i dziwnie czuję się z tym, że pierwszy zostałem wywołany. Bardzo mi miło, ale chciałbym żebyście wiedzieli, że moja funkcja, jaką pełnię w gminie Gostyń jest tak naprawdę rolą pomocniczą. Nie byłoby efektów waszej pracy, cyklicznego już wydarzenia, bo można mówić o skoordynowanym działaniu. Pomogła w tym przede wszystkim Fundacja Wolne Miejsce powiedział burmistrz Jerzy Kulak, do którego wyrazy wdzięczności skierowano w pierwszej kolejności.
Włodarz gminy Gostyń przyznał, że bardzo chciał być na tym spotkaniu, by podziękować sołtysom i innym ludziom z dobrym sercem, chętnym do pomocy.
- Najbardziej tym młodym osobom, którzy są z nami - empatycznym, z dobrym sercem, chętni do pracy. Bez was nic nie moglibyśmy zrobić, a nie dostaliście nic za wasze poświęceni i zaangażowanie, więc robiliście to w ramach wolontariatu. Ale nie jest to praca zarobkowa. Z doświadczenia powiem, że wszystkie działania, jakie podejmujemy z dobrego serca wychodzą nam dużo lepiej - mówił Jerzy Kulak.
Prezes nie zgadza się z burmistrzem Gostynia
Prezes Fundacji Wolne Miejsce Mikołaj Rykowski polemizował z włodarzem gminy Gostyń. Powołując się na doświadczenie zdobyte przez lata poprzez działalność w 25 miastach w Polsce, podkreślił, że bez zgody i autorytetu gospodarza tego typu społeczne akcje się nie udają.
- Najważniejsze jest to, żeby współpraca pomiędzy wolontariuszami, fundacjami, a zarządzającym miastem była dobra. Nie tylko finanse są ważne - owszem trzeba od czegoś zacząć, kupić paliwo, wiele innych rzeczy i bez pieniędzy tego nie da się zrobić. Najważniejsze jest to, żebyście jako wolontariusze widzieli, ze jest to akcja miejska, żebyście wchodzili w to bezpiecznie, żebyście wchodzili w to bezpiecznie, by osoby które potrzebują przychodzili na nasze spotkania i nie bali się, że ktoś chce coś na tym ugrać, na czymś skorzystać - przekonywał prezes Fundacji Wolne Miejsce.
Jaki był początek Fundacji Wolne Miejsce i działalności na rzecz osób samotnych?
Mikołaj Rykowski, który mieszka w Katowicach, opowiedział o początkach fundacji i celach działalności. Wspominał, jak 21 lat temu zaprosił na wigilię do swojego domu samotnego sąsiada. Był bardzo nieprzyjemny, typowy gbur, jak to na Śląsku - mówili na niego buc.
Czasami mówił „dzień dobry”, czasami nie. Kiedy podczas wigilii żona, nakrywając do świątecznego stołu, postawiła dodatkowy talerz dla samotnego wędrowca, stwierdziłem, że jest to bez sensu. Uznałem, że tradycja jest brzydka w kontekście niezapraszania nikogo, że trzeba ją zmienić - albo nie kładźmy tego talerza, albo zapraszajmy - opowiadał prezes fundacji.
Ostatecznie Mikołaj Rykowski zrobił tak, jak zapowiadał - zaprosił na wigilijną kolację sąsiada, gbura. Zapukał do drzwi jego mieszkania i zobaczył - jak po wyjaśnieniach, skąd ta niespodziewana wizyta - na nieprzyjemnej twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.
- Przyszedł na kolację, ładnie ubrany, chwalił potrawy, które przygotowała żona, był zachwycony. Przyznał, że wigilia od lat była dla niego najgorszym dniem w życiu. Zaczynał się zastanawiać, czy jest sens dalej żyć. Wpadał na kawę, kiedy miał traumę i ciężki dzień. Zapytał, czy może powiedzieć innym samotnym ludziom, że jest takie mieszkanie, gdzie ludzie samotni mogą przyjść na święta. Nie wiedząc, co to znaczy zgodziliśmy się. I zaczęli przychodzić - na wigilię, na śniadanie wielkanocne. Każdy co roku mówił o tym innym. Ostatecznie w 70-metrowym mieszkaniu było mnóstwo ludzi. To już był kryzys, bo ludzie byli wszędzie. Przenieśliśmy te wydarzenia do naszej restauracji. Kiedy zjawiło się 118 osób - to już był szczyt miejsca w restauracji - wynająłem w Katowicach halę. Wtedy na jedną z wigilii przyszło 650 osób. Nie miałem fundacji, ale pomagało mi kilku pracowników, przyjaciół, znajomych jako wolontariusze. Dotarło do nas, że powinniśmy się zorganizować. Założyliśmy Fundację o nazwie Wolne Miejsce. Zaczęliśmy organizować coraz więcej wydarzeń (...) - wspominał Mikołaj Rykowski, jak ponad 20 lat temu rozpoczęła się jego misja.
Zapewniał, że ta misja rozrasta się cały czas w ten sam sposób - jeden koordynator w danym mieście mówi o działaniach, świątecznych kolacjach i śniadaniach innym osobom, w kolejnym mieście. Koordynatorki z Gostynia: Natalia Miler i Sylwia Kosowicz o akcji na rzecz osób samotnych i wykluczonych społecznie dowiedziały się od Marka z Ostrowa Wlkp., który również był obecny na spotkaniu w Krainie Orła Białego.
Jak podchodzą do tego wolontariusze? Dlaczego poświęcają swój czas?
Marian, wolontariusz z Dalabuszek
- Mam w wiosce dwie kobiety, siostry, które nie mogą się odnaleźć w dzisiejszym świecie, z fizyczną sprawnością też u nich kiepsko. I jak im nie pomóc. Poszedłem z paczką, zaczęły się „stawiać”, że nie, po co? Powiedziałem: ja tego nie chcę, a wy będziecie miały lżej.
Urszula, sołtys Sikorzyna
- Warto pomagać. Osoby, do których chodzimy z paczkami na początku są zdziwione, często z dystansem podchodzą, ale jest wielu, którzy otwierają się, rozgadują, często nas wyściskają
Uczennice technikum z ZSZ w Gostyniu
Działają od roku. Przy okazji były inne akcje wolontariackie. Dlaczego nie pracują, nie zarabiają pieniędzy, nie spędzają wolnego czasu przy laptopie lub na dyskotece?
Weronika:
- Najważniejszy jest uśmiech drugiej osoby. Dla nas jest to to takie nic, cieszymy się, że możemy pomóc. A dla samotnych ta pomoc znaczy wiele. Satysfakcje mamy z tego, kiedy uświadamiamy sobie, że dzięki nam te osoby mogły uśmiechnąć się, spędzić wigilię inaczej niż zwykle. (...) Były osoby zaskoczone podarowaną paczką, że ktoś do nich przyszedł, gdyż nie wiedziały, że zostały zgłoszone do akcji. Inni zapraszali nas do siebie na krótką rozmowę. Wszyscy byli serdeczni, cieszyli się.
Julia:
- Pamiętam panią, kiedy przyniosłyśmy paczkę, zapraszała nas, przepraszając że niema czym poczęstować. Spieszyłyśmy się, odmawiałyśmy początkowo, ale ostatecznie wysłuchałyśmy historii, spędziłyśmy chwilę z tą kobietą. W międzyczasie zadzwonił jej syn, a ona z radością powiedziała, ze nie ma czasu z nim rozmawiać „bo przyszły dziewczyny”. Dziękowała nam za to, że jesteśmy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.