Ogłoszono niedawno rozporządzenie ministra zdrowia o obowiązku badania przez lekarzy POZ wszystkich pacjentów powyżej 60. roku życia, skierowanych do odbycia izolacji w warunkach domowych. Mają oni mieć ustawowy obowiązek dokonania w trakcie bezpośredniej porady oceny stanu zdrowia pacjenta na podstawie badania fizykalnego w terminie 48 godzin od rozpoczęcia tej izolacji (bądź następnego dnia roboczego, gdyby termin ten upływał w dzień wolny od pracy). Termin wprowadzenia rozporządzenia określono na 27 stycznia, a lekarze i świadczeniobiorcy skupieni w Porozumieniu Pracodawców Ochrony Zdrowia wystosowali obszerny list na ręce swojego ministra, wyłuszczający w trzech akapitach nie tylko absurdalność tego przepisu, ale i wynikające z niego zagrożenia dla innych potencjalnych pacjentów.
- Rozwiązanie to nie ma bowiem jakiegokolwiek uzasadnienia medycznego czy epidemiologicznego i stanowi zagrożenie tak dla pacjentów zakażonych COVID-19, jak i cierpiących na inne choroby – podkreśla Bożena Janicka, prezes PPOZ.
Fetysz stetoskopu
Z jednej strony pozamykano wszystkie przychodnie i namawiano do teleporad [co z tego wyniknęło, przeczytajcie TUTAJ], zakazano wizyty w szpitalach, a nawet uniemożliwiano w pewnym momencie kontakt matek z nowo narodzonym dzieckiem – z drugiej, z tym samym przekonaniem i entuzjazmem wysyła się lekarzy pierwszego kontaktu do każdego potencjalnego chorego, narażając ich na zwielokrotniony kontakt z wirusem.
- Walczę z fetyszem stetoskopu, bo uważam, że stanowczo przecenia się wagę osłuchiwania jako podstawowego badania lekarskiego – tłumaczy Piotr Bartela, lekarz medycyny, współwłaściciel Poradni Medycyny Rodzinnej Asklepios w Pogorzeli.
Jego zdaniem, takie osobiste badanie każdego nie zawsze jest potrzebne i wyrokujące. Podkreśla też, że ci ludzie kierowani na test są w większości po badaniu lekarskim, a nie np. skierowaniu przez telefon.
- Jaki więc ma sens powtórne badanie „z klucza”, jeśli stan takiego pacjenta po 2 dniach od testu do wyniku się nie zmienia, nie pogarsza? - pyta retorycznie lekarz.
System zdrowotny w Polsce, nie tylko w dobie pandemii i tak jest przeciążony, a ta decyzja świadczy [zdaniem lekarzy podpisujących się pod listem, ale i naszego rozmówcy - przyp.red.] o fundamentalnej niewiedzy ministra co do jej skutków.
- Jaka jest różnica pomiędzy zdrowym i wysportowanym 60- czy nawet 70-latkiem a schorowanym 50- latkiem po dwóch zawałach? Kto powinien być pod większą opieką? - rozważa na głos P. Bartela. - Ten pierwszy, czy będzie chciał czy nie zostanie zbadany, a dla tego drugiego może zabraknąć czasu i lekarza.
Protestujący lekarze podkreślają, że obowiązek ten nie zwiększy poziomu ochrony pacjentów z Covid-19, ponieważ badanie jest zaplanowane zbyt wcześnie. Osłuchanie stetoskopem czy obejrzenie gardła chorego nie wykryje niebezpiecznych dla zdrowia objawów, te bowiem w przypadku SARS-CoV-2 pojawiają się nie wcześniej niż w 3-5 dobie choroby. Po drugie, śródmiąższowe zapalenie płuc w przebiegu Covid-19 rzadko jest wykrywalne w badaniu stetoskopem: zasadniczym wskaźnikiem monitorowania stanu zdrowia pacjenta z pozytywnym testem na Covid-19 jest więc jego saturacja, ta zaś może z powodzeniem być badana na odległość prostym w obsłudze pulsoksymetrem. Zdaniem lekarzy, bezpośrednie badanie fizykalne powinno być zlecane wyłącznie dla pacjentów, których stan zdrowia stanowczo się pogarsza. Wprowadzane regulacje uniemożliwią jednak takie badanie, bo lekarz POZ zamiast badać tych pacjentów, zmuszony będzie obligatoryjnie badać pacjentów, u których wirus dopiero został wykryty, a którzy zazwyczaj znajdują się w łagodnym stadium choroby.
- Wprowadzone regulacje utrudnią więc bezpośredni dostęp do lekarza tym pacjentom, którzy naprawdę tego potrzebują – wyjaśnia pogorzelski lekarz.
Absurd goni absurd
Nie jest żadną tajemnicą, że wśród lekarzy pierwszego kontaktu od dawna występują braki kadrowe. W szpitalach tenie jest wesoło, o czym piszemy np. TU.
- Wprowadzone regulacje oznaczać będą całkowite zablokowanie dostępu do podstawowej opieki zdrowotnej w stosunku do pozostałych pacjentów, w tym chorych na choroby przewlekłe czy dzieci – dodaje rozmówca.
Wizyta domowa u pacjenta zakażonego Covid-19, jak i jego przyjęcie w przychodni są bowiem z przyczyn epidemiologicznych (wietrzenie pomieszczeń, dezynfekcja stroju) bardziej czasochłonne niż w przypadku innych pacjentów.
- Dodajmy, że omawiana regulacja sparaliżuje też program szczepień ochronnych, w tym szczepień przeciw Covid-19 – zauważa lekarz. - To my wzięliśmy na siebie ten dodatkowy obowiązek, ale może nam zabraknąć na niego czasu.
Kto wyleczy lekarzy?
Trzecią kwestią podnoszoną przez lekarzy jest nieuchronne – ich zdaniem - pojawienie się masowo zachorowań na Covid-19 wśród personelu przychodni medycyny rodzinnej. Placówki podstawowej opieki zdrowotnej nie posiadają bowiem takich środków ochronnych, jakie są na wyposażeniu placówek szpitalnych.
- Ograniczenie kontaktu z chorymi na Covid-19 tylko do sytuacji medycznie niezbędnych jest jedynym gwarantem dostępu do lekarza dla pozostałych pacjentów. W sytuacji ciągłego kontaktu z chorymi na koronawirusa czasowe ograniczenia dostępu do zakażonych w ten sposób lekarzy czy nawet – przy odrobinie pecha- działania całych przychodni to jedynie kwestia czasu. Taki lekarz narazi niepotrzebnie nie tylko swoje zdrowie, ale i najbliższych, personelu czy innych – przewlekle chorych - pacjentów – mówi P. Bartela.
Nieoficjalnie, w tym momencie 3 lekarzy POZ z powiatu gostyńskiego jest w izolacji domowej. Ziszcza się czarny scenariusz?
We wspomnianym liście lekarze piszą wprost, że jeśli minister zdrowia nie zrewiduje swojego stanowiska,
„(...) to na skutek rozporządzenia podstawową opiekę zdrowotną w Polsce czeka katastrofa, która odbije się bezpośrednio na życiu i zdrowiu polskich pacjentów”
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.